do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W miarê jednak, jak Kelsie wpatrywa³a siê w ten obraz, oczy kotki powiêksza³ysiê, a¿ wreszcie jej powieki unios³y siê ca³kowicie, jak gdyby zwierzê dojrza³oj¹ tam, gdzie sta³a.Potem obraz pocz¹³ dr¿eæ, a¿ wreszcie znikn¹³.Kot? Co dziki kot mia³by jej tutaj i teraz do zaofiarowa­nia? Doskonalepamiêta³a, i¿ kamieñ, który trzyma³a, nie trafi³ do niej wprost z r¹kumieraj¹cej czarownicy, tylko za poœrednictwem kota.³.spojrza³a w dó³ na ówsp³achetek ziemi z odciskiem bosej stopy.Tak! Kiedy wpatrzy³a siê uwa¿nie,dostrzeg³a i inne œlady - jeden z nich nale¿a³ do kogoœ z kociej rodziny, ktoprzeci¹³ ziemiê ukosem poni¿ej odcisku obna¿onej ludzkiej stopy.Kot.Nigdynie widzia³a w Dolinie innego poza tym, który œci¹gn¹³ na ni¹ ca³¹ têprzygodê.Klechdy domowe - stare opowieœci rodem z jej w³asnego œwiata o tym,jak koty przestawa³y w przesz³oœci z tymi, które uwa¿ano za czarownice.Aleco koty mia³yby wspólnego z tym miejscem?Wiole podnios³a wzrok znad klejnotu.- Nie ma tu œladu Ciemnoœci! - wykrzyknê³a.- Ani Œwiat³oœci! - upiera³ siêYonan.Czarownica zawaha³a siê, jak gdyby wa¿y³a prawdê przeciw k³amstwu, a¿ebypostawiæ na swoim.Potem przy­zna³a niechêtnie:- Ani Œwiat³oœci!- A co z moc¹? - naleg¹³ Yonan.Spojrza³a na niego z prawdziw¹ nienawiœci¹.- Tam jest moc.Moc mo¿e istnieæ i bez Œwiat³oœci, i bez Ciemnoœci.- Kelsiepomyœla³a, i¿ Wittle mówi tak, jak gdyby chcia³a siebie uspokoiæ.- Wielu by³owtajem­niczonych, którzy nie przystali ani do Œwiat³oœci, ani do Ciemnoœci, alesami zmagali siê z czyst¹ nauk¹.Wspominaj¹ o tym nasze zapisy.Zapewnezbli¿amy siê teraz do miejsca, w którym taka neutralna moc siê usadowi³a.Jeœlidotrzemy tam w porê - oczy jej b³yszcza³y, a w k¹ciku cienkich warg pojawi³asiê niewielka banieczka œliny - bêdziemy mogli przeci¹gn¹æ j¹ na stronêŒwiat³oœci.Jeœli natomiast Ciemnoœæ dotrze tam pierwsza, wtedy.- Wtedy uzna³abyœ, ¿e wszystko stracone.A czy za­stanawia³aœ siê nad tym, cote¿ ju¿ jej szuka³o, gdyby tak s¹dziæ po œladach? - Yonan po raz drugiwyci¹gn¹³ miecz w kierunku sp³achetka wysuszonej ziemi.Czarownica pochyli³a siê nad owym skrawkiem, rozmyœ­lnie pozwalaj¹c klejnotowizawisn¹æ nisko, niemal dotkn¹æ naruszonej ziemi.W barwie kamienia nienast¹pi³a ¿adna zmiana, wychyli³ siê on ku przodowi i znieruchomia³, wci¹¿wskazuj¹c w kierunku tego, co przed nimi le¿a³o.Wittle zaszczyci³a Yonana z³oœliwym uœmieszkiem.- Czy spostrzeg³eœ, wojowniku? Nie ma tam nic z³ego.Yonan nie schowawszymiecza do pochwy zajrza³ jej prosto w oczy.- Nie podajê w w¹tpliwoœæ ¿adnej z mocy - ani twojej, ani tej z Ciemnoœci,któr¹ pozostawiliœmy za sob¹.Zwa¿ jednak, ¿e mo¿esz byæ nêkana przez coœ,czego nawet ca³a wiedza Lormtu nie jest w stanie wyjaœniæ.Najlepiej byæostro¿nym.- Co znaczy byæ ostro¿nym?! - warknê³a czarowni­ca.- Który mê¿czyzna mo¿ewiedzieæ coœ o tym, dopóki nie zostanie wystawiony na niebezpieczeñstwo.? Gdynadejdzie twój czas i ty zostaniesz na nie wystawiony.Ruszaj¹c dalej Wittle z rozmys³em st¹pnê³a tam, gdzie widnia³ œlad bosej stopy.16Rzêdy kolumn urwa³y siê niespodziewanie.Jednak po drugiej stronie g³êbokiejzapadliny, która przecina³a drogê, Kelsie dostrzeg³a ich przed³u¿enie,gêstniej¹ce, ci¹gn¹ce siê w nieskoñczonoœæ.Nie by³o jednak mostu.Wittle,któr¹ tak poch³onê³o wêdrowanie, i¿ znacznie czêœciej spogl¹da³a na klejnot ni¿pod stopy, zachwia³a siê na skraju zapadliska, ale Yonan odci¹gn¹³ j¹ do ty³u.Stali wiêc razem, patrz¹c w dó³ na inny œwiat, a mo¿e szybowali nad tym, któryznali? Czy¿by mieli tak potê¿ne cia³a, tak dalekosiê¿ny wzrok, bo przeistoczylisiê w ol­brzymów, którzy mogliby zmia¿d¿yæ tê krainê trzema czy czteremakrokami? To zaœ, co zobaczyli poni¿ej, przed­stawia³o siê jako miniaturowypejza¿.W sekundê póŸniej Yonan opad³ na kolana i wychyli³ siê poza skrajrozpadliny.- Dolina! - wykrzykn¹³.- Góry na zachodzie.Estcarp.Escore!Czarownica machnê³a kamieniem, a mo¿e klejnot sam siê poruszy³.W w¹skiejtwarzy jej oczy wydawa³y siê przenikliwie jasne.- Lormt.Es.To by³a rzeczywiœcie miniaturowa kraina.Wewn¹trz niej wznosi³y siê góry,których szczyty, widziane w ten sposób, wydawa³y siê równe, p³ynê³y rzeki,rozlewa³y siê jeziora, bi³y w niebo skupiska wie¿ stra¿niczych.Rozsiad³y siêwsie, jedno czy dwa miasta, widnia³y lasy i polany, równinyi wy¿yny.Sta³y tam równie¿ krêgi pionowo osadzonych kamiennych bloków i innemonumenty wzniesione ludzk¹ moc¹ - a mo¿e i ponadludzk¹.Jednak wszystko towydawa³o siê koncentrowaæ wokó³ jednej przeogromnej budowli tkwi¹cej w centrumminiaturowego krajobrazu, pozbawionej sklepienia, otwartej ku niebu.Mog³a byæjedynie t¹, w której siê znajdowali.Wewn¹trz niej le¿a³o nastêpne zapadlisko,a w nim kolejny, jeszcze mniejszy œwiat w miniaturze, w owym œwiecie zaœ znowujawi³o siê miejsce wype³nione kolumnami, i tak bez koñca.Kelsie potrz¹snê³a g³ow¹, by och³on¹æ z oszo³omienia.Przypomina³o to jeden ztych ba³amutnych obrazów, w którym znajdowa³ siê nastêpny obraz, a w tymnastêpnym jeszcze nastêpny, i tak dalej a¿ do koñcowej plamki, zbyt ma³ej, byda³a siê wyraŸnie rozró¿niæ.Myœl¹c o tym wszystkim Kelsie rozejrza³a siê wœwietle wczesnego dnia, by sprawdziæ, czy n i e p o j a w i ³ y s i ê wokó³nich jakieœ mury i czy nie stali siê z kolei czêœci¹ jeszcze wiêkszego œwiata.Oba klejnoty, jej w³asny, a tak¿e czarownicy, ko³ysa³y siê ponad owym ma³ymœwiatem, w pewnym jednak momencie poczê³y wyszarpywaæ siê z wi꿹cego jeuœcisku.Mog³y ¿yæ i poruszaæ siê zgodnie z wol¹ pozostaj¹c¹ poza ludzk¹kontrol¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl