do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tobie pêknie krêgo­s³up, kiedywysi¹dziemy, ty ³garzu.- Czy czujesz, jak puszcza ci szyja? - zapyta³ Johnny z szel­mowskim uœmiechem.- Ach, ty k³amczuchu!Wirowali szybciej i szybciej, a kiedy przemknêli ko³o opera­tora po raz któryœ- dziesi¹ty? piêtnasty? - Johnny poca³owa³ j¹; wózek krêci³ siê, przyciskaj¹cdo siebie ich usta, i czyni³ poca­³unek gorêtszym, bardziej podniecaj¹cym,bardziej gwa³tow­nym.A póŸniej karuzela zaczê³a zwalniaæ, stuk ³añcucha ucich³i chwiejny wózek powoli, niechêtnie, stan¹³.Wysiedli.Sara z³apa³a go za kark.- Maleñkie pêkniêcie, oœle - szepnê³a.W³aœnie mija³a ich gruba kobieta w luŸnych niebieskich spod­niach i butach nap³askim obcasie.Wskazuj¹c kciukiem Sarê, Johnny powiedzia³:- Proszê pani, ta dziewczyna mnie napastuje.Gdyby spotka­³a pani policjanta,proszê go powiadomiæ, dobrze?- Wy m³odzi myœlicie, ¿e jesteœcie tacy m¹drzy.- Gruba ko­bieta wzgardliwiewzruszy³a ramionami.Potoczy³a siê w stronê namiotu do gry w bingo, mocniej ni¿do tej pory œciskaj¹c pod pach¹ torebkê.Sara nie mog³a opanowaæ œmiechu.- Jesteœ niemo¿liwy.- I Ÿle skoñczê - zgodzi³ siê Johnny.- Mama zawsze mi to powtarza³a.Szli ramiê przy ramieniu wœród stoisk, czekaj¹c, kiedy œwiat przed ich oczami iu ich stóp przestanie siê niespokojnie poru­szaæ.- Twoja mama jest bardzo religijna, prawda? - zapyta³a Sara.- Stuprocentowa baptystka - rzek³ Johnny.- Ale jest w po­rz¹dku.Panuje nadsob¹.Kiedy przyje¿d¿am do domu, nie mo­¿e siê powstrzymaæ, by nie podsun¹æ miparu rozpraw, tak¹ ma ju¿ naturê.Tata i ja pogodziliœmy siê z tym.Kiedyœdowcipko­wa³em sobie z niej - pyta³em, z kim Kain mia³ mieszkaæ w Nod, jeœlijego tata i mama byli pierwszymi ludŸmi na ziemi, i tak da­lej - ale doszed³emdo wniosku, ¿e to zbyt z³oœliwe, i da³em so­bie spokój.Dwa lata temu myœla³em,¿e Eugene McCarthy mo­¿e zbawiæ œwiat, a u baptystów przynajmniej Chrystus niekan­dyduje na prezydenta.- Twój ojciec nie jest religijny? Johnny rozeœmia³ siê.- Nic o tym nie wiem, ale na pewno nie jest baptyst¹.- I po chwili namys³udoda³: - Jest cieœl¹ -jakby to wszystko wyjaœ­nia³o.Sara uœmiechnê³a siê.- A co by powiedzia³a twoja mama, gdyby wiedzia³a, ¿e spotykasz siê z upad³¹katoliczk¹?- Poprosi³aby, ¿ebym zaprosi³ ciê do domu - odpowiedzia³ natychmiast Johnny.-¯eby mog³a ci podrzuciæ kilka rozpraw.Stanêli, ci¹gle trzymaj¹c siê za rêce.- A chcia³byœ zabraæ mnie do domu? - zapyta³a, przygl¹da­j¹c mu siê uwa¿nie.D³uga, sympatyczna twarz Johnny'ego pozosta³a powa¿na.- Tak.Chcia³bym, ¿ebyœ ich pozna³a.- Dlaczego?- Przecie¿ wiesz dlaczego - rzek³ cicho.Serce Sary przepe³ni³a radoœæ.Mocno œcisnê³a jego rêkê.- Och, Johnny, tak ciê lubiê.- A ja wiêcej ni¿ lubiê - odpowiedzia³ powa¿nie.- Zabierz mnie na diabelski m³yn - rozkaza³a nagle, szczê­œliwa i uœmiechniêta.Nie bêdzie wiêcej o tym rozmawiaæ, póki nie znajdzie szansy, by spokojniepomyœleæ, odkryæ, do czego to mo¿e prowadziæ.- Chcê siê wznieœæ wysoko, ¿ebyzobaczyæ ca³¹ okolicê.- Mogê ciê na górze poca³owaæ?- Nawet dwa razy.Jeœli bêdziesz wystarczaj¹co szybki.Da³ siê doprowadziæ dobiletera i odda³ mu drug¹ dolarówkê.- Kiedy by³em w liceum, zna³em jednego dzieciaka pracuj¹­cego w lunaparku i tendzieciak opowiada³ mi, jak to operatorzy diabelskich m³ynów s¹ przewa¿niepijani w trupa i zostawiaj¹ mnóstwo ró¿noœci.- IdŸ do diab³a - przerwa³a mu Sara pogodnie.- Nikt nie ¿y­je wiecznie.- Ale ka¿dy próbuje, zauwa¿y³aœ to - stwierdzi³ Johnny, wsiadaj¹c za ni¹ doko³ysz¹cej siê gondoli.Na górze ca³owa³ j¹ kilka razy; paŸdziernikowy wiatr roz­wiewa³ im w³osy, a podnimi rozci¹ga³o siê weso³e miasteczko, œwiec¹c w ciemnoœci jak tarcza zegara.4Po diabelskim m³ynie poszli na zwyk³¹ karuzelê, chocia¿ Johnny powiedzia³ jejzgodnie z prawd¹, ¿e czuje siê jak koñska dupa.Ze swoimi d³ugimi nogami móg³dos³ownie staæ okra­kiem nad ka¿dym z gipsowych koni.Sara odpar³a na toz³oœli­wie, ¿e w jej liceum by³a pewna dziewczyna, która mia³a s³abe serce,tylko nikt nie w i e d z i a ³, ¿e ma s³abe serce, i ta dziew­czyna posz³a zeswoim ch³opakiem na karuzelê, i.- Któregoœ dnia po¿a³ujesz - ostrzeg³ j¹ Johnny najzupe³niej szczerze.-PrzyjaŸñ oparta na k³amstwie nie prowadzi do ni­czego.Poca³owa³a go bardzo mocno.Po karuzeli odwiedzili gabinet luster - i by³ to bardzo dobry gabinet luster.Sarze przypomina³ Something Wicked This Way Comes; u Bradbury'ego ma³astaruszka, nauczycielka, omal nie zgubi³a siê w takim gabinecie.Widzia³aJohnny'ego, spaceruj¹­cego po którejœ z sal, jak do niej macha.KilkunastuJohnnych, kilkanaœcie Sar.Mijali siê wzajemnie, pojawiali siê, znikali.Skrêci³a kilka razy w lewo, potem kilka razy w prawo, uderzy³a nosem wprzezroczyst¹ szybê i wybuchnê³a nerwowym œmie­chem.Reakcja klaustrofobiczna.Jedno z luster zmieni³o j¹ w przysadzistego tolkienowskiego krasnoluda, inne wapoteozê smuk³ej nastolatki o pó³kilometrowych nogach.W koñcu wyszli na dwór [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl