do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chcemy jednak powrotu krwawych mordów.Nie interesuje nas te¿ krytyka naszej tolerancji z³a.Wa¿ne jest, by zrozumieæ,¿e nie inge­rujemy w g³Ã³wny nurt ludzkiej egzystencji.Naprawiamy jedynie z³o.Jesteœmy barier¹ oddzielaj¹c¹ ludzi od ich bezwzglêdnych wyzyski­waczy.Ogólniemówi¹c, pomagamy tylko uczciwym.Nie oznacza to, ¿e nie wyci¹gamy pomocnejd³oni do posiadaj¹cych mniej skrupu³Ã³w, lecz w takich przypadkach ograniczamysiê jedynie do sprze­da¿y broni - co wbrew pozorom jest bardzo du¿¹ pomoc¹.Olbrzy­mie znaczenie ma tutaj fakt, i¿ rz¹d utrzymuje siê przy w³adzy prawiewy³¹cznie dziêki ekonomicznym szykanom.- Przez cztery tysi¹ce lat od czasu, gdy ten b³yskotliwy geniusz Walter S.deLany odkry³ proces wibracji, który umo¿liwi³ powsta­nie sklepów z broni¹ orazustanowi³ pierwsze zasady politycznej fi­lozofii naszej organizacji,obserwowaliœmy, jak kolejne rz¹dy prze­chodz¹ na przemian od demokracji podograniczon¹ monarchi¹, a¿ do ca³kowitej tyranii i odwrotnie.Odkryliœmy przezten czas jedn¹ rzecz: ludzie zawsze maj¹ taki rz¹d, jaki chc¹.Kiedy zapragn¹¿yæ inaczej, musz¹ go zmieniæ.My jak zawsze pozostaniemy rdzeniem wolnym odkorupcji.Posiadamy psychologiczn¹ maszyn¹, która nie­omylnie rozpoznajecharakter cz³owieka.Powtarzam, wolny od ko­rupcji rdzeñ ludzkiego idealizmu,oddany usuwaniu chorób, które powstaj¹ w sposób nieunikniony pod ka¿d¹ form¹rz¹du.- Ale teraz.twój problem.W rzeczywistoœci jest bardzo pro­sty.Musiszwalczyæ tak, jak wszyscy ludzie walczyli od pocz¹tku o to, co by³o dla nichwartoœciowe - o swoje prawa.Jak wiesz, lu­dzie z Automatycznych Warsztatówusunêli twoje maszyny i narzê­dzia w ci¹gu godziny od zamkniêcia firmy.Przetransportowano je do Ferd, a nastêpnie przes³ano do wielkiego magazynu nawybrze¿u.Odzyskaliœmy je i dziêki naszym specjalnym œrodkom transportu znówumieœciliœmy w twoim warsztacie.Pójdziesz tam teraz i.Fara s³ucha³ instrukcji z silnym postanowieniem, a¿ wreszcie, zaciskaj¹c mocnoszczêkê, skin¹³ g³ow¹.- Mo¿ecie na mnie liczyæ - powiedzia³ stanowczo.- W swoim czasie by³em upartymcz³owiekiem i, mimo ¿e przeszed³em na inn¹ stronê, ta cecha charakterupozosta³a niezmienna.20Policja zna³a wiêkszoœæ Domów Iluzji.Wiedza ta opiera³a siê na niepisanymuk³adzie.Tu¿ przed spodziewanym nalotem ostrzegano w³aœciciela, pod warunkiem,¿e listy z nazwiskami ludzi, których tam chwytano, znajdowa³y siê w jakiejœ³atwo dostêpnej szu­fladzie biurka.Potem wysy³ano tych biedaków i przestêpcówna Mar­sa, Wenus i ró¿ne ksiê¿yce.Agenci rz¹dowi nieodmiennie potrzebo­waliludzi do pracy na innych planetach.A te domy, czêsto odwie­dzane przez bogatekobiety, które nie mog³y sobie pozwoliæ na skan­dale, dostarcza³y si³yroboczej.Policji nie podoba³y siê jedynie sporadycznie wystêpuj¹ce wy­padki œmiertelne,bo jak wiadomo, martwi zwykle nie sk³adaj¹ zeznañ.W³aœcicieli Domów Iluzjibezlitoœnie ci¹gano po s¹dach, gdy ³amali tê jedn¹, nienaruszaln¹ zasadê.Przezsetki lat udawa³o siê dziêki temu utrzymywaæ te siedliska rozpusty pod wzglêdn¹kontrol¹.Cayle zeskoczy³ z trapu prosto na ziemiê.Znieruchomia³, co by³oniekontrolowan¹ reakcj¹ podczas pierwszego zetkniêcia z tward¹ ska³¹ Marsa.Jejch³Ã³d przenikn¹³ podeszwy butów.Lodowatym wzrokiem zlustrowa³ posêpne miastoShardl.Tym razem pojawi³a siê nienawiœæ tak gwa³towna, ¿e wzdrygn¹³ siê, ideterminacja tak silna, ¿e poczu³, jak lód w jego sercu zamienia siê w ska³ê.- Ruszaj siê.- Poczu³ na plecach bolesne uderzenie pa³ki.Je­den z ¿o³nierzypilnuj¹cy wysiadaj¹cych otêpia³ych mê¿czyzn, wy­krzycza³ mu te s³owa w twarz.Brutalny g³os brzmia³ g³ucho w roz­rzedzonym powietrzu.Cayle nie odwróci³ siê.Ruszy³ pos³usznie, reaguj¹c w ten spo­sób na zniewagê iobrazê.Szed³ przed siebie utrzymuj¹c miejsce w szeregu, a z ka¿dym krokiemch³Ã³d przenika³ coraz g³êbiej do jego serca.Wci¹gn¹³ zimne powietrze w p³uca.Mê¿czyŸni id¹cy przed nim odczuwali to samo.Zaczêli biec.Kilku wyrwa³o siê doprzodu dysz¹c chrapliwie, z wywalonymi bia³kami oczu, reaguj¹c niezdar­nie nazmniejszon¹ grawitacjê.Nierówne i szorstkie pod³o¿e dawa³o siê we znaki tym,którzy upadli.Wrzaski miesza³y siê z przekleñ­stwami, kiedy stercz¹cekrawêdzie wdziera³y siê w miêkkie cia³a.Ludzka krew zbroczy³a tward¹ niczym¿elazo glebê wiecznie za­marzniêtej planety.Cayle szed³ nieugiêcie dalej, ze wzgard¹ patrz¹c na tych, którzy potracilig³owy.Ostrzegano ich wczeœniej przed grawitacj¹.Wielka, zamkniêta, plastikowabudowla wznosi³a siê zaledwie czterysta me­trów dalej.Przenikliwy ch³Ã³ddokucza³, lecz by³ do zniesienia.Cay­le dotar³ do celu straciwszy czucie wstopach i czuj¹c mrowienie w ca³ym ciele.W ciep³ej hali skierowa³ siê domiejsca, z którego rozci¹ga³ siê widok na g³Ã³wn¹ czêœæ miasta.Shardl, ma³e górnicze miasteczko zbudowano na równinie, któ­ra gdzieniegdziezaczyna³a rozkwitaæ zieleni¹ ciep³ych, atomowych ogrodów.Wyj¹tkowo dziwaczne,nakrapiane krzaki tylko uwydat­nia³y panuj¹c¹ tu pustkê.Cayle zauwa¿y³, ¿e mê¿czyŸni studiuj¹ tablice z biuletynami zawieszone najednej ze œcian.Zbli¿y³ siê i przeczyta³:MO¯LIWOŒCIPrzecisn¹³ siê bli¿ej i odczyta³ resztê, po czym uœmiechn¹³ siê i odwróci³.Awiêc chciano, ¿eby ludzie zapisywali siê na marsjañskie farmy.Zgodziæ siê napiêtnaœcie lat pobytu, a „Jej wysokoœæ, Innelda z Isher dostarczy ci ca³kowiciewyposa¿on¹, atomowo pod­grzewan¹ farmê.Nie ma koniecznoœci uiszczenia zap³atyz góry.Czterdzieœci lat na sp³atê”.Oferta koñczy³a siê z³owieszczo: „Udaj siê niezw³ocznie do Biura Gruntów ipodpisem wyraŸ swój akces - a nie bêdziesz musia³ ani minuty pracowaæ wkopalni”.Cayle pozosta³ oporny na zachêty.S³ysza³ o tym systemie kolo­nizacji zimnegoMarsa oraz gor¹cej Wenus.W koñcu pionierzy zaj­m¹ ka¿dy akr powierzchni, aplaneta zostanie poddana korzystnemu wp³ywowi atomowej mocy.I w ten sposób,przez tysi¹clecia, ludzie doprowadz¹ do odtajania wszystkich lodowych,mo¿liwych do za­mieszkania œwiatów Uk³adu S³onecznego i och³odzenia p³on¹cychpustyni Wenus i Merkurego.W koñcu stworz¹ kopie odleg³ej zielo­nej Ziemi, zktórej przybyli.Taka by³a teoria.Podczas tych wszystkich ja³owych dni w szko­le publicznej,kiedy to czyta³ i s³ucha³ opowieœci o kolonizacji, na­wet nie marzy³ o tym, ¿epewnego dnia stanie tutaj i spojrzy na po³o­wicznie oœwietlony œwiat Marsa.Niepomyœla³, ¿e bêdzie tu sta³, pojmany przez system zbyt bezwzglêdny, abyjakikolwiek cz³owiek wychowany tak jak on, potrafi³ mu siê oprzeæ.Wyzby³ siênienawi­œci do swego ojca.Ulotni³a siê w mg³y przesz³oœci, do œwiata nico­œci,dok¹d odesz³y równie¿ iluzje.Biedny bezwolny g³upiec, pomy­œla³ z ¿alem.Mo¿liwe, ¿e niektórzy ludzie nigdy nie zrozumiej¹ realiów ¿ycia w cesarstwieIsher.Jego problem zosta³ prosto i skutecznie rozwi¹zany.Wczeœniej Cayle odczuwa³obawê.Teraz nie.Co dziwne, wczeœniej by³ uczci­wy.Teraz nie.No có¿, mo¿epod pewnym wzglêdem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl