[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mo¿naliczyæ na jej sympatiê ani na jej antypatiê.Na jej ¿yczliwoœæ jak i nawrogoœæ.Nie d¹¿y ona do ¿adnego samoustanowionego celu; w stopniu dla ka¿degocz³owieka po wiecznoœæ niepojêtym jest jej „wszystko jedno” - skoro nie ma jejpo prostu jako osoby.To cudownie sprawny mechanizm kombinatoryczny, nicwiêcej.Stykamy siê ze zjawiskiem przedziwnym.Zdumiewa myœl, ¿e z „surowca”tak bezwzglêdnie opustosza³ej, tak doskonale bezosobowej maszyny mo¿na, dziêkiwprowadzeniu w ni¹ specjalnego programu - personetycznego mianowicie -sporz¹dziæ autentyczne osobowoœci, i to nawet wiele ich naraz! Ostatnie modeleIBM osi¹gaj¹ pojemnoœæ 1000 personoidów - termin œcis³y matematycznie,poniewa¿ iloœæ elementów i po³¹czeñ, niezbêdnych jako noœniki jednegopersonoidu, mo¿na wyraziæ w jednostkach centymetr-gram-sekunda.Personoidy s¹odgraniczone od siebie wewn¹trz maszyny tak¿e fizycznie.Nie „zachodz¹” nasiebie - chocia¿ to mo¿e siê wydarzyæ.Pojawia siê jednak przy kontakcieodpowiednik „odpychania”, który utrudnia im wzajemn¹ „osmozê”.Niemniej mog¹siê przenikaæ - jeœli ku temu d¹¿¹.Procesy stanowi¹ce ich mentalne pod³o¿ezaczynaj¹ siê wówczas nak³adaæ na siebie, daj¹c szumy i zak³Ã³cenia.Gdy strefaprzenikania jest szczup³a, pewna iloœæ informacji staje siê „wspóln¹w³asnoœci¹” obu czêœciowo „pokrywaj¹cych siê” personoidów, i zjawisko to jestdla nich dziwaczne.Jest subiektywnie zaskakuj¹ce - jak dla cz³owiekadziwaczne, a wrêcz niepokoj¹ce by³oby us³yszenie „cudzych g³osów” i „obcychmyœli” we w³asnej g³owie (co siê zdarza w pewnych zaburzeniach psychicznych,tj.w umys³owych chorobach, albo pod wp³ywem œrodków halucynogennych).Dziejesiê coœ takiego, jakby dwu ludzi mia³o nie takie samo, lecz to samowspomnienie.Jakby zachodzi³o coœ wiêcej ni¿ myœlowy przekaz telepatyczny, bo„zespalanie siê obwodowe jaŸni”.Jest to jednak zapowiedzi¹ groŸnego wskutkach fenomenu, którego powinno siê unikaæ.Po przejœciowym stanie„brze¿nej osmozy” personoid „napieraj¹cy” mo¿e drugiego „zniszczyæ” i„poch³on¹æ”.Wówczas ten drugi ulega po prostu resorbcji, anihilacji -przestaje istnieæ (nazywano to ju¿ morderstwem.).Unicestwiony personoidstaje siê przyswojon¹, nieodró¿nialn¹ czêœci¹ „agresora”.Uda³o siê nam - mówiDobb - wymodelowaæ nie tylko ¿ycie psychiczne, ale tak¿e jego zagro¿enie izag³adê.Uda³o siê nam tedy wymodelowaæ tak¿e œmieræ.Personoidy w normalnychwarunkach doœwiadczeñ unikaj¹ jednak takich „agresji”.„Duszojadów” (terminCastlera) raczej siê wœród nich nie spotyka.Odczuwaj¹c pocz¹tki osmozy, doktórej mo¿e dojœæ za spraw¹ czysto przypadkowych zbli¿eñ i fluktuacji,odczuwaj¹c to zagro¿enie w sposób naturalnie bezzmys³owy, zapewne tak, jak ktoœczuje „cudz¹ obecnoœæ”, a nawet s³yszy „obce g³osy” we w³asnym umyœle -personoidy wykonuj¹ aktywne ruchy unikowe, cofaj¹ siê i rozchodz¹.Dziêki temuzjawisku pozna³y wszak¿e sens pojêæ „dobra” i „z³a”.Jest dla nich ewidentne,¿e „z³o” polega na niszczeniu drugiego, a „dobro” na jego ocalaniu.I zarazemjest tak, ¿e „z³o” jednego mo¿e byæ „dobrem” (tj.korzyœci¹, w ju¿ pozaetycznymsensie) tego, który by sta³ siê „duszojadem”.Ekspansja taka, przyw³aszczeniesobie cudzego „terytorium duchowego”, powiêksza bowiem wyjœciowo dany „mentalnyarea³”.Jest to jakiœ odpowiednik naszych praktyk - przecie¿ nale¿¹c dozwierz¹t musimy zabijaæ i ¿ywiæ siê zabijanymi.Personoidy natomiast niemusz¹ tak postêpowaæ, a jedynie mog¹.Nie znaj¹ g³odu, pragnienia, skoro ¿ywije energia stale dop³ywaj¹ca, o której Ÿród³a nie musz¹ siê troszczyæ, jak mynie musimy specjalnie zabiegaæ o to, aby nam s³oñce œwieci³o.W œwieciepersonoidów nie mog¹ powstaæ terminy ani zasady termodynamiki rozumianejenergetycznie, poniewa¿ ich œwiat podlega matematycznym, a nie termodynamicznymprawom.Rych³o badacze przekonali siê, ¿e kontakty personoidów z ludŸmi,zachodz¹ce poprzez wejœcia i wyjœcia komputera, s¹ doœæ ja³owe poznawczo, a zato nastrêczaj¹ moralne dylematy, które przyczyni³y siê do nazwania personetykinajokrutniejsz¹ z nauk.Jest coœ niegodnego w informowaniu personoidów o tym,¿e stworzyliœmy je w zamkniêciach pozoruj¹cych nieskoñczonoœæ, ¿e s¹mikroskopijnymi „psychocystami”, „ma³ymi otorbieniami” w naszym œwiecie.Coprawda ¿yj¹ one w swej nieskoñczonoœci, wiêc Sharker czy inni psychonetycy(Falkenstein, Wiegeland) twierdzili, ¿e sytuacja jest w pe³ni symetryczna: niepotrzebuj¹ naszego œwiata, naszej „przestrzeni ¿yciowej” dok³adnie tak, jaknam by³aby na nic ich „ziemia matematyczna”.Dobb uwa¿a te argumenty zasofistykê.Na temat, kto kogo stworzy³ i kto kogo zamkn¹³ w sensie kreacyjnym,nie mo¿e byæ wszak ¿adnej dyskusji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]