do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko razemniezbicie wskazywa³o na co najmniej jednorazowy kontakt nieboszczyka zosobnikiem, którego odnalezienie nie powinno sprawiaæ zbytnich trudnoœci.Kontakt zaistnia³ krótko przed zbrodni¹ i móg³ okazaæ siê wa¿ny.Istotnie, skompletowana wiedza porucznika Gumowskiego i jego podw³adnych wrekordowo krótkim czasie pozwoli³a stwierdziæ, i¿ owym zachwycaj¹co piêknymmê¿czyzn¹ jest niejaki Z³oty Miecio, wspó³pracuj¹cy œciœle, acz niezbyt jawnie,z jednym z najpotê¿niejszych rekinów czarnego rynku.Rekin mieszka³ wkosztownej willi na Goszczyñskiego, posiada³ rodzaj monopolu na najwiêkszetransakcje walutowe w kraju i nic mu nigdy nie mo¿na by³o udowodniæ.Niemniejmajor Fertner wiadomoœciami poczu³ siê w pewnym stopniu usatysfakcjonowany.- A wiêc jednak wszystko siê ³¹czy! - rzek³ z triumfem, przekopawszy siê przezg¹szcz niepewnych informacji, plotek i domys³Ã³w, po czym zwo³a³ nastêpn¹ naradêprodukcyjn¹.Jej uczestnicy, ci sami, co poprzednio, od pocz¹tku wmieszani wsprawê, chciwie czytali wszelkie raporty, byli wiêc zorientowani w temacie nabie¿¹co.Na naradzie porucznik Pietrzak zrelacjonowa³ dociekania, prowadzone na baziejego wcieleñ i rezultaty okaza³y siê rewelacyjne.Szczegó³y potrójnegoprzestêpstwa sta³y siê nagle jasne i major dozna³ przyp³ywu natchnienia.Zatem, w porz¹dku chronologicznym, musia³o byæ tak - zreasumowa³, bardzozadowolony: - ktoœ zaczyna przemycaæ walutê.Byæ mo¿e najpierw w³asn¹, potemw³asnej mu brakuje, wiêc zaczyna kraœæ.Okrada Kokosz¹, okrada tego, jak mutam, Lenarczyka, okrada jeszcze parê osób, które siedz¹ cicho i my nic o tymnie wiemy.Nastêpnie zaczyna okradaæ waluciarzy, podstawiaj¹c im Dutkiewicza167i wynajmuj¹c dwóch bandziorów.Zwracam wam uwagê, ¿e ma znakomite rozeznanie,celuje wy³¹cznie w rozmaitych kanciarzy, i id¹c tylko po jego œladachmoglibyœmy dodatkowo zebraæ ca³kiem niez³y plon.- Te¿ mi to przysz³o do g³owy - mrukn¹³ porucznik Gumowski.- Waluciarzy cholera bierze - ci¹gn¹³ major.- Dutkiewicz im podpada.Równie¿wynajmuj¹ dwóch bandziorów, mo¿liwe nawet, ¿e tych samych, bo Dutkiewicz ichrozpozna³.- Ma³o prawdopodobne - wtr¹ci³ kapitan Ró¿ewicz.-Raczej kogoœ z obstawy.Obstawa mog³a mu wpaœæ w oko przy tych wszystkich transakcjach.- Mo¿liwe.Tych dwóch musimy znaleŸæ za wszelk¹ cenê.Notowanych sprawdziliœmyju¿ prawie wszystkich, niewiele zosta³o.Niezale¿nie od tego szukamy w bran¿y.Mamy Z³otego Miêcia, trzeba go bêdzie przycisn¹æ.Te jego odciski palców ju¿ wkoñcu masz czy nie?Porucznik Gumowski westchn¹³ ciê¿ko.- Dziœ odes³a³em do laboratorium.Nied³ugo bêdziemy mieli piêkny komplet, bomoje ch³opaki kradn¹ na potêgê.- Co kradn¹? - zainteresowa³ siê porucznik Wilczewski.- Przewa¿nie szklanki z lokali gastronomicznych.Ze szklanek naj³atwiej zdj¹æ.Poluj¹ na wszystkich waluciarzy, których jeszcze nie mamy w ewidencji.Porucznik Wilczewski podejrzliwie spojrza³ na swoj¹ szklankê z kaw¹.PorucznikGumowski zauwa¿y³ spojrzenie.- Podrzucaj¹ potem z powrotem - uspokoi³ go.- Trochê myl¹ lokale, ale razemiloœæ siê zgadza.- Dalej - rzek³ major.- £ysy Wiktor, czyli niejaki Stefan Krzaczkiewicz.Tezamazane œlady na dolarach Rokosza nale¿¹ do niego.Co to za jakiœ œwiêty,Miko³aj?Porucznik Gumowski z niesmakiem pokrêci³ g³ow¹.168- Taki œredni pomagier bez sta³ego zwierzchnika.Czasem pracuje na w³asn¹ rêkê,a czasem dla kogoœ.Wyj¹tkowo wredny typ.Tê forsê Rokosza mia³ w rêku, topewne, ale niech skisnê, jeœli mu j¹ odes³a³.- Trzeba go bêdzie trochê popytaæ.Dalej.Ta ca³a impreza musia³a mieæ szefa,ktoœ to wszystko zorganizowa³.Obawiam siê, ¿e do szefa dotrzemy na koñcu,niemniej szukamy go ró¿nymi drogami.- Miêdzy nami mówi¹c, mnie tu pasuje Chmielewska -zakomunikowa³ stanowczokapitan Ró¿ewicz.-Niemo¿liwe, ¿eby nie mia³a w tym swojego udzia³u.Wszystkosiê krêci dooko³a niej, waluciarze wywêszyli j¹ od razu.Ja bym od niej oka nieoderwa³.Major pokrêci³ g³ow¹.Co do odrywania oka zgodzi³ siê z kapitanem, ale, ogólniebior¹c, by³ innego zdania.Dziobaty za wycieraczk¹ œwiadczy³, ¿e sprawcy nale¿yszukaæ w moim otoczeniu, nie mog³am to jednak byæ ja.- Nie sugerujmy siê - powiedzia³ ostrzegawczo.- Za du¿o wychodzi na jaw dziêkiinformacjom od niej.Nie usi³uje wprowadzaæ nas w b³¹d, bo jak dot¹d, wszystkosiê potwierdza.Mam pewien pomys³.- Ja te¿ mam - przerwa³ kapitan z uporem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl