do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Były one z takim kunsztem i tak zręczną ręką odtworzone, że wyglądały jak żywe, a lud wiejski, widząc z daleka wizerunki lwów, tygrysów i innych drapieżnych bestii, drżał ze strachu i przerażenia.Po drugiej stronie placu znajdowały się drewniane pawilony.Były one od wewnątrz i od zewnątrz pięknie zbudowane i bogato malowane podobnie jak ów gmach, o którym uprzedniośmy wspominali.A przy tym był tak przemyślnie urządzone, że można je było wraz ze wszystkimi znajdującymi się w nich ludźmi obracać i przesuwać wszędzie, gdzie się tylko komu podobało.I tak przesuwano te potężne budowle z pomocą przedziwnych maccin tam i z powrotem, żeby znajdujący się wewnątrz ludzie mogli po kolei przyglądać się najrozmaitszym zabawom i widowiskom.Po pozostałych stronach owego placu stały rzędy słoni.Było ich chyba ponad tysiąc.Ich trąby, uszy i zady były pomalowane cynobrem* i przyozdobione przeróżnymi wymyślnymi rysunkami.Miały bogate czapraki ze złotego brokatu, a na grzbietach baldachimy haftowane srebrną nicią.Pod baldachimami siedzieli grajkowie i przygrywali na przeróżnych instrumentach, wesołkowie bawili zebrany tłum krotochwilą, a kuglarze pokazywali różne przedziwne sztuki.Ze wszystkich wszakże osobliwości, jakie książę Hussein widział, najbardziej podobała mu się parada słoni, wywołująca największe jego zdumienie.Był tam jeden potężny słoń, którego można było tu i tam przewozić, gdzie tylko jego kornakom* się spodobało, ponieważ nogi olbrzyma spoczywały na platformie poruszającej się na rolkach.Słoń trzymał w trąbie flet, na którym tak pięknie przygrywał, że cały zgromadzony lud zachwycał się i nie żałował mu oklasków.Był tam jeszcze drugi słoń o wiele mniejszy od tamtego, który huśtał się na długiej belce, obciążonej z drugiego krańca, w takt głośno grającej kapeli, przy czym również i sam ów słoń głośno trąbił.Przyglądający się zaś temu ludzie byli przewożeni z miejsca na miejsce wokoło owego huśtającego się słonia.Takie widowiska z uczonymi słoniami odbywały się przeważnie w obecności samego króla.Książę Hussein spędził prawie cały rok na przyglądaniu się wszelkim osobliwościom na bazarach i podczas uroczystych świąt w kraju Biszangarh.Skoro wszakże nastała pora, na którą był się umówił z braćmi, rozłożył swój latający dywan na dziedzińcu za karawanserajem, w którym mieszkał, wziął ze sobą swoją świtę, rumaki i wszystko, co ze sobą przywiózł, usiadł na dywanie i w duchu wyraził życzenie, że chce przenieść się do owego karawanseraju, w którym miał się spotkać z braćmi.Gdy tylko wymówił w myśli życzenie, dywan natychmiast się uniósł w powietrze, przemknął i szumem przez całą odległość i zaniósł księcia Husseina wraz z jego świtą i wszystkim, co ze sobą miał, na miejsce przeznaczenia.Tam książę, ciągle jeszcze nie zdejmując szat kupca, w które się był przebrał, zatrzymał się, aby czekać na swoich braci.Posłuchajmy teraz, co przeżył książę Ali, starszy z pozostałych dwóch braci księcia Husseina.I on również trzeciego dnia po pożegnaniu z braćmi przyłączył się do karawany, ale pociągnął z nią do Persji.Kiedy po trwającej cztery miesiące podróży dotarł do Szirazu, stolicy irańskiego kraju, zajechał tam ze swymi towarzyszami, z którymi się bardzo zaprzyjaźnił, do pewnego karawanseraju.Zamieszkał razem z nimi, podając się za jubilera.Na drugi dzień kupcy poszli kupować i sprzedawać towary.Książę Ali zaś, który nic ze sobą nie przywiózł, co by można było sprzedać, lecz jedynie rzeczy potrzebne mu dla własnego użytku, zdjął niezwłocznie szatę podróżną i wraz z jednym z towarzyszy udał się na główny bazar, który nazywał się Bazistan, czyli Targ Sukienników.Książę Ali przechadzał się po bazarze zbudowanym z cegieł.Wokoło były kramy pod sklepieniami wspartymi na pięknych kolumienkach.Książę dziwował się bardzo widząc wspaniałe sklepy, w których leżały wystawione na sprzedaż przeróżne wyroby z niebywale 101drogocennego materiału.Zdumiony pytał sam siebie, jakżeż bogate musi być całe miasto, jeśli tylko na jednej ulicy zgromadzone są takie skarby.I oto gdy machlerze przechodzili tam i z powrotem wykrzykując nazwy towarów, które mieli na sprzedaż, książę Ali ujrzał między nimi jednego trzymającego w ręku rurkę z kości słoniowej długości łokcia.Sprzedający żądał za nią trzydziestu tysięcy złotych monet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl