do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuł, Ŝe niemoŜe dopuścić do tego, aby ten człowiek przesylabizował go, zaczął się zastanawiać, moŜeuśmiechnął się albo gwizdnął ze zdziwienia.Czuł się odpowiedzialny za ten wiersz, jakby samgo napisał.Odwrócił się i ruszył z powrotem.Nancy zatrzymała się, aby obwąchać jakieś kretowisko, Ayscue zaś bezszelestnie szedłprzez łąkę, a więc Ŝadne dźwięki nie zwiastowały jego nadejścia tym osobom, które podczasjego dziesięciominutowej nieobecności mogły zakraść się do domku.Ktoś rzeczywiście wykorzystał okazję.Brian Leonard w nienagannie odprasowanympolowym mundurze opierał się w niedbałej, lecz sztywnej pozie o ścianę przy oknie.Drzwiszafy, zazwyczaj zamknięte na klucz, a przed chwilą pchnięte przez niego gwałtownie,otwierały się powoli z Ŝałosnym skrzypem.- Czołem, Willie - powiedział.- Właśnie chciałem.Ayscue podszedł do szafy i zamknął ją swym kluczem.Spojrzał na Leonarda.Nigdy jeszcze jego twarz nie wydała mu się tak bardzo lśniąca,ziemista i pociemniała od podskórnego zarostu.Nancy weszła, znieruchomiała i warknęłacicho, ale na znak Ayscue’a ruszyła do kosza, w którym usadowiła się ze stęknięciemniezadowolenia.- Co? Co chciałeś zrobić?- Chciałem.Pozwolisz, Ŝe usiądę? Dziękuję.Chyba mogę być z tobą szczery.- No, chyba.Nie masz innego wyjścia.- Rzeczywiście.OtóŜ jako oficer bezpieczeństwa w tej jednostce prowadzę pewnebadania.- Właśnie zauwaŜyłem.W dość lekkomyślny sposób.Mój ordynans, ja, albo ktokolwiekinny mógł cię przyłapać.Trafiło na mnie.- Zająłem się twoim ordynansem.Kazałem mu załatwić dla mnie pewną sprawę -powiedział Leonard z nagłą pewnością siebie.- I widziałem, jak wychodzisz z psem.W tejpracy trzeba liczyć na łut szczęścia.- Niekoniecznie.A w ogóle, to co chciałeś tu znaleźć?- Nie zawsze wiadomo z góry, czego się szuka.- Czy naprawdę znalazłeś coś, co mogłoby cię zainteresować jako oficerabezpieczeństwa tej jednostki?- Jeszcze nie.Dopiero zacząłem szukać.- Dlaczego wybrałeś właśnie mój pokój?- Wcale go nie wybrałem.To znaczy, dokonuję wyrywkowych kontroli wszystkichmiejsc zakwaterowania.Akurat przyszła kolej na ciebie.- No, dobrze.Ale dlaczego nie mogłem być przy tym obecny?- Takie uprzedzanie odebrałoby kontroli cały sens.- CzyŜby? Myślałem, Ŝe twoja naczelna zasada nakazuje ci uprzedzać wszystkich otym, co knujesz, bo dzięki temu moŜesz obserwować ich reakcje.Wydawało się, Ŝe owo filaktologiczne stwierdzenie stanowiło dla Leonarda wielkiwstrząs.Z urazą powiedział:- To nie to samo.- No cóŜ, ty się na tym znasz, a nie ja.Ale nie chodziło mi nawet o uprzedzenie.MogłeśprzecieŜ przyjść któregoś ranka, kiedy tu byłem, i od razu przeszukać pokój.Wtedy niemiałbym czasu, Ŝeby zjeść moje instrukcje z Tirany.- Masz rację.Nie pomyślałem o tym.Ayscue natychmiast odpręŜył się.- Przydałby ci się urlop, Brian.Wszystkim nam by się przydał.- Wiem.Przepraszam, Ŝe cię zdenerwowałem.Taka juŜ jest moja praca.- W porządku.A propos, jak udało ci się otworzyć tę szafę?- Mam wytrychy - powiedział Leonard.Nie dodał, Ŝe nie umiał otworzyć nimi nawetszuflady własnej gotowalni i Ŝe pozostawiwszy w róŜnych zamkach w całym obozie odłamanekawałki kilku z nich, postanowił nie uŜywać ich juŜ więcej.- Ale niezbyt dobrze sobie z nimiradzę - jego głos na samą myśl o tym stał się ostrzejszy - i byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyśsam ją otworzył.- A nie zajrzałeś jeszcze do środka?- Właśnie chciałem, kiedy wszedłeś.- Och, w takim razie mam prawo odmówić otworzenia i pozwolić ci, abyś sam to zrobił.Niniejszym korzystam z tego prawa.Leonard wstał z łóŜka, na którym siedział, i podszedł do Ayscue’a i do szafy.- W grę wchodzi bezpieczeństwo państwa - powiedział - w związku z czym nie maszprawa na cokolwiek mi zezwalać ani czegokolwiek zabraniać.Jeśli mnie do tego zmusisz, tozaaresztuję cię i odstrzelę zamek.Rozkazuję ci otworzyć tę szafę.- W środku są tylko moje osobiste rzeczy.- W takim razie dochowam tajemnicy.Po chwili namysłu Ayscue otworzył szafę.W dwie minuty później Leonard mówił:- Jeden garnitur cywilny, trzy koszule cywilne, trzy pary skarpetek cywilnych, siedemkrawatów cywilnych.To juŜ chyba wszystko.- Nie będziesz szukać ukrytych szuflad i podwójnych ścianek?- Nie.Sam wiesz, Ŝe nie mógłbyś ich zainstalować, nie zwracając tym czyjejś uwagi.Awięc.Dokąd chodzisz w tym ubraniu?- Do miasta.- Po co? Obiecuję, Ŝe dotrzymam tajemnicy.- Tego nie mogę ci powiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl