do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myœla³em, ¿e mo¿e Frodo wyruszy³ w drogê niezw³ocznie, pos³usznynaleganiom mojego listu, i dotar³ do Rivendell, zanim okrutni przeœladowcyodnaleŸli jego trop.Ale zarówno lêk, jak nadzieja okaza³y siê nieuzasadnione.Nadziejê bowiem opiera³em na pewnym grubasie z Bree, a lêk na przeœwiadczeniu ochytroœci Saurona.Tymczasem grubas handluj¹cy piwem mia³ za wiele na g³owie, amoc Saurona nie by³a jeszcze tak wielka, jak j¹ mój strach malowa³.Leczzamkniêtemu w murach Isengardu samotnemu wiêŸniowi nie³atwo by³o uwierzyæ, ¿e wdalekim Shire szczêœcie zawiedzie ³owców, przed którymi wszystko, co ¿yje,ucieka lub pada.- Widzia³em ciê! – krzykn¹³ Frodo.– Chodzi³eœ tam i sam.Ksiê¿yc b³yszcza³ natwoich w³osach.Gandalf umilk³ i w zdumieniu spojrza³ na hobbita.- Widzia³em to tylko we œnie – rzek³ Frodo – ale teraz nagle sobie ten senprzypomnia³em.Jakoœ mi zupe³nie wylecia³ z pamiêci.By³o to doœæ dawno,wkrótce po opuszczeniu Shire’u.- W takim razie sen zamarudzi³ po drodze – odpar³ Gandalf – jak siê sam zachwilê przekonasz.Znajdowa³em siê tedy w okropnym po³o¿eniu.Kto mnie zna, tenpoœwiadczy, ¿e nieczêsto zdarza³y siê w moim ¿yciu równie ciê¿kie terminy i ¿enie³atwo godzê siê z tak¹ dol¹.Gandalf Szary z³owiony niby mucha wzdradzieckie pajêcze sid³a! Ale nawet najsprytniejszy paj¹k usnuje niekiedybodaj jedn¹ s³ab¹ nitkê.Pocz¹tkowo lêka³em siê, ¿e Radagast tak¿e siê za³ama³; Saruman niew¹tpliwiechcia³ mi ten lêk zaszczepiæ.Lecz podczas krótkiego spotkania nie zauwa¿y³em wg³osie i oczach Radagasta nic podejrzanego.Gdybym coœ takiego wyczu³, niekwapi³bym siê do Isengardu wcale albo przynajmniej zachowa³bym wiêcejostro¿noœci.Saruman to rozumia³, tote¿ zatai³ przed wys³annikiem swojeprawdziwe zamiary i oszuka³ go.Zreszt¹ w ¿aden sposób nie uda³oby siê zacnegoRadagasta przekabaciæ i namówiæ do zdrady.W dobrej wierze powtórzy³ miwezwanie i dlategom go pos³ucha³.Ale dziêki temu równie¿ ca³y plan Sarumanazawiód³.Radagast nie widzia³ powodu, by nie spe³niæ mojej proœby: pojecha³ doMrocznej Puszczy, gdzie z dawien dawna ma mnóstwo przyjació³.Górskie or³yoblecia³y kawa³ œwiata i wypatrzy³y niema³o: wilcze wiece, œci¹gaj¹ce zastêpyorków i Dziewiêciu JeŸdŸców krêc¹cych siê po kraju.Zas³ysza³y te¿ nowinê oucieczce Golluma.No, i wys³a³y do mnie goñców z tymi wiadomoœciami.Tak siê sta³o, ¿e u schy³ku lata pewnej ksiê¿ycowej nocy najœmiglejszy z or³Ã³w,Gwaihir Pêdziwiatr, nieoczekiwanie zjawi³ siê nad Orthankiem.Ujrza³ mniestoj¹cego na szczycie wie¿y.Przemówi³em do niego i ptak, nim go Sarumanspostrzeg³, uniós³ mnie w powietrze; kiedy wilki i orkowie wypadli za bramê wpogoñ, by³em ju¿ daleko poza krêgiem Isengardu.„Jak daleko mo¿esz mnie zanieœæ?” – spyta³em Gwaihira.„Mogê ciê nieœæ wiele mil – odpar³ – nie polecê jednak z tob¹ na koniec œwiata.Wys³ano mnie jako goñca, nie jako tragarza”.„W takim razie trzeba mi wierzchowca, który biega po ziemi – rzek³em – i tolotnego, bo nigdy jeszcze nie by³o mi tak pilno, jak teraz”.„Jeœli tak, to zaniosê ciê do Edoras, gdzie w pa³acu mieszka w³adca Rohanu –powiedzia³ orze³.– To niezbyt daleko”.Ucieszy³em siê, bo w Riddermarchii Rohanu mieszkaj¹ Rohirrimowie, mistrzowiekoni, i na ca³ym œwiecie nie ma lepszych wierzchowców ni¿ te, które oni hoduj¹w rozleg³ej dolinie miêdzy Górami Mglistymi a Bia³ymi.„Jak myœlisz, czy ludziom z Rohanu mo¿na zaufaæ?” – spyta³em Gwaihira, bozdrada Sarumana podkopa³a moj¹ ufnoœæ.„P³ac¹ haracz w koniach – odpar³ orze³ – i co rok œl¹ ich wiele do Mordoru.Takie przynajmniej kr¹¿¹ pog³oski.Nie s¹ wszak¿e dotychczas ujarzmieni.Leczjeœli, jak powiadasz, Saruman siê sprzeniewierzy³, los Rohanu pewnie wkrótcebêdzie przypieczêtowany”.Przed œwitem Gwaihir wyl¹dowa³ ze mn¹ w Rohanie.Ale przewlek³em zbytnio moj¹opowieœæ, wiêc dokoñczê jej pokrótce.W Rohanie ju¿ siê czu³o wp³yw z³ych si³ ik³amstw Sarumana.Król nie chcia³ uwierzyæ w moje przestrogi.Poprosi³ mnie,bym wybra³ sobie jednego konia i co prêdzej odjecha³.Wybra³em wierzchowcawedle swego gustu, lecz królowi wcale siê mój wybór nie spodoba³.Wzi¹³embowiem najlepszego rumaka, jaki by³ w tym kraju, a na ca³ym œwiecie niespotka³em konia, który by siê z nim móg³ równaæ.- Musi to byæ wspania³e zwierzê – rzek³ Aragorn.– A chocia¿ wam inne nowinywydadz¹ siê pewnie groŸniejsze, mnie nade wszystko smuci, ¿e Sauron dostajeharacz z Rohanu.Nie by³o tak, gdym po raz ostatni bawi³ w tym kraju.- I teraz tak nie jest – odezwa³ siê Boromir.– Mogê przysi¹c! To ³garstwaszerzone przez wrogów.Znam Rohañczyków, ludzi mê¿nych i prawych, wiernychnaszych sojuszników osiad³ych na ziemi przed wiekami od nas otrzymanej.- Cieñ Mordoru pada daleko – rzek³ Aragorn.– Saruman ugi¹³ siê pod nim.Rohanjest zagro¿ony.Kto wie, co tam zastaniesz po powrocie.- Na pewno nie to – odpar³ Boromir – by Rohañczycy ratowali w³asne ¿ycie zacenê koni.Mi³uj¹ je prawie jak rodzone dzieci.Nie bez racji, bo konie tepochodz¹ ze stepów pó³nocy, z krainy, gdzie cieñ nigdy nie siêga³, i wywodz¹siê tak samo jak ich panowie z prastarych czasów wolnoœci.- Prawdê mówisz! – rzek³ Gandalf.– A jeden z tych koni godzien jest Ÿrebców,jakie siê rodzi³y o poranku œwiata.Rumaki Dziewiêciu nie mog¹ siê z nimmierzyæ: nie zna zmêczenia, œmiga jak wiatr.Przezwano go Gryf.Za dnia sierœæjego lœni srebrzyœcie, a noc¹ przybiera barwê cienia, tak ¿e koñ ów przemykaniewidzialny.Chód ma nad podziw lekki.Nigdy jeszcze nie dŸwiga³ cz³owieka,lecz ja go oswoi³em i niós³ mnie tak r¹czo, ¿e przyby³em do Shire’u w tym samymdniu, w którym Frodo znalaz³ siê na Kurhanach, chocia¿ wyruszy³em w Rohanu,kiedy on opuszcza³ Hobbiton.Pêdzi³em, ale strach rós³ w moim sercu.Znalaz³szy siê na pó³nocy, us³ysza³emwieœci o jeŸdŸcach, a chocia¿ z ka¿dym dniem zyskiwa³em nad nimi przewagê,wci¹¿ jeszcze mnie wyprzedzali.Wiedzia³em ju¿, ¿e Dziewiêciu rozdzieli³o siê:kilku zosta³o pod wschodni¹ granic¹, opodal Zielonej Œcie¿ki, reszta wkrad³asiê do Shire’u od po³udnia.Dotar³em do Hobbitonu i nie zasta³em ju¿ Froda,pogada³em tylko z Dziadkiem Gamgee.Du¿o mówi³, lecz nie bardzo do rzeczy.Najwiêcej mia³ do powiedzenia o przywarach nowych w³aœcicieli Bag End.„Nielubiê zmian – oznajmi³ – kto by je lubi³ w moim wieku, a ju¿ zmian na gorszeœcierpieæ nie mogê”.„Na gorsze!” – powtórzy³ kilka razy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl