do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczekaj, czego się boisz.Mama przecież telefonuje z miasta.- Podniósł słuchawkę.- To ty, mamo? - zapytał.Tu Szymek Krusz - usłyszał spokojny głos.- Dobrze, że to ty odebrałeś telefon.Julek w pierwszej chwili nie zrozumiał, kto do niego dzwoni.„Szymek Krusz? Szymek Krusz?” - powtarzał w myśli.Naraz zachłysnął się powietrzem.Przypomniał sobie, że Tolek Banan ukrywa się pod tym nazwiskiem.Słucham - powiedział drżącym głosem.Wiesz, o kogo chodzi?Tak jest, szefie - wyrwało mu się nieopatrznie.Zwariowałeś - powiedział Tolek Banan.- Przecież mówiłem wam, że jestem Szymek Krusz.Sam jesteś w domu?Tak.to znaczy z Cegiełką i z panią Tecią.Kto to jest pani Tecia?Nasza gosposia.W porządku.Teraz słuchaj uważnie.Jestem w niebezpieczeństwie.Musisz mnie zamelinować.Czy mogę się u ciebie przespać?Julek zaniemówił.Doznał takiego wrażenia, jak gdyby nagle sufit i ściany zaczęły się walić na niego.Chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł skupić myśli ani wydobyć głosu z zaciśniętego gardła.Po chwili usłyszał ten sam spokojny głos:Zrozumiałeś mnie?Tak - wyszeptał z trudem.Odpowiedz, czy możesz, czy nie?Mogę.Więc słuchaj i zapamiętaj.Jestem Szymek Krusz, twój starszy kolega.Przyjdę do ciebie po jakąś książkę.Jaką?Nieważne.Coś po drodze skombinuję.Ty będziesz szukał tej książki.Rozumiesz? A potem zobaczymy, jak się ułoży.Bardzo mi na tym zależy.Zastanów się, czy możesz to zrobić dla mnie.Jeżeli nie, to pryskam z Warszawy.Mogę! - krzyknął niemal Julek.W porządku.Za kwadrans będę u ciebie.Cześć.Cześć - powiedział Julek i nagle wszystko zakołowało mu przed oczami.Dopiero gdy Cegiełka stanął przy nim, ocknął się z oszołomienia.Gdzie pani Tecia? - zapytał.Poszła do kuchni.Czy słyszała, co mówiłem?Nie.Myśli pewno, że to twoja mama do ciebie telefonowała.A ty słyszałeś?Szef telefonował, co?Skąd on znał mój numer?Znalazł w książce telefonicznej.To proste.Ale dlaczego telefonował?Właśnie - wyszeptał Julek i zaczął gorączkowo opowiadać treść rozmowy, a na końcu powiedział: - Musi być naprawdę w niebezpieczeństwie, skoro szuka nowej meliny.No, jasne - podjął Cegiełka.- Depczą mu po piętach, ale nasz szef ma elektronowy mózg w głowie.Nie takich już wykiwał.Zamelinuje się u ciebie, i cześć.Kto go będzie szukał u inżyniera Seratowicza, który krzewi polską technikę w Ghanie? Genialny pomysł.- Genialny - westchnął Julek - tylko żeby nie było wsypy.Cegiełka spojrzał na niego z pogardą.Znowu się łamiesz, człowieku.Ty nawet nie wiesz, jaki zaszczyt cię spotkał.Będziesz mógł swoim wnukom opowiadać, żeś melinował samego Tolka Banana.Ale co ja powiem mamie?Szymek Krusz, po prostu Szymek Krusz, twój starszy kolega, który chodzi do technikum komunikacyjnego.Możesz spać spokojnie jak nowo narodzone dziecko.Zamilkł, bo drzwi od kuchni uchyliły się i pani Tecia wołała ich na kolację.Pierwszorzędna ryba w galarecie - powiedział Cegiełka odsuwając pusty talerz.- Pani powinna wyjechać do Paryża na międzynarodowy konkurs.Pierwsze miejsce murowane.Na zdrowie - roześmiała się pani Tecia.- A ty, synku, po tej rybce od razu humor odzyskałeś.Wiadomo.Moja ciotka z Ochoty, Pendelkiewiczowa, jak zje dobry obiad, to od razu śpiewa najnowsze szlagiery: „Tango kryminalne” i „Bogdan trzymaj się”.Mówi, że w rybach jest dużo fosforu i od tego się mądrzeje.No nie, Julek? - zwrócił się do kolegi.Julek z grymasem zniechęcenia dziobał widelcem rybę.Nie mógł jeść.Z niepokojem spoglądał w okno, za którym widać było czarne grzywy krzewów, wysoki płot z metalowej siatki i furtkę.Naraz odezwał się dzwonek.Julek zerwał się od stołu.To pewno Szymek po książkę - powiedział głośno.Kto? - zapytała pani Tecia.Kolega! - krzyknął.Rzucił na stół widelec i wybiegł z kuchni.Z daleka poznał zgrabną sylwetkę Tolka Banana.Szef stał tak spokojnie, jakby naprawdę przyszedł pożyczyć książkę.Cześć - przywitał Julka.- Jak się masz? - A potem dorzucił jeszcze głośniej: - Przepraszam cię, stary, że tak późno wpadłem, ale potrzebny mi koniecznie atlas.Masz duży atlas geograficzny?Mam - wykrztusił Julek.Spodziewał się, że zobaczy Tolka wystraszonego, osaczonego przez śledzących go agentów, tymczasem szef był spokojny, opanowany, nawet lekko uśmiechnięty.Wszystko w porządku? - zapytał szeptem Tolek.Tak, szefie.Zapomnij teraz o szefie.Mów do mnie: Szymek, i nie wsyp się.I w ogóle zachowuj się tak, jakby nic się nie stało.„Łatwo mu tak mówić - pomyślał Julek prowadząc go do wejściowych drzwi.- Lada chwila może wrócić matka.Gdzie go zamelinować? Co z nim zrobić?”Kto jest teraz w domu? - zapytał Tolek na schodkach.Gosposia i Cegiełka.A matka?Matka jeszcze nie wróciła.To dobrze.Gdzie mnie zamelinujesz?Myślę, że na strychu.Znakomicie.Na co czekasz, walimy do chaty.Cegiełka przywitał szefa najczarowniejszym uśmiechem.Cześć, Szymek, to wdechowo, żeś wpadł do Julka.Kopę lat cię nie widziałem.Jak tam ciocia Genia? - bujał, jakby się na pamięć nauczył.- No, ale ja już odpływam.Cześć, wiara! - i dodał szeptem: - Jutro o dziewiątej w Klondike, bez pudła - a w stronę kuchni zawołał pełnym głosem: - Szanowanie, pani szefowo, dziękuję za rybkę!Klasa facet - szepnął Julkowi, kiedy ten otwierał mu furtkę.- Widziałeś, jak trzyma fason? Możesz się sporo od niego nauczyć.Julek wypchnął go na ulicę i zawrócił biegiem.Kiedy wpadł do hallu, włosy zjeżyły mu się ze strachu.Zobaczył bowiem Tolka Banana w drzwiach kuchni rozmawiającego z panią Tecią.Gosposia z pełnym zaufaniem uśmiechała się do szefa gangu.Ujrzawszy Julka, zapytała:- Coś ty taki wystraszony?- A nic.- wybąkał z trudem.Pani Tecia zachichotała cienko:- Nie: nic, tylko pewnie boisz się tego zatraconego hitlerowca.- To powiedziawszy zaczęła opowiadać Tolkowi Bananowi całą historię od początku.- Tak, tak - zakończyła - nasza pani i Luluś udają, że nie wierzą w duchy, a tymczasem trzęsą się ze strachu.Tolek Banan mrugnął porozumiewawczo do Julka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl