do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdzi­sław, to mło­dy ex-ofi­cer bez ma­jąt­ku, bę­dą­cy czymś w ro­dza­ju wpół rząd­cy a wpół re­zy­den­ta w do­brach bo­ga­tej hra­bi­ny Zo­fii.Ba­ron An­te­nac­ki uwa­ża go za coś znacz­nie ni­żej sto­ją­ce­go nie tyl­ko od sie­bie, ale i od Cze­sła­wa, któ­ry mu­si się uj­mo­wać za swo­im przy­ja­cie­lem.„Szlach­cic? — py­ta ba­ron.Szlach­cic — od­po­wia­da Cze­sław.— Ale tak, od spodu? in­da­gu­je da­lej ba­ron.— O nie, był ofi­ce­rem, jest czło­wiek ho­no­ru” itd.— le­gi­ty­mu­je Zdzi­sła­wa przy­ja­ciel.Z po­czu­cia tej nie­rów­no­ści pły­nie ca­ła nie­śmia­łość Zdzi­sła­wa, któ­ra omal nie sta­je się przy­czy­ną tra­gicz­ne­go nie­po­ro­zu­mie­nia mię­dzy ko­chan­ka­mi.Nie po­trze­bu­ję tu prze­cież przy­po­mi­nać tre­ści Przy­ja­ciół.Ja­kiż to mo­że mieć zwią­zek z po­ło­że­niem Fre­dry? Pa­trząc ocza­mi dzi­siej­szy­mi, oczy­wi­ście ża­den, tak da­le­ce Fre­dro stroj­ny jest dziś we wszyst­kie bla­ski ge­niu­szu, ry­cer­stwa i ro­du.Ale spójrz­my na chwi­lę ocza­mi współ­cze­snych.Jest we wspo­mnie­niach szwa­gra Fre­dry, Lu­dwi­ka hr.Ja­bło­now­skie­go, dość ude­rza­ją­cy ustęp o ro­dzi­nie Fre­drów: „Oj­ciec Alek­san­dra, pan Ja­cek, po­cho­dził z do­brej, ale pod­upa­dłej ro­dzi­ny, dzie­dzi­czył tyl­ko li­chą wio­skę26 ko­ło Le­ska, Ci­snę, a chcąc się do­ro­bić, dłu­go cho­dził dzier­ża­wa­mi, na­resz­cie za­aren­do­wał część ja­ro­sław­skie­go hrab­stwa, a odzie­dzi­czyw­szy po Urbań­skich Beń­ko­wą Wi­śnię, uzy­skał lep­sze po­ło­że­nie w świe­cie”.Li­cha wio­ska, do­ro­bić, cho­dzić dzier­ża­wa­mi, aren­do­wać, lep­sze po­ło­że­nie w świe­cie.Czy nie czuć tu cze­goś z owe­go pro­tek­cjo­nal­ne­go to­nu, ja­kim w ko­me­dii Przy­ja­cie­le mó­wi się o Zdzi­sła­wie? Ten kar­ma­zy­no­wy szwa­gier trak­tu­je Fre­drów moc­no „z par­te­su”.Po­wie ktoś, że Ja­bło­now­ski nie bar­dzo lu­bił szwa­gra, że to mo­gą być zresz­tą zwy­kłe fu­my ro­dzin­no-szla­chec­kie.Ale czy­taj­my pa­mięt­ni­ki Zyg­mun­ta Kacz­kow­skie­go, któ­ry wy­ra­ża tu nie­ja­ko ogól­ny na­strój pew­nej sfe­ry.Pi­sząc, że mię­dzy la­ta­mi 1815 a 1825 licz­ni mło­dzi Fre­dro­wie wo­dzi­li rej we Lwo­wie, do­da­je Kacz­kow­ski:„Po­waż­niej­si oj­co­wie fa­mi­lii, mia­no­wi­cie ze sta­ro­żyt­nych bez prze­rwy w pierw­szym rzę­dzie sto­ją­cych ro­dów, moc­no na nich no­sem za to krę­ci­li, a przy tym pusz­cza­li w obieg zło­śli­we wie­ści, że na­wet nie wie­dzieć skąd się ci Fre­dro­wie wzię­li na świe­cie.” Kacz­kow­ski od­pie­ra wpraw­dzie te „zło­śli­we wie­ści” i pro­stu­je je, nie­mniej jed­nak stwier­dza ich ist­nie­nie, do­da­jąc zresz­tą na­wia­sem od sie­bie, że „pan Ja­cek, ich oj­ciec, nie po­cho­dził od An­drze­ja Mak­sy­mi­lia­na, wo­je­wo­dy po­dol­skie­go, bo wo­je­wo­da zo­sta­wił wpraw­dzie dwóch sy­nów, ale je­den z nich umarł bez­po­tom­nie, a dru­gi miał tyl­ko dwie cór­ki”.I tu­taj rzecz się wy­ja­śnia; świet­ność Fre­drów prze­rwa­ła się na czas ja­kiś.W Pol­sce — mo­że wła­śnie dla­te­go, że nie by­ło ty­tu­łów — ro­dzi­na (lub na­wet ga­łąź ro­dzi­ny), zbied­niaw­szy, ry­chło tra­ci­ła swój blask i wsią­ka­ła w ma­sę szla­chec­ką.Moż­na by z tych re­la­cji wno­sić, że w ów­cze­snym „wiel­kim świe­cie” ga­li­cyj­skim oj­ciec Fre­dry, pan Ja­cek, był po pro­stu ho­mo no­vus, bez ma­ła do­rob­kie­wicz, któ­re­go do­ro­bek miał zno­wuż się roz­drob­nić po­mię­dzy sze­ściu sy­nów i trzy cór­ki.Nasz Fre­dro dzier­ża­wił od oj­ca „li­chą wio­skę”.Na­to­miast Ja­bło­now­scy, z któ­rych się wio­dła Zo­fia, to by­ła — zda­je się — wów­czas fa­mi­lia pań­ska27 ca­łą gę­bą (jed­na li­nia ksią­żę­ca), a hr.Skar­bek, nie­uda­ły mąż Zo­fii, był jed­nym z naj­bo­gat­szych ma­gna­tów w Ga­li­cji.W tym świe­tle moż­na ła­twiej zro­zu­mieć nie­zwal­czo­ne trud­no­ści, ja­kie przez ty­le lat pię­trzy­ły się przed Fre­drą w je­go aspi­ra­cjach mał­żeń­skich; moż­na zro­zu­mieć dziw­ną w tej mie­rze nie­śmia­łość na­po­le­oń­skie­go ka­pi­ta­na; za­ra­zem moż­na i w tym wzglę­dzie na­wią­zać ni­ci „oso­bi­ste” mię­dzy ko­me­dią Przy­ja­cie­le a lo­sa­mi Fre­dry.Na tle ów­cze­sne­go ga­li­cyj­skie­go to­wa­rzy­stwa, ła­two zro­zu­mieć, ja­kim atu­tem, ja­ką le­gi­ty­ma­cją dla sy­na pa­na Jac­ka Fre­dry mu­sia­ło być owo hra­bio­stwo i cze­mu go się tak obu­rącz ucze­pił, za­po­mi­na­jąc pięk­nych mak­sym rot­mi­strza Lu­bo­mi­ra.I kie­dy znów pa­trzę na por­tret pa­ni Fre­dro­wej i wi­dzę owo drżą­cą rę­ką ma­tro­ny pod­pi­sa­ne: „z Hra­biów Ja­bło­now­skich Hra­bi­na Fre­dro­wa” (oba ra­zy przez du­że H), zno­wuż nie mo­gę oprzeć się po­dej­rze­niu, że to ona, du­bel­to­wa hra­bi­na, by­ła na­tchnie­niem owej tak nie­ocze­ki­wa­nej w do­mu po­ety ty­tu­ło­ma­nii.To au­striac­kie, Bo­że od­puść, hrab­stwo by­ło je­go ta­li­zma­nem; ono mo­że sta­ło się przy­czy­ną, że mu ro­dzi­na żo­ny prze­ba­czy­ła ta­lent pi­sar­ski.Bez te­go, ni­g­dy by mo­że hra­bi­ni Skarb­ko­wa nie zde­cy­do­wa­ła się na „me­za­lians”, na de­wa­lu­ację? Jak tu nie mieć sen­ty­men­tu do ty­tu­łu, któ­re­mu za­wdzię­cza się szczę­ście?Tu­taj po­zwo­lę so­bie na nie­dy­skret­ny na­wias, któ­ry mo­że rzu­cić jesz­cze in­ne świa­tło na mał­żeń­stwo Fre­dry.Pi­sząc ten ar­ty­kuł, prze­rzu­ca­łem Pa­mięt­nik Kacz­kow­skie­go, tak do­brze od­da­ją­cy ów­cze­sną at­mos­fe­rę.Otóż, mó­wiąc o la­tach dzie­cin­nych, opo­wia­da pa­mięt­ni­karz swo­je sto­sun­ki z do­mem po­ety.Ma­łe­go Zyg­mu­sia Kacz­kow­skie­go przy­wiózł oj­ciec do Lwo­wa do szkół kie­dy miał lat dzie­więć — koń­czył dzie­sią­ty.By­ło to w r.1835.Przed wszyst­ki­mi in­ny­mi wpro­wa­dził mnie oj­ciec do do­mu p.Alek­san­dra Fre­dry, któ­ry wów­czas miesz­kał przy uli­cy Syk­stu­skiej i gdzie się cho­wał je­go syn Oleś, gło­śny póź­niej ja­ko Jan Alek­san­der w na­szej li­te­ra­tu­rze dra­ma­tycz­nej, tyl­ko o pół­to­ra ro­ku młod­szy ode mnie, a któ­ry w do­mu uczył się mniej wię­cej tych sa­mych przed­mio­tów szkol­nych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl