do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było kogo zapytać, bo kumple zwinęli się o świcie.– Tak, wszystko gra – wykrztusiła Majka.Kocha mnie, kocha, śpiewało jej w duszy.I naprawdę się o mnie troszczy.Tylko po co przywiózł ze sobą tę dziewuchę?Siedząca za Adamem Iwona zdjęła kask, na ramiona opadły rozjaśnione słońcem włosy.Króciutkie szorty odsłaniały opalone na ciemny brąz nogi.Przywitała się ze stojącą na ganku Madejową i z uśmiechem podała Majce wielką szarą kopertę.– Adam skończył go dziś po popołudniu.– Pamiętasz Iwonę? Zaręczyliśmy się i jutro wyjeżdżamy, najpierw prosić staruszka o błogosławieństwo, a potem do Egiptu.Iwonka zawsze marzyła o piramidach.– Gratuluję.Tylko na tyle się zdobyła.Na jedno jedyne słowo wypowiedziane bezbarwnym głosem.Nie musiała sobie powtarzać, żeby się nie odwracać.Nie chciała się odwracać, widzieć uśmiechu Adama ani jego jasnowłosej piękności.Wszystko się skończyło.– Co też Marysia dostała? – zainteresowała się Madejowa.Majka bez słowa podała jej prezent.Gospodyni zerknęła na rysunek.– W imię Ojca i Syna.– wyjąkała.Dziewczyna podniosła wzrok.To był szkic, który Adam zrobił na polanie.Starannie wykończył wszystkie kreski, uzupełnił szczegóły.Grafitowa czerń ołówka mocno kontrastowała z bielą kartki.Delikatną twarz częściowo przesłaniały włosy, powłóczyste rękawy sukni wyglądały jak skrzydła.Wzrok przyciągała jedyna barwna plama.Usta były nierówno obrysowane, lśniące szkarłatem, nabrzmiałe.Może poplamione krwią, a może jeżynowym sokiem.– Jakże tak można? Tfu, tfu.Wygląda Marysia jak.– Wampirzyca – dokończyła wpatrzona w portret Majka.Madejowa zacisnęła usta.– Tak czy nie?! – krzyknęła dziewczyna.– Bajdy.– To po co ten czosnek, te zamknięte okna? Dlaczego muszę się chować przed słońcem, a ludzie na mój widok żegnają się i szepczą „zła krew”? – wrzeszczała histerycznie Majka.Wyszarpnęła szkic z rąk gospodyni, podarła go na strzępy i pobiegła na górę.Trzasnęła drzwiami, aż zakołysał się żyrandol, i padła na łóżko.– Niech szlag trafi tę zapyziałą dziurę i tych cholernych staruchów! Niech szlag trafi Adama i jego dziewuchę! – krzyczała, aż ochrypła.Płakała najpierw gwałtownie, a potem coraz bardziej żałośnie, niczym skrzywdzony psiak.Wreszcie zasnęła.Sen był pełen dźwięków: szelestów, szeptów, błagań.Potem dźwięki zostały zastąpione barwami: czernią, bielą i szkarłatem.Szła przez mrok, lekka, cicha, niewidoczna.Pościel lśniła bielą, tak jak koronki koszuli, jak skóra.Krew miała smak i zapach jeżyn.Dotyk był jak pocałunek, łzy jak pieszczota.Całe ciało pulsowało jednym rytmem – serca, krwi, pragnienia.Ogarnęła ją rozkosz, upajająca jak życie, ostateczna jak śmierć.Stało się to, co miało się stać i nie było odwrotu.Majka otworzyła oczy.Nieprzenikniona czerń nocy już nie budziła w niej lęku, gwiazdy były jej przyjaciółkami, księżyc przewodnikiem.Pod powałą trzepotał skrzydłami nietoperz, wytrzeszczał ślepe oczy, nawoływał niesłyszalnie.Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę.Umknął przez okno, ale widziała jego kształt na tle bladej tarczy księżyca.Miała uczucie, że zaprasza ją do wspólnego tańca, kusi.– Poczekaj na mnie – szepnęła.Wstała, przemknęła korytarzem i wyszła po drabince na dach.Otulił ją nocny wiaterek, orzeźwiający, cudownie chłodny.Rozwiał jej włosy, ukoił.Uśmiechnęła się, rozłożyła szeroko ręce i ześlizgnęła się w mrok.* * *[1] In hoc signo vinces (łac.) – pod tym znakiem zwyciężysz.[2] Wierszowanka z okolic Kędzierzyna-Koźla [w:] „Wielka księga demonów polskich”, Barbara i Adam Podgórscy, Wydawnictwo KOS, Katowice 2005.].[3] Można by rzec, że cały świat stracił głowę.[4] Można od tego oszaleć.[5] Słowo honoru![6] Marszowe tempo francuskiej armii, 90 kroków na minutę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl