do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dbała o chronologię.-.pijak, co się boi, że go na pysk wyrzucą, gdy wróci do domu.smarkacz, który by się powinien ożenić i mieć dzieciaki, ale wiedźma matka mu nie pozwala.któryś pokłó cił się z żoną, od innego żona uciekła albo go wygnała, bo pracę stracił.czasem taki nigdy jeszcze spodni nie ściągnął poza własnym domem.czasem zagłodzone toto, chuchro, mogłabym skruszyć każdą kostkę w jego ciele.ale wtedy bym nie dostała mego szylinga.nie byłoby na chleb, mięso, denaturat.Denis zawsze sądził, że rewelacje takie lepiej byłoby przemilczeć.Czuł, że powinien ją powstrzymać.Ale życia od tej strony nie znał, nigdy by nie poznał, gdyby nie pobiły go zbiry wynajęte przez.Był i pisarzem, i dziennikarzem: jej rzeczowość go zafascynowała.Co dla niego było ohydne, dla niej było zwyczajne.Prócz tego - wstydził się tej myśli, ale powracała z natrętnym uporem - jeśli nie będzie opowiadała, to może zechce przysunąć się do niego pod szmatami.Więc Sally trajkotała dalej:-.a najczęściej zwyczajni, ciężko pracujący faceci, któ rych żony skąpią im, wiesz czego.wcale się zresztą tym babom nie dziwię.Kiedy mężczyźni wracają do domu, żony są wymęczone, poirytowane piszczącymi dzieciakami, które się im cały dzień plączą pod nogami.Łeb taką może boli i powiada swemu chłopu, że zwierzę z niego, a on jest tylko mężczyzną.Więc krzyknie na nią albo walnie na odlew i wychodzi, by poszukać takiej jak ja.Z tobą mogę o tym gadać, bo nie masz żony, sam mi to powiedziałeś w knajpie.A prócz tego te żony takie są głupie, że za każdym razem, jak mąż do łóżka podejdzie, to już następny dzieciak w drodze.A jeśli powiem której, jak sobie poradzić, to mi drzwi przed nosem zatrzaśnie i krzyczy, że diabeł we mnie wstąpił.We mnie? Diabeł? Przecież regularnie chodzę na mszę i przystę puję do sakramentów, palę świece, a tego młodego księżyka, który aż chorował z braku baby, obsługiwałam za darmo przez dziewięć dni pod rząd i ofiarowałam to jako nowennę na cześć Najświętszej Panienki.Ona rozumiała i mężczyzn, i kobiety, założyłabym się o palec świętego Patryka, chociaż nawet jej Józef za stary już był, biedna dziewczyna.A w każdym razie rozumiałaby wszystko, gdyby tak leżała nocami jak ja i moi czterej bracia, kiedyśmy jeszcze koszule w zębach nosili, w tym samym pokoju co i rodzice.Ojciec powiada głośnym szeptem: „No daj, no puść mnie!” A matka odwracając się od niego: „Miałeś w tamtym tygodniu, a teraz mój niebezpieczny czas!” Postanowiłam sobie, że będę inaczej się z moim mężem obchodziła, gdy go będę miała.To był dopiero chłop na schwał! Silniejszy i większy, i przystojniejszy od ciebie za przeproszeniem, chociaż i ty, razem z twoim podbitym okiem i zapuchniętymi ustami, wcale nie najgorzej się przedstawiasz, a jak w dodatku jest ciemno.- Zaśmiała się i szturchnęła Denisa łokciem.- Co się stało z twoim mężem? - ponaglił Denis.- Dwa lata wszystkiego byliśmy razem.Pracował jako pomocnik na budowie, popychał swoją taczkę, aż mu się mur na łeb zawalił, co go krzywo postawili.- Wypłacili ci odszkodowanie?- Ani złamanego szeląga.Przedsiębiorca powiedział, że mój mąż nie powinien był tam właśnie z taczkami jechać, gdzie jechał, więc zginął z własnej winy.Dałam sprawę do sądu, ale sędzia pokumał się z przedsiębiorcą.- I co wtedy?- Poszłam na służbę, jak przed ślubem.Ale posmakowałam wolności, zapomniałam, jak się kłaniać i starać.Nie umiałam ugryźć się w język: nagadałam tym wyperfumowa-nym fladrom, co to myślały, że za chleb, zupę i parę szylingów miesięcznie kupiły mnie sobie z duszą i ciałem.straciłam cztery posady w ciągu roku.- Ale miałaś przecież liczną rodzinę.Czy rodzice ani bracia nie pomogli ci?- Jednego z braci skazano na zesłanie po ostatniej rebelii.to już będzie ze dwadzieścia lat temu, no nie? Wszyscyśmy w tę ruchawkę nosy wtykali.Tamci trzej wyemigrowali do Ameryki, bo powiadali, że nie będą czekać, aż ich do ciupy wsadzą.A rodzice to już wtedy nie żyli.- Sally gadała i gadała, bez emocji, obojętnym martwym głosem.- Jakaś przeklęta plotkara napyskowała matce, że ojciec poszedł na dziewczynki.Nigdy by tego nie zrobił, gdyby matka wiedziała, jak go trzymać przy sobie.A kiedy wrócił do domu, skoczyła na niego z pazurami, twarz mu podrapała.On łyknął kroplę denaturatu czy może potiny, a zawsze rozrabiał po pijanemu.Rąbnął ją krzesłem, jakoś za mocno.Powiesili go za to.Tak to z mężczyznami u nas: najlepsi albo emigrują, albo giną nagłą śmiercią.Denis zaświstał cicho przez zęby, myśląc ironicznie: „A ja sobie wyobrażałem, że wiem coś o życiu, czy też może o śmierci.” I nie znalazł żadnych słów, którymi mógłby jej odpowiedzieć.Światło letniego świtu przyćmiło blask ulicznej latarni i z trudem torowało sobie drogę przez zakratowane okienko do suteryny.Denis zdecydował, że musi wrócić do siebie o tej właśnie porze, zanim zacznie się ruch na ulicach i zanim wstanie jego gospodyni.Pomimo wszelkich starań Sally jego garderoba znajdowała się w opłakanym stanie, nie mówiąc już o twarzy.Głowa mu ciążyła, ciało miał sztywne i obolałe, ale już w skroniach przestało pulsować i mógł odrobinę otworzyć podbite oko.Chciał właśnie wstać z materaca, gdy sobie przypomniał, że jest nagi.Sally przyniosła mu spodnie, które zaczął wciągać pod szmatami.Odwróciła się, a on zapytał:- Słuchaj, ile ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl