[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odepchnê³a go delikatnie.- Nie, nie tak - wyszepta³a.- Nie k³adŸ siê na mnie, bo pêknê albo zrobi misiê niedobrze.Lepiej zróbmy to tak.Oplot³a palcami jego wielki twardy korzeñ.PóŸniej, kiedy by³o ju¿ powszystkim, po³o¿yli Ró¿owe Motyle miêdzy swymi spoconymi cia³ami, ¿eby j¹ogrzaæ, i przespali we trójkê do rana, spleceni nogami i oddechami.Do uszu St¹paj¹cego po Piasku dotar³o huczenie z W¹wozu Wiecznego Grzmotu.Wsta³ i poszed³ do groty kap³ana, lecz tym razem, choæ by³o tam równie ciemnojak poprzednio, wszystko widzia³.Odnalaz³ w sobie moc - nie mia³ pojêcia gdzieani w jaki sposób - widzenia bez pomocy oczu i bez œwiat³a.Jaskinia ci¹gnê³asiê przed nim i na boki, wype³niona pogruchotanymi blokami skalnymi.Szed³ naprzód i w górê.Stopniowo robi³o siê coraz bardziej sucho, pod nogamimia³ skrusza³¹ glinê.U sklepienia wisia³y kamienne sople, identyczne wyrasta³ymu pod nogami, tak ¿e mia³ wra¿enie, jakby znalaz³ siê we wnêtrzu gigantycznejpaszczy.Po pewnym czasie kamienne zêbiska znik³y; pozosta³ tylko glinianyjêzyk i coraz bardziej zwê¿aj¹cy siê prze³yk.Wreszcie ujrza³ ³o¿e kap³ana,otoczone szkieletami darów; kap³an usiad³, ¿eby mu siê lepiej przyjrzeæ.- Wybacz mi - powiedzia³ St¹paj¹cy po Piasku.- Jesteœ g³odny, a ja niczego cinie przynios³em.Wyci¹gn¹³ rêce i spostrzeg³ ze zdumieniem, ¿e w jednej trzyma ociekaj¹cy miodemplaster, w drugiej zaœ garœæ t³ustych larw zlepionych miodem.Kap³an zuœmiechem przyj¹³ dar, po czym schyli³ siê, spoœród zalegaj¹cych posadzkê koœciwybra³ czaszkê jakiegoœ zwierzêcia i poda³ j¹ St¹paj¹cemu.Czaszka by³a stara i wyschniêta, lecz rêce kap³ana pozostawi³y na niej œladyœwie¿ej krwi.Krew przywróci³a jej ¿ycie: na oczach St¹paj¹cego czaszka sta³asiê wilgotna i œwie¿a, pojawi³a siê na niej sieæ b³êkitnych ¿y³, warstwamiêœni, wreszcie skóra i sierœæ.Trzyma³ w rêkach g³owê wydry.Oczy, wilgotne i¿ywe, wpatrywa³y siê w jego twarz.Ujrza³ w nich rzekê, w której wydra przysz³a na œwiat; woda ciurka³a obokspl¹drowanego ula, sp³ywa³a ni¿ej, miêdzy wzgórza, d¹¿¹c ku prawdziwejpowierzchni planety, przewala³a siê z hukiem przez W¹wóz Wiecznego Grzmotu, bywreszcie zwolniæ i rozlaæ siê dostojnie na ³¹komorzu.Ujrza³ wyprê¿one w locieczaple siwe i bia³e oraz ¿Ã³³te ¿aby walcz¹ce miêdzy sob¹ o dostêp do powietrza,a tak¿e, przez warstwê wolno p³yn¹cej zielonkawej wody, zupe³nie jakby sam siêw niej zanurzy³, dwadzieœcia stóp ni¿ej, wœród kamieni, ¿wiru i przyniesionegoz gór piasku, smuk³¹ sylwetkê wydry.Ciemnobr¹zowe, niemal czarne zwierz¹tkosunê³o niczym w¹¿, by nagle fikn¹æ koz³a i pokazaæ krótkie, mocno pracuj¹ce³apy.- Co?.- wymamrota³.- Co siê sta³o?Ró¿owe Motyle wierci³a siê niecierpliwie u jego boku.Na pó³ œpi¹c pomóg³ jejdosiêgn¹æ matczynej piersi, a sam po³o¿y³ rêkê na drugiej.By³o mu zimno.Wróci³ myœlami do snu, ale jeszcze nie skoñczy³ œniæ.Sta³ nad szeroko rozlan¹ rzek¹ po kostki w b³ocie.S³oñce jeszcze nie wzesz³o,ale gwiazdy ju¿ zaczê³y blakn¹æ.Poranny wiatr tworzy³ na powierzchni wodydrobne fale, które sunê³y a¿ na skraj œwiata.Razem z nim byli Szybkie Stopy,stary Krwawi¹cy Palec, Jadalne Liœcie, S³odkousta oraz Rozko³ysane Ga³êzieCedru.Zza jego pleców wyszli dwaj mê¿czyŸni.Wiedzia³ o tym, ¿e mieszkañcy ³¹komórznie dopuszczali m³odzieñców do kobiet tak d³ugo, a¿ ogieñ z gór potwierdzi³ ichmêskoœæ, znacz¹c bliznami uda i grzbiety.Ci mieli takie blizny, a tak¿ezakrêcone w³osy, nadgarstki obwi¹zane traw¹ i girlandy bia³ych kwiatów naszyjach.Ten z pokiereszowan¹ g³ow¹ zaintonowa³ pieœñ, ale po chwili umilk³.St¹paj¹cy spostrzeg³, ¿e Szybkie Stopy zorientowa³ siê, i¿ mê¿czyzna patrzy naniego; Szybkie Stopy cofn¹³ siê o krok, straci³ grunt pod nogami, zanurzy³ siê,wystawi³ g³owê nad powierzchniê, ale ludzie o cia³ach pokrytych bliznamichwycili go i ponownie wepchnêli pod wodê.Walczy³ coraz s³abiej, St¹paj¹cy zaœ- doskonale zdawa³ sobie sprawê, ¿e to tylko sen, który œni u boku SiedmiuOczekuj¹cych Dziewcz¹t - pomyœla³, ¿e na miejscu Szybkich Stóp uda³by martwego,by tamci pozwolili mu wyp³yn¹æ na powierzchniê.Tymczasem Szybkie Stopyprzesta³ siê miotaæ, mu³, który jego wierzgaj¹ce nogi podnios³y z dna, odp³yn¹³z pr¹dem.Wszystkie cztery koñczyny unosi³y siê bezw³adnie w przezroczystejwodzie, d³ugie w³osy falowa³y jak wodorosty.St¹paj¹cy ze snu ruszy³ w jegostronê, wysoko podnosz¹c stopy i stawiaj¹c je tak ostro¿nie, ¿e prawie nie by³os³ychaæ plusku.Spojrza³ na blad¹, pozbawion¹ wyrazu twarz pod wod¹, a wtedyoczy otworzy³y siê raptownie, b³ysnê³a w nich straszliwa udrêka, która jednakszybko zgas³a, oczy zmêtnia³y i przesta³y cokolwiek widzieæ.St¹paj¹cy nie móg³ z³apaæ tchu.Usiad³, dr¿¹c jak w gor¹czce ³apa³ powietrzeszeroko otwartymi ustami, na piersi czu³ nieznoœny ciê¿ar.Niemal natychmiastwsta³, by wystawiæ g³owê nad wodê, której nigdzie nie by³o ani œladu.SiedemOczekuj¹cych Dziewcz¹t poruszy³a siê niespokojnie, Ró¿owe Motyle obudzi³a siê irozp³aka³a.Wspi¹³ siê na niewysoki pagórek.Tak jak w jego œnie, s³oñce w³aœnie szykowa³osiê do pojawienia nad horyzontem, toruj¹c sobie drogê ró¿owofioletowym blaskiemniewidocznej jeszcze twarzy.Kiedy Siedem Oczekuj¹cych Dziewcz¹t zaspokoi³a pragnienie wod¹ z rzeki iprzystawi³a niemowlê do piersi, wyjaœni³ jej znaczenie swego snu:- Szybkie Stopy wpad³ na ten sam pomys³ co ja.Postanowi³ udawaæ martwego, aleludzie z ³¹komorza przejrzeli podstêp i.- wzdrygn¹³ siê.- Sam powiedzia³eœ, ¿e straci³ grunt pod nogami, wiêc pewnie i tak by uton¹³.- Chyba tak.- Pójdziesz dzisiaj na polowanie? Wci¹¿ nie masz odpowiedniego daru, a poniewa¿zesz³ej nocy nie spa³eœ przy drzewie, mo¿esz przenocowaæ tam dzisiaj.- Nie wydaje mi siê, ¿eby kap³an oczekiwa³ ode mnie kolejnego daru - powiedzia³z namys³em St¹paj¹cy.- Do tej pory mia³em wra¿enie, ¿e mi nie pomaga, terazjednak wiem ju¿, ¿e sen, który przyœni³ mi siê w grocie, nawiedzi³ mnie za jegospraw¹, podobnie jak ten dzisiejszy.Najprawdopodobniej ludzie z ³¹komorzapojmali moich.Siedem Oczekuj¹cych Dziewcz¹t mocniej przycisnê³a dziecko do piersi i odwróci³awzrok.- Daleko st¹d do bagien.- wyszepta³a.- Owszem, ale sen podpowiedzia³ mi, w jaki sposób mogê siê tam szybko dostaæ.Stan¹³ na brzegu niewielkiego strumienia, który mia³ siê zamieniæ w ogromn¹rzekê, i spojrza³ w nurt.Woda by³a krystalicznie czysta, mog³a mu siêgn¹ænajwy¿ej do bioder.Na piaszczystym dnie le¿a³y kamienie.Wskoczy³ dostrumienia.Wartka woda porwa³a go natychmiast
[ Pobierz całość w formacie PDF ]