[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było ich dwóch.Odwróciłam się, a oni już stali za mną.Przeciętnego wzrostu.Przeciętnej budowy ciała.W kombinezonach i maskach z pończochy.Mieli nawet jednorazowe gumowe rękawiczki, takie jak w szpitalach.- A głosy?- Mówił tylko jeden i w jego głosie nie było nic szczególnego.Ani stary, ani młody.- Rozpoznałaby go pani?- Nie wiem.Jak powiedziałam, nie było w nim nic szczególnego.- I nie wie pani, gdzie jest Maxine?- Nie wiem.- Spróbujmy z innej strony.Gdyby Maxine nie była w swoim mieszkaniu i nie musiała codziennie chodzić do pracy, to gdzie by poszła?- A to łatwe.Poszłaby na plażę.Lubi morskie powietrze i często grywa na deptaku.- Seaside czy Point Pleasant?- Point Pleasant.Tam chodzi zawsze.To brzmiało nawet sensownie.I tłumaczyło opaleniznę oraz fakt, iż nikt nie widywał Maxine w Trenton.Dałam pani Nowicki moją wizytówkę.- Proszę do mnie zadzwonić, jeśli Maxine się odezwie albo jeśli przyjdzie pani do głowy coś, co by mi mogło pomóc.Niech pani nie otwiera drzwi i nie rozmawia z obcymi.- Zaczęłam się zastanawiać, czy nie zamieszkać razem z siostrą w Wirginii.- To całkiem niezły pomysł.Skręciłam w Olden i zauważyłam w lusterku wstecznym czarnego jeepa cherokee.Czarne jeepy są w Jersey popularne.Zwykle ich nie zauważam, ale tym razem gdzieś w głębi mojej podświadomości rozległo się stuknięcie mentalnego liczydła i zrozumiałam, że czarny jeep pojawił się o jeden raz za dużo.Wjechałam w Hamilton, a potem w St.James.Zatrzymałam samochód na moim parkingu i rozejrzałam się w poszukiwaniu jeepa, ale nigdzie go nie zauważyłam.Zbieg okoliczności, powiedziałam sobie.Rozszalała wyobraźnia.Pobiegłam do mieszkania, sprawdziłam sekretarkę, przebrałam się w kostium plażowy, chwyciłam ręcznik, podkoszulek i krem z filtrem, włożyłam szorty i ruszyłam nad morze.Dziura w tłumiku zrobiła się większa, więc puściłam Metallicę głośniej.Do Point Pleasant dotarłam w niespełna godzinę, po czym przez dwadzieścia minut szukałam taniego parkingu.Wreszcie znalazłam wolne miejsce o dwie przecznice od deptaka, zamknęłam samochód i zarzuciłam torbę na ramię.Kiedy mieszka się w Jersey, plaża nie wystarcza.Miejscowi mają mnóstwo energii.Potrzebują rozrywek.Chcą mieć plażę z deptakiem.A ten deptak musi być pełen atrakcji i straganów z tanim żarciem.I obowiązkowo musi być mini-golf.Plus parę sklepów z podkoszulkami, na których widnieją obsceniczne rysunki.Nie ma nic lepszego niż takie życie.A najlepszy jest zapach.Mówiono mi, że są takie miejsca, gdzie ocean pachnie solą i dzikością.W Jersey ocean ma zapach masła kokosowego, włoskich kiełbasek ze smażoną cebulką i papryką oraz hot dogów z chili.Upojna, egzotyczna woń, która rozchodzi się falami wśród opalonych ciał na deptaku.Szum uderzających o piasek fal miesza się z rytmicznym zgrzytem karuzeli i przeraźliwym “Iiiiii!!!”, które wydają z siebie ludzie mknący po gigantycznej zjeżdżalni.Na wybrzeże przyjeżdżają wszyscy - gwiazdy rocka, kieszonkowcy, alfonsi, dealerzy, ciężarne kobiety w bikini, przyszli astronauci, politycy, szaleńcy, przyjezdne rodziny z dziećmi i miejscowi.Wszyscy kupują gadżety i jedzą włoskie jedzenie.Kiedy byłam mała, jeździłam razem z siostrą na karuzeli i opychałam się watą cukrową.Miałam żołądek jak struś, ale Valerie regularnie wymiotowała w drodze powrotnej.Później plaża stała się świetnym miejscem do spotykania chłopców.A teraz zjawiłam się tu w pościgu za człowiekiem.Kto by pomyślał.Zatrzymałam się przy stoisku z watą cukrową i pokazałam fotografię Maxine.- Czy ktoś ją widział?Nikt nie potrafił powiedzieć na pewno.Ruszyłam przez deptak, pokazując fotografię i siejąc na prawo i lewo moimi wizytówkami.Zjadłam trochę frytek, kawałek pizzy, dwie ciągutki, wypiłam szklankę lemoniady i pozwoliłam sobie jeszcze na rożek lodów waniliowo-pomarańczowych.W połowie deptaka poczułam zew białego piaseczku na plaży, więc zrezygnowałam z polowania na rzecz udoskonalenia opalenizny.Nie można nie kochać roboty, w której przez całe popołudnie można leżeć na słoneczku.Światełko automatycznej sekretarki migało jak oszalałe.Moja sekretarka dostaje małpiego rozumu już przy trzech wiadomościach.Mig, mig, mig, mig, mig - szybciej, niż Rex rusza wąsikami.Przesłuchałam taśmę.Wszystkie wiadomości były puste.- Nic wielkiego - powiedziałam do Rexa.- Jak im zależy, zadzwonią jeszcze raz.Rex zatrzymał się w kołowrotku i spojrzał na mnie.Rex cholernie nie lubi tłustych wiadomości.Nie ma cierpliwości, żeby czekać, aż ktoś zadzwoni jeszcze raz.Jest zdecydowanie zbyt ciekawski.Telefon zadzwonił.Rzuciłam się na słuchawkę jak tygrys.- Halo?- Czy to Stephanie?- Tak.- Tu Kiki.Czy Sally jest z tobą?- Nie.Nie widziałam go przez cały dzień.- Spóźnił się na kolację.Powiedział, że przyjdzie, ale nie przyszedł.Pomyślałem, że może znowu ściga jakiegoś zbiega, bo o niczym innym już nie mówi.- Nie.Dziś pracowałam sama.Wyjrzałam na parking.Był późny ranek; asfalt już zaczął się topić w upale.Jakiś pies zaszczekał na Stiller Street, na tyłach parkingu.Trzasnęły drzwi.Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam czarnego jeepa cherokee, stojącego o dwie przecznice dalej.No i co z tego, pomyślałam, mnóstwo osób jeździ takimi jeepami.Choć tutaj dotąd nie widziałam żadnego.A ten jeep naprawdę przypominał samochód, który za mną jeździł.Lepiej to sprawdzić.Miałam na sobie dżinsowe szorty i zielony podkoszulek.Wetknęłam trzydziestkęósemkę za pasek spodenek i przykryłam ją podkoszulkiem.Przeszłam się po pokoju, usiłując przywyknąć, ale czułam się jak idiotka.Więc w końcu wyjęłam broń i na powrót schowałam ją w baryłeczce na ciastka.Zjechałam windą na parter, wyszłam przez drzwi frontowe i przeszłam się na St.James.Skręciłam w lewo, przeszłam przez dwie przecznice, skręciłam i wyłoniłam się za jeepem.Miał przyciemniane szyby, ale widziałam ciemną sylwetkę za kierownicą.Podkradłam się bliżej i zapukałam do okna.Szyba opuściła się i ujrzałam uśmiechniętą Joyce Barnhardt.- Ciao - powiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]