do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z zielonego cienia sporego zagajnika wynurzy³y siê ³eb w ³eb, galopuj¹crównomiernie, z lekkoœci¹ dwa konie, nie konie.Nie mia³y na sobie ani siode³,ani og³owi, i tylko pod tym wzglêdem przypomina³y tamtego wierzchowca, jako ¿ewcale nie kojarzy³y siê z pra­wdziwymi koñmi.Sprawia³y wra¿enie bardziejspokre­wnionych z antylopami, chocia¿ nie nale¿a³y do tego gatunku.By³y du¿e,niczym normalny koñ, a ich ogony, które w biegu przyciska³y do zadów, wygl¹da³yjak puszyste szczotki.Grzywê zastêpowa³ im pêczek d³u¿szych pierzastych w³osówumieszczony na szczycie czaszki tu¿ nad rogiem, wyginaj¹cym siê w b³yszcz¹cyczerwony ³uk.Maœæ mia³y dereszowat¹, lœni¹cy czerwony w³os na kremowympodk³adzie.I mimo ich obcoœci uzna³em, i¿ s¹ bardzo piêkne.Zatrzymawszy siê przed Dahaun, odwróci³y ³by i spo­jrza³y na mnie du¿ymi,¿Ã³³tymi oczami.Zrozumia³em, ¿e podobnie jak zielonoz³ote jaszczurki mia³yiskrê tego, co nazywa³em inteligencj¹.- Shabra, Shabrina - przedstawi³a je z powag¹ Da­haun, a dziwne stworzeniapochyli³y z godnoœci¹ g³owy na dowód, ¿e rozpozna³y swe imiona.Z trawy wypad³a zielonoz³ota jaszczurka biegn¹c do Dahaun, która schyli³a siê,¿eby j¹ podnieœæ.Zwierz¹tko wbieg³o jej na ramiê i usadowi³o siê we w³osach.- Shabra ciê poniesie.- Jedno z rogatych stworzeñ podesz³o do mnie.- Niemusisz obawiaæ siê o tego wierzchowca.- Czy zawieziesz mnie nad rzekê?- Do tych, którzy ciê szukaj¹ - odpar³a wymijaj¹co Dahaun.- Niech los cisprzyja.Nie wiem, czemu siê spodziewa³em, ¿e Dahaun pojedzie ze mn¹, tote¿ zaskoczy³omnie to, i¿ nie wyrazi³a takiej chêci.Nieoczekiwane rozstanie skojarzy³o misiê z przeciê­ciem liny, od której zale¿a³o czyjeœ bezpieczeñstwo.- A ty, ty nie pojedziesz ze mn¹?Dahaun dosiad³a ju¿ swego wierzchowca.Teraz obrzuci³a mnie d³ugim, badawczymspojrzeniem.- Dlaczego?Nie znalaz³em innej odpowiedzi poza szczer¹ prawd¹.­Dlatego, ¿e nie mogê ciêtak opuœciæ.- Czy a¿ tak bardzo ci¹¿¹ ci przyjête zobowi¹zania? - Je¿eli d³ug wdziêcznoœciza uratowanie ¿ycia stanowi zobowi¹zanie, to tak.Ale to nie wszystko.Pozatym, gdybym nawet nie by³ twoim d³u¿nikiem, nadal szuka³bym twojej drogi.- Nie mo¿esz tego zrobiæ.Skin¹³em g³ow¹.- Nie mogê tego zrobiæ, nie musisz mi o tym przypominaæ, pani.Nie masz wobec mnie ¿adnych zobowi¹zañ, wybór nale¿y do ciebie.Dahaun bawi³a siê jednym z tak d³ugich warkoczy, ¿e muska³y onezielononiebieskie kamienie zdobi¹ce jej pas.- Dobrze powiedziane.-NajwyraŸniej coœ j¹ roz­bawi³o i nie by³em ca³kiem pewny, czy chcia³bym teraz us³yszeæ jej œmiech.-Poza tym dosz³am do wniosku, ¿e zobaczywszy jednego przybysza z Estcarpu.chcia³abym ujrzeæ ich wiêcej - twoj¹ siostrê, która mog³a wywo³aæ niebezpiecznedla wszystkich zamieszanie.Wybieram wiêc twoj¹ drogê.tym razem.Ho! -Zawo³a³a, a jej wierz­chowiec ruszy³ z miejsca wielkim skokiem.Wdrapa³em siê na Shabrê, próbuj¹c utrzymaæ siê na jego grzbiecie, kiedy mkn¹³,by do³¹czyæ do swej towarzyszki.S³once przebi³o siê przez chmury i gdy jegopromienie oœwietli³y Dahaun, w³osy jej nie by³y ju¿ ciemne.Niesforne pasmapowiewaj¹ce za ni¹ na wietrze przybra³y tê sam¹ bladoz³ot¹ barwê, co jej pas ibransolety, Dahaun wybuch³a p³omieniem œwiat³a i ¿ycia.Rozdzia³ XIIRaptem spostrzeg³em jakieœ stworzenie mkn¹ce niezgrab­nymi skokami w kierunkuprzeciwnym do naszego.Czasami kulej¹c bieg³o ono na trzech ³apach, przedni¹podkurczyw­szy, to znów zgiête wpó³, potykaj¹c siê, kuœtyka³o na dwóch.Dahaunzatrzyma³a swego wierzchowca i czeka³a, a¿ to stworzenie siê do niej zbli¿y.Podnios³o ono w¹sk¹ g³owê i warknê³o szczerz¹c k³y.W k¹cikach jego czarnychwarg biela³y p³aty piany, które pokrywa³y równie¿ cêt­kowan¹ sierœæ na jegokarku i barkach, przednia zaœ ³apa, któr¹ istota ta trzyma³a w górze, koñczy³asiê czerwon¹ plam¹ poszarpanego cia³a.To coœ warknê³o i st¹paj¹c na sztywnych nogach stara³o siê omin¹æ Dahaun wpewnej odleg³oœci.Kiedy do niej podjecha³em, w³osy mi siê zje¿y³y u podstawyczaszki, gdy¿ nie by³o to zwierzê, lecz niesamowita mieszanka dwóch gatunków -cz³owieka i wilka.- Zgodnie z paktem.- Wypowiedziane przez owo stworzenie s³owa przypomina³y mina po³y kaszlniêcie, na po³y warkniêcie.Wykona³o ono lekki ruch zranion¹³ap¹-rêk¹.- Zgodnie z paktem - przyzna³a Dahaun.- To dziwne, ¿e ty, Fikkoldzie, szukasztego, co siê tam znajduje.Czy¿by sprawy przybra³y taki z³y obrót, ¿e Ciemnoœcimusz¹ szukaæ pomocy u Swiat³a?Wilko³ak znów warkn¹³, a jego oczy zab³ys³y gniewnie.Stanowi³y one ¿Ã³³toczerwone jamy z³a, przeciw któremu wzdryga siê zdroweludzkie cia³o i dusza.- Przyjdzie taki czas - prychn¹³.- Tak, przyjdzie czas, Fikkoldzie, kiedy poddamy próbie Moce nie w ma³ychpotyczkach, lecz w walnej bitwie.Ale wydaje siê, ¿e ty ju¿ wzi¹³eœ udzia³ wbitwie i ¿e nie wysz³o ci to na zdrowie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl