do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypuszczalnie ludzie posiadaliby takie futra, jakie mają dzisiaj, nawet gdyby Tibbets nie spuścił tej bomby.Z pewnością jednak dzięki niemu stało się to możliwe dużo szybciej.Sierociniec ogłosił, że potrzebuje kogoś władającego Kanka-bońskim, kto mógłby służyć jako tłumacz.Zgłosił się pewien stary pijaczyna, drobny złodziejaszek, czystej rasy biały, który był — co zdumiewające — dziadkiem dziewczynki o najjaśniejszej skórze.Jako chłopak szwendał się po dżungli w poszukiwaniu wartościowych minerałów spędził trzy lata wśród Kanka-bonów.To on wprowadził ojca Fitzgeralda do plemienia, zaraz po tym jak ksiądz przybył z Irlandii.Sam pochodził z wyśmienitego rodu i nazywał się Domingo Quezeda.Jego ojciec był szefem katedry filozofii Centralnego Uniwersytetu w Quito.Gdyby tylko współcześni ludzie mieli do tego skłonności, mogliby uważać się za potomków długiej linii arystokratycznych hiszpańskich intelektualistów.Kiedy byłem chłopcem w Cohoes i nie mogłem w życiu naszej małej rodziny znaleźć niczego, z czego można być dumnym, matka powiedziała mi, że w moich żyłach płynie krew francuskiej szlachty.Gdyby nie Rewolucja, mówiła matka, żyłbym prawdopodobnie w jakimś chateau królującym nad rozległą posiadłością.Poza tym, twierdziła, byłem dzięki niej spokrewniony w jakiś sposób z Carterem Braxtonem, jednym z sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości.Z racji płynącej w mych żyłach krwi powinienem, mówiła matka, nosić głowę wysoko w górze.Pomyślałem, że to wspaniale.Postanowiłem zatem przeszkodzić piszącemu na maszynie ojcu i zapytać go, co dziedziczę po jego rodzinie.Nie miałem wówczas pojęcia, czym jest sperma, więc przez kilka lat nie potrafiłem zrozumieć jego odpowiedzi.— Chłopcze — powiedział ojciec — pochodzisz z długiej linii stanowczych, zaradnych mikroskopijnych kijanek, z których każda wygrała swój wyścig.Stary Quezeda, śmierdzący niczym wojenne pobojowisko, powiedział dziewczynkom, że powinny słuchać się tylko jego, co zresztą łatwo było im przyjąć, jako że był dziadkiem jednej z nich i jedyną w ogóle osobą, która mogła się z nimi dogadać.Musiały wierzyć we wszystko, co mówił.Nie stać ich było na sceptycyzm, ponieważ ich nowe środowisko nie miało nic wspólnego z dżunglą.Z dżungli wyniosły wiele prawd, których gotowe były bronić dumnie i nieustępliwie, lecz żadna z tych prawd nijak nie pasowała do rzeczywistości Guayaquil; żadna, z wyjątkiem jednej klasycznej, fatalnej wiary rozpowszechnionej milion lat temu na terenie wielkich miast: Krewni nigdy nie chcą cię skrzywdzić.Quezeda, w gruncie rzeczy, pragnął wystawić dziewczynki na okrutne niebezpieczeństwa, związane ze złodziejskim i żebraczym rzemiosłem, a także — tak szybko, jak to będzie możliwe — na niebezpieczeństwa związane z uprawianiem prostytucji.Zamierzał uczynić to wszystko, by zaspokoić pragnienia swojego wielkiego mózgu, cierpiącego z głodu miłości własnej i alkoholu.Poza tym pragnął zostać człowiekiem zamożnym i znaczącym.Quezeda zabierał dziewczynki na spacery do miasta, w trakcie których — w co święcie wierzyły zakonnice z, sierocińca — miał oprowadzać je po parkach, katedrach, muzeach i tak dalej.Faktycznie zaś uczył je nienawiści do turystów, udzielał wskazówek, gdzie ich znaleźć i jak ich wykołować, a także tego, gdzie najchętniej trzymają swoje kosztowności.Uprawiali też grę polegającą na rozpoznawaniu policjantów wcześniej, niż policjanci mogli rozpoznać ich, oraz na zapamiętywaniu dobrych kryjówek w śródmieściu, na wypadek gdyby usiłował dopaść ich jakiś wróg.To „mydlenie oczu” trwało przez pierwszy tydzień pobytu dzieci w mieście.Potem dziadek Domingo Quezeda z dziewczynkami wyparowali jak kamfora, przynajmniej z punktu widzenia zakonnic i policji.Ów nikczemny, zgrzybiały przodek całej ludzkości umieścił dzieci na nabrzeżu, w pustym hangarze portowym należącym — tak się złożyło — do jednego z dwóch starszych wycieczkowych statków, z którymi miała rywalizować „Bahia de Darwin”.Hangar był pusty, ponieważ ruch turystyczny spadł do poziomu, który wyeliminował z biznesu stary statek.Przynajmniej dziewczynki miały siebie nawzajem.A oto, co sprawiało, że były zadowolone w ciągu pierwszych lat spędzonych na Santa Rosalii, zanim Mary Hepburn sprawiła im prezenty w postaci dzieci: Przynajmniej miały siebie nawzajem, a także swój własny język, swoje własne religijne wierzenia, swoje dowcipy, piosenki i tak dalej.A oto, co mogły zostawić swoim dzieciom na Santa Rosalii, kiedy wstępowały, jedna po drugiej, do błękitnego tunelu wiodącego w Zaświaty: zadowolenie, że ostatecznie ma się siebie nawzajem, kanka-boński język, kanka-bońską religię, kanka-bońskie kawały i piosenki.W dawnych pieskich czasach w Guayaquil stary Quezeda użyczał dziewczynkom swojego śmierdzącego ciała na eksperymenty, dzięki którym chciał nauczyć je na tyle, na ile to było możliwe w ich wieku, podstawowych sztuczek i pozycji przydatnych prostytutkom.Dziewczynki, rzecz jasna, potrzebowały pomocy, i to na długo przedtem, nim zaczął się kryzys ekonomiczny.Tak, a zakurzone okno hangaru, który był ich koszmarną szkołą, ukazywało widok na rufę „Bahii de Darwin”, zacumowanej tuż obok.Cóż, mało wiedziały o tym, że ten piękny, biały statek zostanie wkrótce ich arką Noego.Ostatecznie dziewczynki uciekły od starucha.Wciąż kradnąc i żebrząc rozpoczęły życie na ulicy.Ale z powodów, których nie potrafiły zrozumieć, coraz trudniej i trudniej było znaleźć turystów, aż w końcu zdawało się, że już nigdzie nie ma nic do jedzenia.Teraz głód był już tak silny, że zaczepiały dosłownie każdego, otwierając przy tym szeroko usta, przewracając oczami i wskazując na gardła, by pokazać, od jak dawna niczego już nie jadły.Późnym popołudniem pewnego dnia znalazły się w okolicach „El Dorado”, zwabione wrzawą wywołaną przez tłum.Odkryły, że tylne drzwi jakiegoś zamkniętego sklepu zostały wyłamane.Przez te drzwi wyszedł Geraldo Delgado, który właśnie zastrzelił Andrew MacIntosh i Zenjiego Hiroguchi.Weszły więc do wnętrza sklepu, a potem opuściły go frontowymi drzwiami.Znalazły się wewnątrz ogrodzenia ustawionego przez żołnierzy, me było zatem nikogo, kto mógłby przeszkodzić im w wejściu do „El Dorado”, gdzie zdały się na litość siedzącego przy barze Jamesa Waita.29.Tymczasem Mary Hepburn usiłowała w swoim pokoju popełnić morderstwo na sobie samej, leżąc na łóżku w polietylenowym worku po „sukni Jackie” nałożonym na głowę.Worek był już od środka całkowicie zaparowany i Mary wyobrażała sobie, że jest wielkim lądowym żółwiem leżącym na grzbiecie w parnej i wilgotnej ładowni starodawnego żaglowca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl