do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W górnej czêœci fotografii widaæ by³o dwa kosmyki jasnychw³osów, które wwyobraŸni da³oby siê dope³niæ sportow¹ fryzur¹ niezale¿nych panien.Ow¹panienk¹, jakœwiadczy³ podpis na odwrocie, by³a ciotka Asia! Musia³o byæ lato, œwiadczy³y otym stroje.Porazi³a mnie gwa³towna intuicja.To nie móg³ byæ nikt inny.To by³ „on”,strachliwy panKonstanty, by³y lokator mieszkania, w którym teraz k³Ã³cili siê i wymienialiobelgi Œliwowie.Czy to mo¿liwe?– Sk¹d masz to zdjêcie? – zapyta³em.– Podkrad³am mamie.I by³a o to straszna awantura.– To tak, jak z tym bagnetem.Czego oni u diab³a tak siê wstydz¹? Czyprzyszlibyœmy na tenœwiat ot tak, w efekcie strzelenia paluchami?– No w³aœnie.Na dworze robi³o siê szaro, co w naszej suterenie oznacza³o prawie zmrok.Zapragn¹³em jejbardzo.Mog³em ca³owaæ j¹ i pieœciæ.Im byliœmy starsi, tym ¿ywiej reagowa³a na³echtaczkowepieszczoty.Trzepota³a biodrami jak du¿a, jasnow³osa ryba.Ale nigdy nie da³azdj¹æ sobiemajtek.Walczy³em uparcie, by zsun¹æ choæ jedn¹ stronê, lecz gdy zadowolony, ¿ekoniecmêczarni siê zbli¿a, zabiera³em siê za drug¹, poprzednia wraca³a na miejsce.Przekonywa³em j¹,¿eby by³a cz³owiekiem, bo ju¿ naprawdê nie wytrzymam d³u¿ej, ¿e muszê wreszcie„spróbowaæ”.Ale by³a uparta jak mu³.– Ty mnie nie kochasz – rzêzi³em.– Kocham ciê, ale co siê stanie, jak zajdê w ci¹¿ê?– Nie zajdziesz – zapewnia³em j¹ fa³szywie.– Ja to zrobiê tak nie do koñca.– Nie wierzê ci, kochany – g³aska³a mnie po w³osach.– Jesteœ jeszcze za ma³y.– Daj spokój, jestem doros³ym cz³owiekiem, mogê nawet sp³odziæ dziecko.– No, w³aœnie o to chodzi, idioto!I wtedy us³yszeliœmy pukanie.Poszed³em otworzyæ.Za drzwiami sta³a Majka ijeszcze ktoœ,kto robi³ wra¿enie jej milcz¹cego echa.– Wpuœcisz nas? – spyta³a.– Ale jest u mnie Kasia – wyj¹ka³em.I w beznadziejnym przekonaniu, ¿e Majkawszystkozrozumie, doda³em: – A czemu przysz³aœ z kole¿ank¹?– Kasia – to twoja nowa dziewczyna? – rzek³a Majka z przek¹sem.– Nie, to kuzynka.– Si¹dŸcie – zaordynowa³a Kasia, nie wstaj¹c z tapczana.– Mo¿e zrobi³byœ imherbaty?Majka patrzy³a na mnie podejrzliwie.Jej wzrok pyta³ mnie: „To rzeczywiœcietwojakuzynka?”.Patrzy³em bezradnie na jej piêkn¹ twarz.Przypomina³a pewn¹ rzeŸbê wczarnymmarmurze, któr¹ widzia³em na cmentarzu.Majka i tamta zmar³a kobieta mia³y tesame du¿e,smutne usta i ma³e, krótkowzroczne oczy.Pod rzeŸb¹ widnia³ skromny napis:„¯ycie bez ciebiejest bez sensu.Nigdy nie przestanê ciê kochaæ, moja Machuleñciu.” Tego dniaogromne w³osyMajki upiête by³y w koczek.Przestêpowa³em z nogi na nogê jak speszone dziecko.Trwa³o to ca³¹ wiecznoœæ.Mia³em zasob¹ prawdê.Kasia rzeczywiœcie by³a moj¹ kuzynk¹, ale korzystanie z tejprawdy, jak zparawanu, bardzo mnie krêpowa³o.By³o to bowiem i k³amstwo.Kasia by³a nietylko kuzynk¹!Wpatrzy³a siê w ni¹ kiedyœ moja mi³oœæ, st¹d by³a pó³narzeczon¹, pó³siostr¹, ana koniecwreszcie i seksualn¹ jajecznic¹! Zdradza³em wiêc swoj¹ dziewczynê z moj¹pó³siostr¹, a moj¹pó³siostrê z moj¹ dziewczyn¹.I ten g¹szcz powodowa³, ¿e nie wiedzia³em ju¿,kto jest moj¹kuzynk¹, a kto dziewczyn¹ i paskudnie siê z tym wszystkim czu³em.I wtedy w³aœnie „post¹pi³em wreszcie jak mê¿czyzna”, jak skomentowa³a topóŸniej Kasia, irzek³em ostro do Majki:– Niepotrzebnie przysz³aœ, ju¿ wiêcej nie bêdziemy siê spotykaæ.– Dlaczego? – p³aczliwie zapyta³a Majka i w owej chwili by³a tak bliska mejbezradnoœci, ¿ewyrwa³bym sobie z serca sto kuzynek, byle tylko z ni¹ zostaæ, byle tylko j¹ca³owaæ.Ale zamoimi plecami le¿a³a Kasia jak nauczyciel, obserwuj¹cy ucznia, i powœci¹gliwiegapi³a siê wzgaszony telewizor.Tabu, jakie przekroczyliœmy, zobowi¹zywa³o nas dolojalnoœci – poczu³emto dotkliwie.I w³aœnie temu moralnemu nadu¿yciu by³em wierny, mówi¹c:– Wybacz, Majka, ale tak bêdzie lepiej.– Co bêdzie lepiej?– Nie wiem.– To sk¹d wiesz, ¿e bêdzie lepiej?– Nie wiem, to wszystko jest tak skomplikowane.– To proste.Kasia nie jest twoj¹ kuzynk¹ i niechc¹cy nakry³am ciê nazdradzie.– Nie, to nieprawda!– Prawd¹ jest, ¿e nie by³eœ od dwóch dni w obozie, a ja czeka³am.Czy¿ nie tak?– Majeczko.– Co?– Nic.– Bêdziesz jeszcze tego ¿a³owa³ – powiedzia³a i wysz³y w deszcz, który zmieni³siê teraz wulewê, a w zwi¹zku z tym jej gest zyska³ znamiê heroizmu.Spod drzwi poczê³aciec stru¿kadeszczowej wody.W stopach poczu³em wilgotny ch³Ã³d.– Dziêkujê – powiedzia³a Kasia, przytulaj¹c siê do mnie.Czu³em siê wyj¹tkowookropnie.Kombinowa³em, czy mo¿e nie pójœæ jutro do Majki i wszystko jej wyt³umaczyæ.Alecomia³bym t³umaczyæ? ¯e dobiera³em siê do ciotecznej siostry? Wiêc nie poszed³em.Opowiedzia³em Kasi, co siê sta³o na pla¿y w BrzeŸnie.– Chcesz spróbowaæ? – zapyta³a z min¹ rewolucjonisty.– Nie, to niemo¿liwe.Zaraz przyjd¹ starzy.– Zrobimy to kiedy indziej – obieca³a – bo ciê kocham.To ju¿ by³o coœ.Mog³em mieæ przynajmniej nadziejê.11.W œrodku wydarzeñ nie sposób dojrzeæ ich struktury ani celu, do którego wiod¹.Na tymw³aœnie polega tak zwana tajemnica ¿ycia.Niczego z niej siê nie nauczy³em ibrn¹³em dalej wmu³ przysz³ych wydarzeñ œlepy jak kret.By spotkaæ siê z neurologiem i okulist¹ w Charing Cross Hospital, musia³emprzejechaæ kilkastacji.Lekarz nosi³ okropne nazwisko Gravestone, co napêdzi³o mi porz¹dnegostracha.Wysiad³em z tubu na Hammersmith.W podziemiach handlowych stacji odnalaz³emspokój.By³em przygotowany, ¿e stracê wreszcie oko.Nie mo¿na prowokowaæ tylekroæ losu,nie p³ac¹codpowiedniej ceny.Ciekaw by³em jedynie, co s³awny lekarz mi powie.Mojeschorzenie by³odziwne.Zdarza³o siê, ¿e lewe oko widzia³o prawie normalnie.Norm¹ dla mnieby³oniedowidzenie na poziomie trzech–piêciu dioptrii.Ale bywa³o tak, ¿e oko œlep³oca³kiem, awówczas ogarnia³ mnie przeraŸliwy lêk [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl