do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogê od¿a³owaæ tego bunkra, kiedyœ nale¿a³ dofortyfikacji granicznych miêdzy Gurunduwaju i Lambli¹, a teraz có¿, ¿o³nierzerozbiegli siê, a nas wyrzuci³a ma³pa.Wci¹¿ nas³uchujê mimo woli, bo dobrze tazabawa granatami siê nie skoñczy, ale s³ychaæ tylko jak zawsze stêkanieprzejedzonych uruwotu i tego pawiana, który ma podbite oczy.Maramotu mówi, ¿eto nie zwyk³y pawian, lecz muszê daæ spokój g³upstwom, bo nigdy nie przejdê dorzeczy.Porz¹dna kronika powinna mieæ daty.Wiem, ¿e koniec œwiata nast¹pi³ tu¿ poporze deszczowej, od której minê³o kilka tygodni, lecz nie wiem dok³adnie, ileto by³o dni, bo goryl zabra³ mi kalendarz, w którym notowa³em najwa¿niejszezdarzenia zup¹ rakow¹ od czasu, gdy skoñczy³y siê d³ugopisy.Profesor utrzymywa³, ¿e nie by³ to ¿aden koniec œwiata, lecz tylko jednejcywilizacji.I w tym przyznajê mu s³usznoœæ, bo nie mo¿na rozmiarów takiegozajœcia mierzyæ osobistymi niewygodami.Nic strasznego nie sta³o siê, mawia³profesor, zachêcaj¹c Maramotu i mnie do popisów wokalnych, lecz kiedy mu siêskoñczy³ tytoñ fajkowy, straci³ pogodê ducha i po wypróbowaniu w³Ã³kienkokosowych poszed³ przecie¿ po nowy tytoñ, choæ musia³ zdawaæ sobie sprawê ztego, czym jest obecnie taka wyprawa.Nie wiem, czy go jeszcze kiedyœ zobaczê.Tym bardziej winienem przedstawiæ potomnoœci, która odbuduje cywilizacjê, takwielkiego cz³owieka.Los mój jakoœ tak siê sk³ada³, ¿e mog³em obserwowaæ zbliska najwybitniejsze osobistoœci epoki, a kto wie, czy Doñda nie bêdzieuznany za pierwsz¹ wœród nich.Ale pierwej trzeba wyjaœniæ, sk¹d wzi¹³em siê wbuszu afrykañskim, który jest teraz ziemi¹ niczyj¹.Moje dokonania na niwie kosmonautycznej przyda³y mi niejakiego rozg³osu, wiêcrozmaite organizacje, instytucje, jako te¿ osoby prywatne zwraca³y siê do mniez zaproszeniami i propozycjami, tytu³uj¹c mnie profesorem, cz³onkiem Akademii,a co najmniej doktorem habilitowanym.By³ z tym k³opot, bo nie przys³uguj¹ mi¿adne tytu³y, a nie cierpiê strojenia siê w cudze piórka.Profesor Tarantogapowtarza³, ¿e opinia publiczna znieœæ nie mo¿e pustki ziej¹cej przed moimnazwiskiem, zwróci³ siê wiêc za mymi plecami do znajomych piastuj¹cych znacznegodnoœci i tak z dnia na dzieñ zosta³em generalnym pe³nomocnikiem na AfrykêŒwiatowej Organizacji ¯ywnoœciowej — FAO.Godnoœæ tê wraz z tytu³em RadcyEksperta przyj¹³em, bo mia³a byæ czysto honorowa, a¿ tu okaza³o siê, ¿e wLamblii, tej republice, co z paleolitu w mig awansowa³a do monolitu, FAOzbudowa³a fabrykê konserw kokosowych i jako pe³nomocnik tej organizacji muszêdokonaæ uroczystego otwarcia.Chocia¿ bieda, ¿e in¿ynier magister Armand deBeurre, który towarzyszy³ mi z ramienia UNESCO, zgubi³ binokle na fajfie wambasadzie francuskiej i wzi¹wszy szakala, który siê przypêta³, za wy¿³a,chcia³ go pog³askaæ.Podobno uk¹szenia szakali s¹ tak groŸne, bo maj¹ one wzêbach trupi jad.Ten poczciwy Francuz zlekcewa¿y³ go i do trzech dni zmar³.Wkuluarach parlamentu lamblijskiego kr¹¿y³a pog³oska, ¿e szakal mia³ w sobiez³ego ducha, którego wpêdzi³ weñ pewien szaman; kandydaturê tego szamana naministra wyzNan religijnych i oœwiecenia publicznego utr¹ci³o jakoby démarcheambasady francuskiej.Ambasada dementi oficjalnego nie wystosowa³a.Wynik³ajednak delikatna sytuacja, a niedoœwiadczeni w protokole mê¿owie stanu Lamblii,miast za³atwiæ po cichu transport zw³ok, uznali go za œwietn¹ okazjê dob³yœniêcia na forum miêdzynarodowym.Genera³ Mahabutu, minister wojny, urz¹dzi³tedy ¿a³obny koktajl, na którym, jak to na koktajlu, gada³o siê o wszystkim iniczym z kieliszkiem w rêku i nawet nie wiem kiedy, zagadniêty przez dyrektoradepartamentu spraw europejskich, pu³kownika Bamatahu, powiedzia³em, i¿, owszem,wysoko postawionych nieboszczyków niekiedy chowa siê u nas w trumniezalutowanej.Do g³owy mi nie przysz³o, ¿e pytanie ma coœ wspólnego ze zmar³ymFrancuzem, a z kolei Lamblijczykom nie wyda³o siê zdro¿ne zastosowanie urz¹dzeñfabrycznych do zaaran¿owania pochówku w sposób nowoczesny.Poniewa¿ kombinatwytwarza³ tylko litrowe bañki, wys³ano zmar³ego samolotem Air France w skrzyniz napisami reklamuj¹cymi kokosy, nie w tym by³ jednak kamieñ obrazy, ale w tym,¿e skrzynia zawiera³a dziewiêædziesi¹t szeœæ puszek.Potem wieszano na mnie psy za to, ¿em nie przewidzia³, ale jak mog³em, jeœliskrzynia by³a zabita i okryta trójkolorowym sztandarem? Lecz wszyscy mieli domnie pretensje, ¿e nie z³o¿y³em lamblijskim czynnikom aide–memoirewyjaœniaj¹cego, za jak niew³aœciwe uwa¿amy porcjowane puszkowanienieboszczyków.Genera³ Mahabutu przes³a³ mi do hotelu lianê, z któr¹ niewiedzia³em, co pocz¹æ, i dopiero od profesora Doñdy dowiedzia³em siê, ¿e by³ato aluzja do stryczka, na którym chc¹ mnie widzieæ.Wiadomoœæ ta by³a zreszt¹musztard¹ po obiedzie, bo tymczasem przyszykowano pluton egzekucyjny, który,nie znaj¹c jêzyka, wzi¹³em za kompaniê honorow¹.Gdyby nie Doñda, na pewno nieopisywa³bym tej historii ani ¿adnej innej.W Europie przestrzegano mnie przednim jako przed bezczelnym oszustem, który wykorzysta³ ³atwowiernoœæ i naiwnoœæm³odego pañstwa, by sobie urz¹dziæ w nim ciep³e gniazdko — podniós³ bowiembezwstydnie sztuczki szamanów do godnoœci dyscypliny teoretycznej, któr¹wyk³ada³ na miejscowym uniwersytecie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl