do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwysi³kiemdobrn¹³ na piasek, nios¹c i ci¹gn¹c za sob¹ nieprzytomnego Sasa.I wtedy, mimoswej ¿elaznej wytrzyma³oœci, Turlogh O'Brien, wyczerpany, zwali³ siê na ziemiêipo chwili spa³ ju¿ g³êboko.2.Bogowi z otch³aniTurlogh nie spa³ d³ugo.Zbudzi³ siê, gdy s³oñce ledwie zd¹¿y³o wznieœæ siêponadhoryzont.Wsta³ odœwie¿ony, jakby przespa³ ca³¹ noc, i rozejrza³ siê dooko³a.Szeroka bia³a pla¿a wznosi³a siê ³agodnie od powierzchni wody do faluj¹cegog¹szczu gigantycznych drzew.Miêdzy nimi nie ros³y, jak siê wydawa³o, ¿adnezaroœla, lecz grube pnie sta³y tak blisko siebie, ¿e wzrok nie móg³ przebiæsiêw g³¹b.Athelstane sta³ w pobli¿u, na wybiegaj¹cej w morze ³awicy piachu, ioparty na swym wielkim mieczu spogl¹da³ w kierunku ska³.Tu i tam le¿a³ywyrzucone na brzeg cia³a.Wtem z ust Turlogha wyrwa³ siê okrzyk zadowolenia.Tu¿ u swych stóp zauwa¿y³martwego wiking, w pe³nej zbroi, z he³mem i kolczug¹, których nie zd¹¿y³zdj¹æ,gdy okrêt ton¹³.Celt spostrzeg³, ¿e jest to jego w³asna zbroja.Nawet okr¹g³alekka tarcza, przypiêta do pleców topielca, nale¿a³a do niego.Przez chwilêzastanawia³ siê, w jaki sposób wszystkie te rzeczy sta³y siê w³asnoœci¹jednegocz³owieka, lecz zaraz zdj¹³ je z trupa.Z satysfakcj¹ na³o¿y³ czarn¹ kolczugêiprosty he³m.Tak odziany ruszy³ pla¿¹ w stronê Athelstane'a.Jego oczyzalœni³ygroŸnie.Sas odwróci³ siê na g³os jego kroków.- Witaj, Celcie - pozdrowi³ go.- Jesteœmy jedynymi ludŸmi z za³ogi Lodbroga,którzy uszli z ¿yciem.Chciwe morze poch³onê³o wszystkich.Na Thora,zawdziêczamci ¿ycie! Obci¹¿ony zbroj¹ i po tym, jak waln¹³em czaszk¹ o reling, bezw¹tpienia sta³bym siê ¿arciem dla rekinów, gdyby nie twoja pomoc.Wszystko towydaje siê teraz snem.- Ocali³eœ mi ¿ycie - warkn¹³ Turlogh.- I ja uratowa³em twoje.D³ug zosta³sp³acony, rachunki wyrównane, wiêc chwytaj swój miecz i koñczmy z tym!Athelstane spojrza³ zdumiony.- Chcesz ze mn¹ walczyæ? Dlaczego.co.?- Nienawidzê twojego rodzaju tak, jak nienawidzê Szatana! - rykn¹³Dalkazjanin,a w jego oczach zap³onê³a iskra szaleñstwa.- Od piêciuset lat twoje wilkignêbi¹ mój lud! Dymi¹ce zgliszcza po³udnia i morza przelanej krwi ¿¹daj¹pomsty!Krzyki tysi¹ca porwanych dziewcz¹t we dnie i w nocy dzwoni¹ w mych uszach! Takbêdzie, dopóki na pó³nocy zostanie choæ jedna pierœ, któr¹ móg³by rozp³ataæmójtopór!- Ale¿ ja nie jestem wikingiem - powiedzia³ zmieszany wielkolud.- Tym wiêksza ci hañba, zdrajco! - piekli³ siê oszala³y Celt.- Broñ siê, bozar¿nê ciê z zimn¹ krwi¹!- Nie jest to wed³ug mojej woli - zaprotestowa³ Athelstane wznosz¹c sw¹szerok¹klingê.Jego szare oczy by³y powa¿ne, lecz nie by³o w nich lêku.- Doprawdyracjê maj¹ ci, którzy twierdz¹, ¿e drzemie w tobie ob³êd.S³owa nie by³y wiêcej potrzebne.Obaj mê¿czyŸni gotowali siê do œmiertelnegostarcia.Celt zbli¿a³ siê do przeciwnika sprê¿ony, niby szykuj¹ca siê do skokupantera.Oczy mu b³yszcza³y.Sas oczekiwa³ ataku stoj¹c w szerokim rozkroku,broñ trzyma³ obur¹cz, wysoko.Mia³y siê zetrzeæ topór i tarcza Turlogha zwielkim mieczem Athelstane'a; jeden cios móg³ rozstrzygn¹æ pojedynek nakorzyœæka¿dego z nich.Ostro¿nie, niby dwie leœne bestie, rozgrywali tê grê, gdynagle.W chwili gdy miêœnie Turlogha napiê³y siê przed œmiertelnym skokiem,przera¿aj¹cy g³os rozdar³ ciszê.Obaj przeciwnicy drgnêli i cofnêli siê okrok.Gdzieœ z gêstwiny lasu niós³ siê przeraŸliwy, nieludzki wrzask.Piskliwy, amimoto niezwykle g³oœny, wznosi³ siê coraz wy¿ej, a¿ zamilk³ w strasznym skrzeku,niby chichot tryumfuj¹cego demona, niby wycie wilko³aka dopêdzaj¹cego ludzk¹zdobycz.- Krew Thora! - sapn¹³ Sas opuszczaj¹c miecz.- Co to by³o?Turlogh pokrêci³ g³ow¹.Ten dŸwiêk wstrz¹sn¹³ nawet jego ¿elaznymi nerwami.- Jakieœ monstrum z lasu.Jesteœmy na dziwnej wyspie, le¿¹cej na dziwnymmorzu.Byæ mo¿e w³ada tu sam Szatan, a to jest brama piek³a.Athelstane nie czu³ siê zbyt pewnie.Nie by³ w³aœciwie chrzeœcijaninem i jegodiab³y by³y pogañskimi diab³ami, lecz nie by³y przez to mniej straszne.- No có¿ - zaproponowa³ - od³Ã³¿my nasz spór, dopóki siê nie dowiemy, co te¿ tomog³o byæ.Dwa ostrza to wiêcej ni¿ jedno, czy to na demona, czy nacz³owieka.Przerwa³ mu dziki wrzask.Tym razem g³os by³ ludzki, a od przepe³niaj¹cej gogrozy i rozpaczy krew styg³ w ¿y³ach.Równoczeœnie pos³yszeli szybki tupotstópi odg³os ciê¿kiego cielska przedzieraj¹cego siê przez ga³êzie.Odwrócili siê wstronê lasu.Z pó³mroku, niby unoszony wiatrem bia³y liœæ, wybieg³a pó³nagakobieta.Jej rozpuszczone w³osy powiewa³y jak z³ocisty p³omieñ, jej bia³eramiona lœni³y w porannym s³oñcu, w jej oczach p³onê³o bliskie ob³êduprzera¿enie.A za ni¹.Nawet Turloghowi w³osy zje¿y³y siê na g³owie.To, co œciga³o dziewczynê, nieby³o ani cz³owiekiem, ani zwierzêciem.Przypomina³o kszta³tem ptaka, jakiegoreszta œwiata nie ogl¹da³a od niepamiêtnych czasów.Wznosi³ siê na jakieœdwanaœcie stóp, a jego wstrêtny ³eb, ze z³oœliwymi czerwonymi œlepiami iokrutnym, zakrzywionym dziobem, by³ wielki jak g³owa konia.Wygiêta w ³ukd³ugaszyja grubsza by³a od mêskiego uda, zaœ potê¿na szponiasta ³apa mog³abypochwyciæ uciekaj¹c¹ jak orze³ chwyt wróbla.Tyle zauwa¿y³ Turlogh w chwili, gdy skaka³ pomiêdzy potwora a jego ofiarê,któraz p³aczem przewróci³a siê na piasek.Bestia wznosi³a siê nad nim niby góraœmiertelnej groŸby.Straszny dziób opada³ w dó³, wyszczerbiaj¹c wzniesion¹ kuniemu tarczê.Celt zachwia³ siê od uderzenia, lecz natychmiast zada³ ciostoporem.Ostrze, bez szkody dla stwora, ugrzêz³o w sprê¿ystej warstwietwardychpiór.Znowu b³ysn¹³ w powietrzu groŸny dziób i tylko szybki unik ocali³Dalkazjaninowi ¿ycie.W tej¿e chwili nadbieg³ Athelstane i stan¹wszy wrozkrokuz ca³ych si³ uderzy³ swym trzymanym obur¹cz wielkim mieczem.Ciê¿kie ostrzeciê³o poni¿ej kolana jedn¹ z podobnych do pni ³ap i potwór z ohydnym skrzekiemrun¹³ na bok, wymachuj¹c krótkimi, mocnymi skrzyd³ami.Turlogh doskoczy³ iwbi³tylne ostrze swego topora pomiêdzy b³yszcz¹ce, czerwone œlepia.Gigantycznyptakwyprê¿y³ nogi, drgn¹³ konwulsyjnie i zamar³ bez ruchu.- Krew Thora! - bitewny zapa³ lœni³ jeszcze w szarych oczach Athelstane'a.-Zaprawdê dotarliœmy na kraj œwiata.- Obserwuj las, ¿eby drugi taki nas nie zaskoczy³ - rzuci³ Celt i odwróci³ siêdo kobiety.Podnios³a siê z wysi³kiem i sta³a bez tchu, wpatruj¹c siê w nichrozszerzonymi zdumieniem oczyma.By³a piêknym m³odym stworzeniem, wysoka,zgrabna, smuk³a i kszta³tna.Jedynym jej okryciem by³ kawa³ek jedwabiu,zwi¹zanyniedbale na biodrach.Ta sk¹pa odzie¿ mog³a byœ w³asnoœci¹ jakiejœ dzikuski,lecz dziewczyna mia³a œnie¿nobia³¹ cerê, rozpuszczone w³osy barwy czystegoz³otai szare oczy.Odezwa³a siê jêzykiem wikingów, lekko siê zacinaj¹c, jak gdybynieu¿ywa³a go od lat.- Wy.Kim wy jesteœcie? Sk¹d przybywacie? Co robicie na Wyspie Bogów?- Krew Thora! - hukn¹³ Sas.- Ona jest z naszego ludu!- Nie z mojego! - warkn¹³ Turlogh.Nawet teraz nie potrafi³ zapomnieæ o swojejnienawiœci do ludzi z pó³nocy.Dziewczyna przygl¹da³a siê im z zaciekawieniem.- Œwiat musia³ siê bardzo zmieniæ, odk¹d go opuœci³am - rzek³a, najwyraŸniej wpe³ni ju¿ odzyskawszy panowanie nad sob¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl