do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od czasu Ducha narodzin Dzieñ podwoi³liczbêgodzin!A có¿ dopiero w podró¿y! ¯adna chwila siê nie d³u¿y; L¹d czy morze, ty bezprzerwyZawsze masz spokojne nerwy; Nie zachodzisz nigdy w g³owê, Jak blisko miastoportowe;Nie stajesz calutki w p¹sie Przy podejrzanym anonsie; Bez ¿adnej myœliubocznej,Jak prosty œwiadek naoczny, Badasz sobie obce kraje, Zwyczaje i obyczaje;79 Ogl¹dasz domy, ulice,Zwiedzasz œliczne okolice, Bez k³opotów, bez przykroœci, Bez dwuznacznychznajomoœci:Nie rozumie ta dzicz m³oda, Co to za wœciek³a wygoda.Có¿ to za przes¹d, zaiste, Ba, ur¹gowisko czyste, Ta niby- prawda utarta, ¯etylkom³odoœæ coœ warta! Przypomnij sobie, cz³owieku: I czym ty by³eœ w tym wieku?Ot,pêdziwiatr, dureñ m³ody, Œlepe narzêdzie przyrody, Wszêdzie gotowe po troszeWœciubiæte swoje trzy grosze; W szaleñstwie gorszy od Ÿwirz¹t: Wprost ju¿ nie cz³owiek,leczprzyrz¹d! I co taki wie o œwiecie, O ¿yciu czy o kobiecie? Czy w tym pustym³biesiê mieœci, Co znaczy powab niewieœci? Ta harmonia nies³ychana Po to od Bogajejdana, By iœæ przez œwiat niby œwiêta, Uwielbiana i nietkniêta, Obca wszelkimziemskimsza³om, Wieœæ ludzkoœæ ku idea³om! Czy taki m³okos to czuje? Czy zrozumie,uszanuje?On, co ¿yje jedn¹ chêtk¹: D u ¿ o, b y l e j a k i p r ê d k o!Inna rzecz, gdy ju¿ w nas cudnie Nieczystoœæ wszelka wych³Ã³dnie.Wówczas, ach,wówczasdopiero Wraz z t¹ najpiêkniejsz¹ er¹ – Wielu z panów mi to przyzna – ¯yærozpoczynamê¿czyzna: Gdy z p³ci swojej niewolnika Zmienia siê w pana, w zwierzchnika; Gdywolnyod grubszych robót DUCH za¿ywa pe³ni swobód.Czy zrozumie m³oda g³owa, Co to naprzyk³adrozmowa? Gdy dwie p³cie, zgo³a odmienne, Wymieniaj¹ myœli cenne;80 S³owo z s³owem igra, skrzy siê,Fruwa jak pi³ka w tenisie, Czasem leciutko dotyka Misternego dwuznacznika, Toparadoksemsiê mieni, To liczko wstydem sp³omieni; Któ¿ mistrzem w takiej rozmowie? Tylkodojrzalipanowie! A m³ody? G³upie to, p³oche, Tylko pobrudzi poñczochê, B¹ka coœ, po¿alsiêBo¿e, To znów kwaœny, nie w humorze, Jedna myœl go œciga wszêdzie: Bêdzie.ztego czy nie bêdzie.Nigdym poj¹æ nie by³ w stanie, Jak to mo¿e bawiæ Panie.S³owem, nie przesadzê wcale: W podró¿y czy w kryminale, Przy pracy czy przyzabawie,W ka¿dej sytuacji prawie, Czy przy politycznej misji, Czy w teatralnej komisji,Wiekdojrza³y ma, bez blagi, Tak oczywiste przewagi, ¯e ¿yczê wam, bracia mili,Byœciego rych³o do¿yli.81 ZDARZENIE PRAWDZIWESiedz¹c ¿a³oœnie nad bakiem Duma³em o ¿yciu takiem: ¯eby to tak by³o mo¿na, Byka¿dachêæ p³ocha, zdro¿na By³a ode mnie odleg³a, By myœl moja zawsze bieg³a Kuzacnoœci,ku dobremu I s³u¿y³a tylko jemu.I wci¹¿ bym siê doskonali³, Tak ¿eby mnieka¿dychwali³.Ale, jak to zwykle bywa, ¯e krótko trwa chêæ poczciwa, Jakoœ mi topotemprzesz³o I, co gorsza, siê obesz³o.Pisane w r.191182 W KARLSBADZIEMarzy³o mi siê we œnie, ¯e by³em ptaszkiem ma³ym: Wstawa³em bardzo wczeœnie,Zarównoz dzionkiem bia³ym;W czyœciutkim, jasnym zdroju Pluska³em dzióbek potem I w adamowym strojuGrza³emsiê w s³onku z³otem.Robaczków drobnych kilka, To by³o me œniadanko, A potem – szczêœcia chwilka Zsamiczk¹,m¹ kochank¹.I ¿y³em rad ogromnie Wœród lubych tych igraszek, I ka¿dy mówi³ o mnie: Có¿ tozami³y ptaszek!Tak mi siê w nocy œni³o, Nim sen mi umkn¹³ z powiek, I bardzo mi niemi³oZbudziæsiê jako cz³owiek.* * * Jeszcze na dworze szaro, A ju¿ jak dobra wró¿ka Dziewczê niemieck¹ gwar¹Za³eb mnie ci¹gnie z ³Ã³¿ka.Herr Doktor! schon ist sechse –Mówi œci¹gaj¹c koce;Hol' Teuf' l dich, alte Hexe –Z wdziêcznoœci jej mamrocê.O, biedne moje koœci, Zgi¹æ was siê pró¿no silê; O,biednaty, ludzkoœci, I za có¿ cierpisz tyle!Gdzie¿eœ jest, gdzieœ, niebogo, M³odoœci ma kochana, Gdym w³ada³ ka¿d¹ nog¹ Ju¿odsamego rana!83 Gdym st¹pa³ lew¹, praw¹I myœla³ w mym ob³êdzie, ¯e to me œwiête prawo, ¯e to tak zawsze bêdzie!.* * * S³oneczko pierwsze cienie Ledwie na ziemi k³adzie, A ja ju¿ me cierpienieWlokêpo promenadzie.Có¿ tu za masa ludzi! Có¿ za zgie³k! Bo¿e œwiêty! Jak tu siê nikt nie nudzi,Jakka¿dy jest zajêty!Mê¿czyŸni w sile wieku Z minami têgich zuchów: Ach, pociesz siê, cz³owieku,Patrz¹cna tylu druhów!Ten, ów, na lasce wsparty, Ka¿dy przy swoim kubku, I krocz¹ w ci¿bie zwartejPó³dupekprzy pó³dupku.Jak wszystkim jedno w g³owie, Jedn¹ myœl ka¿den pieœci: I niech¿e mi kto powie,¯e¿yciu braknie treœci!Jak tutaj siê ocenia, Jak tu siê staje jasne, Ze celem wszechstworzenia Jestchroniæzdrowie w³asne!I z ³ezk¹ rzewn¹ w oku Pokornie stajê w rzêdzie, Œlubuj¹c, i¿ co roku Odt¹d takzawszebêdzie.* * * O, czysty, jasny zdroju, £agodnie alkaliczny, O, Ÿród³o ty pokoju,Nektarzety mistyczny,84 O, boski darze nieba,Co wabisz nas rokrocznie, Ile¿ nab³¹dziæ trzeba, Nim siê przy tobie spocznie!Kto w tobie usta zmacza, Ten czuje w tym momencie, Jak mu siê przeinaczaWszechziemskichspraw objêcie;Wraz w piersi jego wzbiera Zaœwiatów jakieœ tchnienie I ¿ycia rytm zamiera Najednooka mgnienie.Kszta³t bliski w dal ucieka, Kolorów têcze bledn¹, Opuszcza duch cz³owiekaZiemiskorupê biedn¹.Na mg³awej p³yn¹c fali W obrazy senne patrzy, Co gdzieœ siê topi¹ w dali, Wcieñjakiœ coraz bladszy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl