do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natomiast, wbrew wszelkim zapewnieniom Burbage.a, Will wątpił, czy szlachetny lord.Wszyscy obecni, jak jeden mąż, zwrócili się w kierunku szerokich, wspaniałych schodów.Jubiler i filozof wystąpili śpiesznie naprzód.Złoty Lord, w towarzystwie dwóch panów ze swej przybocznej świty, stał na czwartym od góry stopniu, rękę lekko wspierając na balustradzie.„Jest piękny ponad wszelkie wyobrażenie – pomyślał Will.– Nic dziwnego, że damy dworu.”Jubiler i filozof mówili obaj jednocześnie.Ale Złoty Lord wcale ich nie raczył zauważyć.Malarz wystąpił naprzód.– Później, mój przyjacielu – Southampton uczynił ręką gest lekki, ale zdumiewająco wymowny w swej wzgardzie.Kupiec spróbował:– Milordzie.panie hrabio.upraszam o parę słów.– Ach, pan William Szekspir!Złoty Lord zostawił panów ze świty i podszedł do Willa.Reszta petentów cofnęła się: jubiler – marszcząc czoło, filozof – ledwie kryjąc szyderczy wyraz twarzy.Will skłonił się.– Najniższe służby, milordzie.– Miałem nadzieję, że zobaczę pana w moim domu.Chodźmy, zapraszam na kieliszek wina, a później proszę mi opowiedzieć, czemu zawdzięczam tę fortunną wizytę.Poprowadził Willa na górę po schodach między ozdobnymi filarami; za nimi szli dwaj panowie ze świty.Pozostawieni na dole, rozczarowani petenci, zaczęli rozmawiać między sobą.W gabinecie o ścianach zastawionych książkami Złoty Lord gawędził o teatrze i sztuce.Podano wino.Wówczas Southampton odprawił świtę i zapytał Willa, czym może mu służyć.W chwilę później czytał dedykację.– Doskonale ujęte! – pochwalił.– Styl wytworny, zdania harmonijne.Czy sądzisz, panie Szekspirze, że mógłbyś mnie nauczyć tak pięknego sposobu wyrażania myśli?Will był zachwycony zręcznym komplementem.– Obawiałbym się, że uczeń prześcignie mentora – rzekł.– Spłodziłem parę sonetów w moim życiu – mówił Southampton.– Ale rzadko tylko wzlatuję na wyżyny poezji.Nie tak jak pan, który stale unosisz się na wysokościach.– A próbując się wznieść, narażam się na fatalne strzały – odparł Will.– Ufam tylko, że wasza lordowska mość nie będzie łucznikiem, który mnie zestrzeli i pogrąży w otchłani desperacji swoją dezaprobatą.– Jestem pewien, że tak nie będzie.Proszę mi zostawić ten poemat.Jutro go panu odeślę.Wychodząc Will odwrócił się jeszcze na progu i ogarnął wzrokiem wspaniały gabinet.– W takim otoczeniu cóż za rozkosz pracować! – powiedział z westchnieniem.– Różnego rodzaju pracą tu się zajmuję.Załatwiam sprawy związane z administrowaniem moimi dobrami, czytam, studiuję.– I wysłuchuję próśb ubogich poetów – dorzucił Will z trochę krzywym uśmiechem.Southampton zignorował te słowa.– Panie Szekspirze, mam duży dom.Z głębi serca zapraszam, byś zechciał przychodzić tu i pracować.Mam bibliotekę, gdzie jest o wiele więcej książek niż w tym gabinecie.Proszę z niej korzystać.Wydam instrukcje służbie, by przygotowano pokój do pana dyspozycji.– Milordzie, tyle dobroci! – Will był głęboko wzruszony.– Cóż za korzyść z nie używanej przestrzeni wśród czterech ścian? – rzucił retoryczne pytanie Złoty Lord.– Nasyć te mury, panie Szekspirze, metaforą, poezją, rymem, wyobraźnią! Southampton House ma rangę magnacką – niechże zdobędzie też sobie jakąś zasługę w świecie sztuki.Bardzo pragnąłbym skorzystać ze wspaniałomyślności milorda!– Proszę więc! Od jutra będzie dla pana przygotowany gabinet do pracy.A ja pozwolę sobie zajrzeć tam czasem, przedyskutować pański poemat i hm.sprawy związane z tak gorącą i zaszczytną dla mnie dedykacją.I proszę pamiętać: jeśli moja fortuna i urodzenie będą zdolne dopomóc panu, byś dotarł tam, dokąd sięgasz aspiracjami – niechaj ci służą.Nigdy już nie będzie panu brakowało tych doczesnych ułatwień, które są mimo wszystko niezbędne.– Milordzie, jestem tylko ubogim aktorem, ale niepodległego ducha.Już teraz wasza lordowska mość ofiarowuje mi znacznie więcej niż patronat: coś, co mi się wydaje bliskie przyjaźni.Proszę zrozumieć, że nie pragnę niczego więcej.– Drogi panie Willu, polubiłem pana od pierwszej chwili.A im bliżej pana poznaję, tym więcej cenię.Przyjaźń, mówisz pan? A więc przyjacielowi wolno ofiarować podarunek bez obrazy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl