do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawaha³am siê.Wygl¹da³o na to, ¿e mia³ racjê, a poza tym nie mo¿na nie wierzyæs³owu honoru.W pope³nianiu pomy³ek, jak widaæ, jestem szczególnieutalentowana.— Dobrze — powiedzia³am smutnie.— Powiem panu.Gdyby nie to, ¿e istotnie przezd³ugi czas wierzy³am w praworz¹dnoœæ mojego tajemniczego nieznajomego, i gdybynie to, ¿e siê tak fatalnie r¹bnê³am, mo¿e pan byæ pewien, ¿e dzikimi wo³aminie wyci¹gn¹³by pan ze mnie ani jednego s³owa.Wyrecytowa³am mu d³ugie fragmenty ksi¹¿ki telefonicznej pe³na uczuæ bardzonieprzyjemnych.Skoñczy³am i spyta³am:— No i co?— No i nic.S¹dzê, ¿e teraz bêdzie pani chcia³a wróciæ do domu.Proszê bardzo,mo¿e pani to uczyniæ bez przeszkód.— Ale co pan, w duchy pan wierzy? Pan myœli, ¿e ja st¹d wyjdê bez ¿adnychinformacji od pana? Prêdzej wrosnê w to krzes³o, zapuszczê korzenie izakwitnê!— Co pani chce ode mnie us³yszeæ? — powiedzia³, uœmiechaj¹c siê ju¿ wyraŸnie.— Wszystko o tym cz³owieku! Kim jest, jak siê nazywa, gdzie mieszka, nie doœæna tym, ja go chcê zobaczyæ!— Domaga siê pani ode mnie rzeczy niemo¿liwych.Afera jeszcze nie jestskoñczona, g³Ã³wny bohater przebywa na wolnoœci i nikt nie ma prawa znaæ jegonazwiska.A tym bardziej pani, sama pani przyznaje, ¿e nie wiadomo, czego siêmo¿na po pani spodziewaæ.Mo¿e pani zarêczyæ, ¿e poznawszy jego danepersonalne, nie uczyni pani absolutnie nic?Zastanowi³am siê.Nie, nie mog³am zarêczyæ.Przeciwnie, mog³am zarêczyæ, ¿epope³niê nastêpne szaleñstwo.— Jedyne, czym mogê pani s³u¿yæ, to nazwiska osób jak najbardziejpraworz¹dnych, które pracowa³y dla dobra umi³owanego kraju, z g³Ã³wnym macheremna czele.Ju¿ je pani zreszt¹ s³ysza³a.— Czêœciowo.Na diab³a mi te nazwiska?— To bardzo sympatyczni ludzie.Jak siê to wszystko skoñczy, to bêdzie panimog³a ich poznaæ.— Nie chcê.Kicham na nich.— A oprócz tego mogê pani jeszcze doradziæ, ¿eby pani mo¿e zmieni³a obiektzainteresowañ.Klin klinem!A¿ podskoczy³am na krzeœle.— Czy mam rozumieæ, ¿e mi pan czyni awanse? — spyta³am z jadowit¹ uprzejmoœci¹.— Có¿, muszê przyznaæ, ¿e nawet jest pan w moim typie.— Na litoœæ bosk¹, ja jestem ¿onaty!.Bardzo pani¹ przepraszam, ale jamyœla³em o którymœ z tamtych panów.Niektórzy z nich s¹ wolni i doprawdy warcizajêcia.Proszê, przy wolnych mogê pani postawiæ krzy¿yki.Przyjrza³am siê niechêtnie kilku nazwiskom.— Mam wra¿enie, ¿e ju¿ gdzieœ widzia³am to miano — powiedzia³am w zamyœleniu.—To ten g³Ã³wny, prawda? Ale mo¿e mi siê wydaje.Raczy pan ju¿ skoñczyæ te krwawedowcipy, przyzwoita instytucja nie powinna siê naigrawaæ z doprowadzonych.Kiedy siê dowiem od pana tej upragnionej reszty?— Jak tylko pani najdro¿szy wróg znajdzie siê za kratkami.Zadzwoniê do pani.—i po chwili doda³ pó³g³osem: — Jeœli to jeszcze bêdzie potrzebne.— Nie mogê siê oprzeæ wra¿eniu, ¿e robi pan ze mnie balona du¿ej klasy —powiedzia³am ponuro i wsta³am z krzes³a.— Nie wiem, czemu mam to przypisaæ.Sadyzm zapewne, nic innego.Do widzenia panu.Nie ¿yczê panu spotkania zemn¹, je¿eli pan nie dotrzyma s³owa.— O koniecznoœci zachowania milczenia nie muszê pani chyba wspominaæ?— Nie musi pan.Grób to miêta w porównaniu ze mn¹.Czeœæ pracy.Wróci³am do domu tylko dlatego, ¿e to by³o jedyne miejsce, do którego mog³amwróciæ i do którego trafi³am zupe³nie automatycznie.Koniec œwiata nast¹pi³.Nie by³o co ukrywaæ: przegra³am piêkn¹, fascynuj¹c¹ grê.O, genialna duszo ukochanej przyjació³ki! Przysiêgam, ¿e ju¿ nigdy w ¿yciu niezlekcewa¿ê twoich ostrze¿eñ!.Dzieñ po dniu i godzina po godzinie t³umaczy³am sobie, ¿e powinnam byæzadowolona.Okropnie zadowolona.Wrêcz nies³ychanie zadowolona! Wykry³ampotê¿n¹ tajemnicê, zrobi³am zamieszanie, nawet jak na mnie, nadzwyczajne,cz³owieka, którego nienawidzê, spotka klêska.Czegó¿ wiêcej mog³abym sobie¿yczyæ?Nic nie pomaga³o.Na dnie g³upiego serca ci¹gle tkwi³ mi niezrozumia³y,gryz¹cy, cichy ¿al.Co z tego, ¿e zadzwoni³ telefon i ¿e odezwa³ siê w nim upragniony niegdyœg³os:— Joanna? Tu Janusz.— Jak siê masz — powiedzia³am, ze zdziwieniem stwierdzaj¹c, ¿e nie dostrzegam usiebie wybuchu radoœci.— Chcia³em siê dowiedzieæ, jak stoisz z samopoczuciem.Ostatnio wydawa³aœ misiê trochê nieswoja.Nieswoja!.Dobry Bo¿e, nieswoja!.Istotnie, w³aœciwe s³owo na okreœleniemojego stanu w owej koszmarnej scenie w hotelu.Nieswoja.Co z tego, ¿e znów siedzia³am w publicznym lokalu i patrzy³am w niebieskie oczyw opalonej twarzy, które uœmiecha³y siê do mnie? Co z tego, ¿e pani z ma³ointelektualnym g³osem przesta³a siê ci¹gn¹æ?Tañczy³am cudownego, angielskiego walca i ta niewzruszona przyjaŸñ ze mn¹ jakoœnie wydawa³a siê taka zupe³nie bezp³ciowa.! Co z tego?Na dnie beznadziejnie g³upiego serca zosta³ mi cichy, idiotyczny ¿al.Zdenerwowa³o mnie to wszystko do ostatecznoœci, wiêc zrobi³am pranie.¯eby siêbardziej zmêczyæ, p³uka³am je w wannie, a nie w pralce, i istotnie, osi¹gnê³ampo¿¹dany cel, bo dziêki sprz¹taczce od wieków wyrêczaj¹cej mnie w gospodarskichczynnoœciach odwyk³am od nich ca³kowicie.Wytar³am pralkê, rozwiesi³am mokreszmaty w kuchni na sznurkach i usiad³am na tapczanie, ¿eby z czystym sumieniemodpocz¹æ.Zapali³am papierosa i opar³am siê o poduszki.Œwieci³a moja nastrojowa lampka i radio brzêcza³o tak rzewnie, ¿e a¿ siêniedobrze robi³o.Nic mi jakoœ to pranie nie pomog³o.Na ciele mnie wykoñczy³o,ale dusza pozosta³a nietkniêta.Zadzwoni³ telefon.Smutnie, niechêtnie, beznadziejnie podnios³am s³uchawkê.Comnie teraz telefony obchodz¹?.— S³ucham.— Dobry wieczór.Milcza³am przez d³ug¹ chwilê, od stóp do g³Ã³w wype³niona dŸwiêkiem tegoniskiego, aksamitnego g³osu.— Dobry wieczór — powiedzia³am w absolutnym oszo³omieniu.— No i co?To mnie og³upi³o ostatecznie.To ja mam wiedzieæ „no i co”?! Nic nie rozumiem,nie wie, ¿e ja wiem, czy udaje, ¿e nie wie? Co to znaczy?!Poczu³am nag³y przyp³yw nieufnoœci.— To chyba ja powinnam zadaæ takie pytanie? — powiedzia³am ostro¿nie.— Dlaczego? Pytam, kiedy mo¿emy siê zobaczyæ? O ile sobie przypominasz, mia³emci wyjaœniæ pewne rzeczy.W³aœnie nadesz³a odpowiednia chwila.— Obawiam siê, ¿e niewiele jest ju¿ rzeczy, które musisz mi wyjaœniaæ —powiedzia³am smutnie.— Ale skoro chcesz, to proszê ciê bardzo.Chêtniepos³ucham.— Czy mo¿na wobec tego przyjechaæ do ciebie, powiedzmy, za pó³ godziny?Opanowa³y mnie najgorsze przeczucia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl