do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zw³aszczaprzed Niedamirem i Rêbaczami, którzy ju¿ podejrzewaj¹, ¿e zamierzaszprzeszkodziæ w zabiciu smoka.Póki tylko gadasz, traktuj¹ ciê jak niegroŸnegomaniaka.Jeœli jednak spróbujesz coœ przedsiêwzi¹æ, skrêc¹ ci kark, zanimzd¹¿ysz westchn¹æ.Czarodziej uœmiechn¹³ siê pogardliwie i lekcewa¿¹co.- A poza tym - ci¹gnê³a Yennefer - wyg³aszaj¹c te pogl¹dy psujesz powagênaszego zawodu i powo³ania.- Czym¿e to?- Swoje teorie mo¿esz odnosiæ do wszelkiego stworzenia i robactwa, Dorregaray.Ale nie do smoków.Bo smoki s¹ naturalnymi i najgorszymi wrogami cz³owieka.Inie o degeneracjê rasy ludzkiej tu idzie, ale o jej przetrwanie.¯ebyprzetrwaæ, trzeba rozprawiæ siê z wrogami, z tymi, którzy mog¹ to przetrwanieuniemo¿liwiæ.- Smoki nie s¹ wrogami cz³owieka - wtr¹ci³ Geralt.Czarodziejka spojrza³a naniego i uœmiechnê³a siê.Wy³¹cznie wargami.- W tej kwestii - powiedzia³a - zostaw ocenê nam, ludziom.Ty, wiedŸmin, niejesteœ od oceniania.Jesteœ od roboty.- Jak zaprogramowany, bezwolny golem?- Twoje, nie moje porównanie - odpar³a zimno Yennefer.- Ale có¿, trafne.- Yennefer - rzek³ Dorregaray.- Jak na kobietê o twoim wykszta³ceniu i w twoimwieku wygadujesz zaskakuj¹ce brednie.Dlaczegó¿ to w³aœnie smoki awansowa³y uciebie na czo³owych wrogów ludzi? Dlaczego nie inne, stokroæ groŸniejszestworzenia, te, które maj¹ na sumieniu stokroæ wiêcej ofiar ni¿ smoki? Dlaczegonie hirikki, wid³ogony, mantikory, amfisbeny czy gryfy? Dlaczego nie wilki?- Powiem ci, dlaczego.Przewaga cz³owieka nad innymi rasami i gatunkami, jegowalka o nale¿ne w przyrodzie miejsce, o przestrzeñ ¿yciow¹, mog¹ zostaæ wygranetylko wówczas, gdy ostatecznie wyeliminuje siê koczownictwo, wêdrówki z miejscana miejsce w poszukiwaniu ¿arcia, zgodnie z kalendarzem natury.W przeciwnymrazie nie osi¹gnie siê nale¿ytego tempa rozrodczoœci, dziecko ludzkie zbytd³ugo nie jest samodzielne.Tylko bezpieczna za murami miasta lub warownikobieta mo¿e rodziæ we w³aœciwym tempie, to znaczy co rok.P³odnoœæ,Dorregaray, to rozwój, to warunek przetrwania i dominacji.I tu dochodzimy dosmoków.Tylko smok, ¿aden inny potwór, mo¿e zagroziæ miastu lub warowni.Gdybysmoki nie zosta³y wytêpione, ludzie dla bezpieczeñstwa rozpraszaliby siê,zamiast ³¹czyæ, bo smoczy ogieñ w gêsto zabudowanym osiedlu to koszmar, tosetki ofiar, to straszliwa zag³ada.Dlatego smoki musz¹ zostaæ wybite doostatniego, Dorregaray.Dorregaray popatrzy³ na ni¹ z dziwnym uœmiechem na ustach.- Wiesz, Yennefer, nie chcia³bym do¿yæ chwili, gdy zrealizuje siê twoja idea opanowaniu cz³owieka, gdy tobie podobni zajm¹ nale¿ne im miejsce w przyrodzie.Na szczêœcie, nigdy do tego nie dojdzie.Prêdzej wyr¿niecie siê nawzajem,wytrujecie, wyzdychacie na dur i tyfus, bo to brud i wszy, nie smoki, zagra¿aj¹waszym wspania³ym miastom, w których kobiety rodz¹ co rok, ale tylko jedennoworodek na dziesiêæ ¿yje d³u¿ej ni¿ dziesiêæ dni.Tak, Yennefer, p³odnoœæ,p³odnoœæ i jeszcze raz p³odnoœæ.Zajmij siê, moja droga, rodzeniem dzieci, tobardziej naturalne dla ciebie zajêcie.To zajmie ci czas, który obecniebezp³odnie tracisz na wymyœlanie bzdur.¯egnam.Popêdziwszy konia, czarodziej pocwa³owa³ w kierunku czo³a kolumny.Geralt,rzuciwszy okiem na blad¹ i wœciekle skrzywion¹ twarz Yennefer, zacz¹³ wspó³czuæmu z wyprzedzeniem.Wiedzia³, o co sz³o.Yennefer, jak wiêkszoœæ czarodziejek,by³a sterylna.Ale jak niewiele czarodziejek bola³a nad tym faktem i nawspominanie o nim reagowa³a prawdziwym sza³em.Dorregaray zapewne wiedzia³ otym.Nie wiedzia³ prawdopodobnie o tym, jaka jest mœciwa.- Narobi sobie k³opotów - syknê³a.- Oj, narobi.Uwa¿aj, Geralt.Nie myœl, ¿ejeœli przyjdzie co do czego, a ty nie wyka¿esz rozs¹dku, to bêdê ciê broniæ.- Bez obaw - uœmiechn¹³ siê.- My, to znaczy wiedŸmini i bezwolne golemy,dzia³amy zawsze rozs¹dnie.Jednoznacznie i wyraŸnie wytyczone s¹ bowiem granicemo¿liwoœci, miêdzy którymi mo¿emy siê poruszaæ.- No, no, patrzcie - Yennefer spojrza³a na niego, wci¹¿ blada.- Obrazi³eœ siêjak panienka, której wytkniêto brak cnoty.Jesteœ wiedŸminem, nie zmienisztego.Twoje powo³anie.- Przestañ z tym powo³aniem, Yen, bo mnie ju¿ zaczyna mdliæ.- Nie mów tak do mnie, mówi³am.A twoje md³oœci ma³o mnie interesuj¹.Jak iwszystkie pozosta³e reakcje z ograniczonego, wiedŸmiñskiego wachlarza reakcji.- Tym niemniej, obejrzysz niektóre z nich, jeœli nie przestaniesz raczyæ mnieopowiadaniami o szczytnych przes³aniach i walce o dobro ludzi.I o smokach,straszliwych wrogach ludzkiego plemienia.Wiem lepiej.- Tak? - zmru¿y³a oczy czarodziejka.- A có¿ ty takiego wiesz, wiedŸminie?- Choæby to - Geralt zlekcewa¿y³ gwa³towne, ostrzegawcze drganie medalionu naszyi - ¿e gdyby smoki nie mia³y skarbców, to pies z kulaw¹ nog¹ nieinteresowa³by siê nimi, a ju¿ na pewno nie czarodzieje.Ciekawe, ¿e przy ka¿dympolowaniu na smoka zawsze krêci siê jakiœ czarodziej, mocno powi¹zany z Gildi¹Jubilerów.Tak jak i ty [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl