do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstał najwyraźniej z uprzejmości i szacunku dla nieszczęścia, jakie detektywa spotkało.Kobolew go poznał.Jakiś rok temu wziął go za narkomana.Jakiś rok temu dość sromotnie pomylił się w ocenie jego wieku.– Twierdzi pan, że jest oficerem policji?– Jestem!– Pamiętam pana.Według mnie.erotomanem.No.ale nie to jest najważniejsze.Panie Kobolew, czy jak się pan nazywa.Wdarł się pan na teren jednostki wojskowej.Po co?– Ścigałem przestępcę!– Tak, rozumiem.Ścigał pan przestępcę.Zjeżdżając na tyłku.No dobrze.Bardzo pan sobie.pokaleczył?Kobolew nie chciał pokazać, jak bardzo, lecz dał się obrócić.Ważny osobnik popatrzył uważnie.– Uuu! – powiedział, modulując „u” na trzech nutach.– Potrzebny jest zastrzyk przeciwtężcowy.No dobrze.– Pokiwał na tyle przyjaźnie głową, że Kobolew odetchnął.– Dobrze! – dodał stanowczo.– Jestem John Paterson, i jestem generałem, a pan?– Kobolew.– Detektyw uznał, że chodzi o nazwisko.– No.Dobrze.Oficer Kobolew odniósł rany podczas pościgu za przestępcą.Musimy to wszystko potwierdzić, pan rozumie, zajmie to trochę czasu, tymczasem uda się pan do ambulatorium.Jeśli Kobolew miał nadzieję, że nie będzie tam pracowała córka generała i nie weźmie największej igły, jaką miała na podorędziu, to był w dużym błędzie.– Trochę zaboli! – ostrzegła.– Aaaa! – odpowiedział Kobolew.***Ktoś, kto sądził, że wyprawa detektywa Kobolewa była definitywnym końcem jego kariery, mylił się setnie.Jeśli wyciągnął swe wnioski na tej podstawie, że przecież widział, jak po kilku dniach interwencji na wysokim szczeblu wreszcie przyjechał przed budynek policji wojskowy samochód z wrakiem policyjnego forda, zaś sam bohater wydarzeń, odprowadzony z jeepa przez dwu strażników do komendy, niczym zwyczajny więzień został wprowadzony do środka ze skutymi rękami, zdziwiłby się niepomiernie, gdy nieugięty policjant w kilka godzin później z emfazą opowiadał o swych przygodach ze świętym Mikołajem.Kilka zgromadzonych w sali osób słuchało go z wyraźną aprobatą na twarzy.Może z wyjątkiem prokuratora, lecz ten tradycyjnie szukał dziury w całym.Pozostali za wyjątkiem Ordo były zainteresowane w sposób urzędowy z przebiegu wydarzeń.Aczkolwiek nikt chyba nie miał wątpliwości, że całe zebranie było nielegalne i że opowiadanie o szczegółach śledztwa bez protokołowania było poważnym naruszeniem dyscypliny.Kopialsky siedział cicho i nie protestował.Miał swój pogląd na rozwój wypadków i na to, co z całą aferą trzeba zrobić.Pozostali nie mieli żadnych wątpliwości, że osobnika z kosturem, w czerwonej czapeczce i czerwonej kurteczce, trzeba złapać osadzić i po sprawiedliwym procesie skazać na długoletnie więzienie.Przypisywano mu długą listę przestępstw, których fundamentem było bezczelne naigrawanie się z władzy.Fundamentu, który zazwyczaj jest ukryty w ziemi, widać nie było, głośno zaś mówiono o złamaniu kilkunastu przepisów podatkowych dotyczących wprowadzania przedmiotów do obrotu i tak dalej.– A co wprowadził nasz święty? – zapytał malkontent, prokurator– Po coś musiał przez ten komin wchodzić! – rozeźlił się sędzia Abichowas.– Bo mógł coś wyprowadzić!– Nic nie zginęło – stwierdził z rozczarowaniem w głosie Kobolew.– A coś przybyło? – zapytał ze swej złośliwej postawy nazbyt dociekliwy Kopialsky.– No.chyba nie.– Właśnie.Trudno powiedzieć, żeby Święty Mikołaj wprowadzał na rynek coś konkretnego.– Więc po co właził na dach?– Może rozprowadzał jakieś idee? – zastanowił się Kopialsky.– Idee, jako własność intelektualna, też podlegają urzędowi podatkowemu – żarliwie zadeklarował Albert Kenua.– A czasami nie forma ich ogłoszenia? – zapytał z niewinną miną prokurator, sugerując, że jak zwykle ktoś nie doczytał jakiejś ustawy.– Panie prokuratorze, chyba jest pan bardzo sceptyczny wobec naszych poczynań – zirytował się Abichowas.– Poniekąd.Bo wydaje mi się, że walczymy ze Świętym Mikołajem.– Święty czy nie święty, ale straty są – stwierdził stanowczo Ordo.– A nawet Święty Mikołaj nie może łamać prawa! – Kenua po raz drugi okazał pryncypialność.– Nawet najprawdziwszy Święty Mikołaj!– No właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl