do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego oczy wyrażały niesmak i oburzenie.— Ależ to brednie! — krzyknął z nagłą energią.— Nic ich nie łączyło!— Pan jest nielogiczny — odparł zimno Willburn.— Sam pan przed chwilą powiedział, że padło w rozmowie jego imię.Sam pan powiedział, że nie brylanty były ważne, lecz właśnie Filip… A więc? Co łączyło tych dwoje?!— To oszczerstwo — wyjąkał Duplessis.— Nic z tego nie rozumiem.Może źle usłyszałem.Jestem stary, mam słaby słuch.— Dziękuję — uciął Willburn.— Może pan odejść.To wszystko.Duplessis wyszedł natychmiast.Na progu pojawił się Garnet.— Czy Bendin jest tutaj? — zapytał Willburn.Garnet skinął głową i odwracając się w stronę holu, rzekł:— Panie Bendin.Proszę wejść.Filip Bendin stanął na progu.Był w jasnym, popielatym garniturze.Patrzył na Willburna melancholijnie, miał bladą cerę i cienie pod oczyma.— Panie Bendin — zapytał Willburn — co pana łączyło z baronową Groeck?Filip spojrzał na niego ze zdumieniem.— Z baronową Groeck? — powtórzył niepewnie.— A cóż może mnie z nią łączyć…— Właśnie pytam — rzekł Willburn ze złością.Filip nie ukrywał zaskoczenia.— Nie rozumiem, czego pan chce ode mnie.Pani baronowa Groeck jest starą znajomą moich rodziców.Znam ją od dawna.To wszystko.— Czy pan ją lubi? — spytał Willburn.Filip Bendin zawahał się przez chwilę i odparł:— Nie bardzo.Jest taka sztywna…— No, tak.Rzeczywiście jest sztywna — powiedział Willburn i przyjrzał się Filipowi, jakby widział go pierwszy raz w życiu.— Niech pan siada.Pogadamy chwilę…Filip usiadł spokojnie na kanapie.Dłonie położył na kolanach jak grzeczny uczeń pierwszej klasy.— To pan ukradł biżuterię baronowej Groeck — rzekł Willburn.Filip zerwał się raptownie.Zacisnął pięści.— Ona mnie o to oskarża?! — krzyknął.— Co za podłość!Willburn roześmiał się swobodnie.Powiedział:— Niechże pan siedzi spokojnie, młody człowieku.Ona pana nie oskarża.Ciekawe jednak, skąd pan wiedział o tej kradzieży?!Filip stał niezdecydowany, pobladły.— Ależ nie — wyjąkał.— Wcale nie wiedziałem… Pan teraz właśnie…— Niech pan nie udaje! — rzekł Willburn groźnie.— Pan wiedział o tym dobrze.Człowiek, który dowiaduje się nagle o takiej sprawie, nie woła: „Ona mnie o to oskarża?…” Po prostu wyraża zdumienie i zaskoczenie samym faktem.Czy to pan sam ukradł brylanty z pokoju baronowej Groeck? Czy też zrobiła to Maria Van…Filip znowu zacisnął pięści, jego oczy wyrażały wściekłość.— To są insynuacje! — zawołał.— Ostrzegam pana, że mój ojciec ma wpływy i…— Jestem Anglikiem — przerwał ostro Willburn.— U nas w Anglii nie ma miejsca na wpływy, kiedy chodzi o świństwa.Mam nadzieję, że tutaj również panują rozsądne obyczaje.Jeszcze jedno słowo, a oskarżę pana o obrazę policji.Siadać.Filip zamilkł i usiadł posłusznie.Natychmiast stracił pewność siebie.— Kiedy pan ukradł te brylanty? — zapytał Willburn.— Nie ukradłem żadnych brylantów — odparł Filip.Patrzył w dywan, nerwowo zaciskał dłonie.Wyglądał teraz jak mały, śliczny chłopiec, złajany przez nauczyciela za figle podczas przerwy na boisku szkolnym.— Kiedy pan ukradł brylanty — powtórzył Willburn.— Nie ukradłem ich — odpowiedział Filip płaczliwie.— Kiedy ukradła je Maria Van?Milczenie.Willburn ze złością:— Odpowiadaj!— Nie wiem dokładnie — wyszeptał Filip.— Nie mam z tym nic wspólnego…Willburn zbliżył się do niego.Prawą ręką ujął włosy Filipa, czarne, miękkie, delikatne włosy, i podniósł jego głowę.Powiedział:— Gdybym mógł, dałbym ci w pysk, ty wstrętny szczeniaku…Odwrócił się i odszedł na środek pokoju.Czuł na plecach wzrok chłopca, nienawistny i bezsilny.Powiedział, stojąc plecami do Filipa:— Maria Van już nie żyje.Możesz wszystko na nią zwalić, prawda? Twoja miłość pozwala ci na to! Daleko zajedziesz, Bendin!— Pan nie ma prawa! — powiedział Filip siląc się na agresywny ton [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl