do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vicarson spojrza³ na zegarek; by³o prawie piêtnaœcie po czwartej.Jazdataksówk¹ do hotelu Mark Hopkins bêdzie trwa³a oko³o dwudziestu minut, on zaœchcia³by zjawiæ siê tam trochê wczeœniej, ¿eby jeszcze wzi¹æ prysznic.Oznacza³o to, ¿e ma jakieœ piêtnaœcie minut na drinka w jednym z barów.Nie móg³ sobie tego odmówiæ.Oderwawszy wzrok od zegarka, dostrzeg³ dwóch mê¿czyzn stoj¹cych < w odleg³oœcioko³o piêtnastu metrów i przygl¹daj¹cych mu siê uwa¿nie.Kiedy poczuli na sobiejego spojrzenie, natychmiast odwrócili siê i zaczêli rozmawiaæ, ale zrobili tozbyt szybko i nienaturalnie.Sam zrozumia³, co siê sta³o: wisz¹ce nisko nadhoryzontem s³oñce bardzo go oœlepia³o, wiêc odwróci³ siê, by spojrzeæ nazegarek we w³asnym cieniu.¯aden z mê¿czyzn nie spodziewa³ siê tego manewru.A mo¿e by³ to tylko wytwór jego wyobraŸni, pobudzonej ci¹g³ymi przypomnieniamiTrevayne'a o potrzebie zachowania daleko id¹cej ostro¿noœci?Na pocz¹tku nabrze¿a zgromadzi³a siê liczna grupa dziewcz¹t w harcerskichmundurkach, otoczona niewiele mniejsz¹ gromad¹ rodziców i opiekunów.Przywtórze pisków i œmiechów gromada ruszy³a przed siebie.Turyœci poœpiesznieuciekali na boki, robi¹c przejœcie dla trzydziestej szóstej dru¿yny z Oakland.Vicarson wdar³ siê w sam œrodek grupy i wyra¿aj¹c g³oœno ubolewanie, przedar³siê przez ni¹ najszybciej, jak móg³, po czym, nie zmniejszaj¹c tempa, skrêci³ wpierwsz¹ boczn¹ alejkê.Dwie przecznice dalej ujrza³ zat³oczony bar z szyldem„Nad Zatok¹".Wszed³szy do œrodka, przekona³ siê, ¿e wnêtrze ma kszta³tpodkowy; wejœcie znajdowa³o siê na otwartym koñcu, sam bar zaœ bieg³ szerokim³ukiem, zgodnie z dziwnym kszta³tem pomieszczenia; by zakoñczyæ siê drugimwejœciem, z którego widaæ by³o zatokê.Wszystko siê zgadza³o: Nad Zatok¹.Vicarson zaj¹³ miejsce mniej wiêcej w po³owie podkowy, dziêki czemu móg³obserwowaæ zarówno wejœcie od ulicy, jak i od nabrze¿a.Zamówi³ „rybacki poncz"i czeka³, zastanawiaj¹c siê, czy jeszcze zobaczy tamtych dwóch mê¿czyzn.Zobaczy³.Tylko ¿e kiedy siê pojawili, do³¹czy³ do nich trzeci.Mocnozbudowany, oty³y, mniej wiêcej piêædziesiêcioletni.Niewiele brakowa³o, a Sam Vicarson wypuœci³by z rêki szklankê z ponczem.Widzia³ ju¿ kiedyœ tego cz³owieka.Bez wzglêdu na okolicznoœci, w jakich tonast¹pi³o - a raczej ze wzglêdu na nie - w¹tpi³, czy kiedykolwiek o tymzapomni.Widzia³ go tylko jeden jedyny raz, na polu golfowym w œrodku nocy, piêæ tysiêcykilometrów st¹d.W Chevy Chase w stanie Maryland.To ten cz³owiek; uderzy³pijanego kongresmena z Kalifornii i przygniót³ go do ziemi.Trevayne sta³ przy oknie w hotelowym pokoju i s³ucha³ relacji Vicarsc na, narazie nie wyra¿aj¹c ¿adnej opinii na ten temat.Mê¿czyzna, której opisa³ m³odyprawnik, bardzo przypomina³ Maria de Spadante.Jeœli to by prawda, jeœli Marioistotnie zjawi³ siê w San Francisco, znaczy³o to, ¿e w sprawie GenesseeIndustries pojawi³y siê aspekty, których istnienia do tej pory nawet niepodejrzewa³.Mario de Spadante musia³ zostaæ wziêty pod lupê.„Budowlaniec z New Haven,który dziêki ciê¿kiej pracy i boskiej przychylnoœci, zdo³a³ siê trochêdorobiæ", koniecznie musia³ byæ poddany dok³adnemu badaniu.Wczeœniej Trevaynenie bra³ pod uwagê mo¿liwoœci istnienia takich zwi¹zków, gdy¿ nie mia³ ku temu¿adnych powodów.To ten sam cz³owiek, panie Trevayne.Jestem tego pewien.Kim on jest, dodiab³a?Myœlê, ¿e po kilku rozmowach telefonicznych bêdê móg³ odpowiedzieæ ci na topytanie.Bez ¿artów?Niestety, bez.Wrócimy do tego póŸniej.Teraz zajmijmy siê dzisiejszympopo³udniem.- Trevayne usiad³ w fotelu, a Alan Martin i Sam Vicarson na ³Ã³¿ku,rozk³adaj¹c dokumenty na ma³ym stoliku do kawy.– Mieliœmy czas zastanowiæ siênad tym i spojrzeæ na wszystko z wiêkszej perspektywy.Co o tym myœlisz, Alan?Jak posz³o, twoim zdaniem?Ksiêgowy przerzuci³ kilka kartek, uszczypa³ siê delikatnie w grzbiet nosa iprzymkn¹³ oczy.Goddard robi³ ze strachu w gacie, ale stara³ siê za wszelk¹ cenê toukryæ.-Martin otworzy³ oczy.- By³ te¿ wyraŸnie zdezorientowany.Bez przerwyprzyciska³ d³onie do sto³u tak, a¿ nabrzmiewa³y mu ¿y³y.Zanotowa³em sobie parêrzeczy.- Wzi¹³ do rêki du¿y skoroszyt.- Jedn¹ z pierwszych spraw, którewytr¹ci³y go z równowagi, by³a umowa ze zwi¹zkami zawarta w Pasadenie.Chybanie spodziewa³ siê, ¿e go o to zapytamy.Wydawa³ siê bardzo nieszczêœliwy,kiedy Sam zacz¹³ wyduszaæ z jego ch³opców nazwisko negocjatora z ramieniaAFL-CIO.A jak on siê nazywa³?Manolo.Ernest Manolo - odpar³ Vicarson, zagl¹daj¹c do roz³o¿onych przed nimpapierów.- Jeœli wzi¹æ pod uwagê miejscowe warunki, to umowa nie by³anajgorsza, ale gdyby ktoœ inny chcia³ powo³aæ siê na ni¹ jako na precedens,mog³oby dojœæ do niez³ego skandalu.Myœlisz, ¿e dojdzie?Wszystko w rêkach Manolo i jego ludzi.W tym przypadku post¹pili w myœl zasady„rêka rêkê myje" [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl