do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz, kiedy wszystkie liście już opadły, nagie drzewa wyglądały ponuro i obco.Robin pożałowała, że nie wzięła rękawiczek.Idąc chodnikiem, obejrzała się na obcy samochód.Okno od strony kierowcy zaczęło się opuszczać; lecz nie otworzyło się do końca.Wpatrywała się w szybę, usiłując rozpoznać siedzącego w aucie człowieka, ale akurat wyjrzało słońce i jego odbicie oślepiło ją.Nagle z okna wysunęła się w jej stronę trzymająca coś ręka.Przestraszona Robin zaczęła biec przed siebie.Samochód ruszył za nią z rykiem silnika.Gdy już jej się zdawało, że w nią uderzy, zrobił gwałtowny zakręt i znikł w głębi ulicy.Robin z płaczem rzuciła się na przełaj przez trawnik i nacisnęła dzwonek do drzwi sąsiadów.38Joe Palumbo skończył swoje zadanie w Cresskill i stwierdził, że jest dopiero wpół do dziesiątej.Był zaledwie o parę minut drogi od Alpine, postanowił więc skorzystać z okazji i odwiedzić Dolly Bowles, opiekunkę, która zeznawała w sprawie Reardona.Na szczęście miał w notatniku jej numer telefonu.Gdy zadzwonił i przedstawił jej się jako agent dochodzeniowy prokuratury okręgowej w Bergen, Dolly zareagowała dość nieufnie.Kiedy jednak wyjaśnił, że to Kerry McGrath, pełniąca funkcję zastępcy prokuratora, jest zainteresowana jej zeznaniami, lody zostały przełamane.Dolly powiedziała, że zna panią McGrath z prasy, z niedawnego procesu mężczyzny, który zamordował swoją szefową, i że bardzo się cieszy, iż sprawiedliwość zwyciężyła.Opowiedziała Joemu straszną historię z dzieciństwa, kiedy to wraz z matką zostały skrępowane i okradzione we własnym domu przez bandytę.- Cieszę się, że to właśnie pan i pani McGrath chcecie ze mną rozmawiać o tamtej nocy.- No cóż - powiedział Joe - na razie sam chętnie z panią pogadam.Kerry prawdopodobnie zgłosi się później.Nie odpowiedziała od razu.Palumbo nie mógł wiedzieć, że Dolly znów ujrzała w wyobraźni drwiącą minę przesłuchującego ją Franka Greena.- Wolę jednak - powiedziała z godnością - aby pani Kerry McGrath porozmawiała ze mną osobiście.Poczekam, aż znajdzie czas.39Kerry dotarła do sądu za kwadrans dziesiąta, znacznie później niż zwykle.Przewidując, że może mieć z tego powodu nieprzyjemności, zadzwoniła do biura i uprzedziła, że musi załatwić sprawy służbowe na mieście.Frank Green co dzień punktualnie od siódmej siedział za swym biurkiem.Wszyscy z tego pokpiwali, ale on najwyraźniej był przekonany, że cała załoga musi mu towarzyszyć na pokładzie.Kerry zdawała sobie sprawę, że gdyby dowiedział się, jakie to „sprawy służbowe” zatrzymały ją dziś rano, nie miałaby lekkiego życia.Gdy naciskała kod cyfrowy przy drzwiach, recepcjonistka uprzedziła:- Kerry, szef cię oczekuje.A niech to szlag, pomyślała Kerry.Wchodząc do jego biura, od razu wyczuła, że wcale nie jest zły.Znała Franka Greena od tylu lat, że jego nastroje nie były dla niej żadną tajemnicą.Jak zwykle, zaczął prosto z mostu.- Kerry, z Robin wszystko w porządku.Jest teraz u pani Weiser.Naprawdę, nic jej się nie stało.- A co mogłoby się stać? - wykrztusiła Kerry przez ściśnięte gardło.- Właściwie to nie bardzo wiadomo.Robin mówiła, że wyjechałaś z domu wpół do siódmej.- Przy tych słowach w oczach Greena zabłysła iskierka ciekawości.- Zgadza, się.- Kiedy Robin wychodziła do szkoły, zauważyła po drugiej stronie ulicy jakiś obcy samochód.Gdy weszła na chodnik, szyba od strony kierowcy lekko się uchyliła i wyciągnęła się ręka z jakimś przedmiotem.Robin nie rozpoznała, co to było i nie dojrzała twarzy kierowcy.Samochód nagle ruszył ostro w jej kierunku.Myślała, że ją potrąci, ale zakręcił nagle i odjechał w drugą stronę.Robin pobiegła do sąsiadów.- I jest tam teraz? - Kerry opadła na krzesło.- Tak.Możesz do niej zadzwonić albo nawet pojechać, jeśli to konieczne.Zastanawiam się, czy to wybujała wyobraźnia Robin, czy ktoś naprawdę próbował ją nastraszyć.A właściwie to ciebie.- Nie rozumiem dlaczego?- Bywały już takie wypadki, zwłaszcza po głośnych sprawach.A ty właśnie wygrałaś proces, o którym się publicznie mówiło.Facet, którego skazali, to element, ma krewnych i znajomych, a dobrze wiesz, jaka solidarność panuje w tym środowisku.- Odniosłam wrażenie, że jego rodzina to przyzwoici ludzie - powiedziała Kerry.- A co do twojej pierwszej hipotezy, to zapewniam cię, że Robin nie fantazjuje.Nie mogłaby zmyślić niczego podobnego.- Zawahała się.- Chociaż.pierwszy raz wyprawiłam ją samą do szkoły, a przed wyjściem sto razy kładłam jej w uszy, co ma robić, a czego się wystrzegać.- Zadzwoń z mojego aparatu - zaproponował Green.Robin podniosła słuchawkę już po pierwszym dzwonku.- Wiedziałam, mamo, że to ty dzwonisz.Już jest fajnie.Chciałabym iść do szkoły.Pani Weiser mnie odwiezie.I pamiętaj, że dzisiaj wieczorem idziemy na Halloween [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl