do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Truitt odwrócił się.Szczupły czarnowłosy męŜczyzna miał około metra siedemdziesięciu wzrostu ifryzurę w stylu kalifornijskiego playboya z lat siedemdziesiątych.Wykrzywione małe usta iwyszczerzone zęby wyglądały groteskowo.Szeroki uśmiech miał być zapewne przyjazny, ale sprawił,Ŝe Truitt zaczął się obawiać o swój portfel.MęŜczyzna zszedł na dół i wyciągnął rękę.- Stanley Ho.Spektakl się zaczął i Truitt stał się aktorem.- Paul Samuelson - przedstawił się i podał gospodarzowi luźną w nadgarstku dłoń.- Centrala prosiłamnie o zastąpienie pana Lassitera, który niestety złapał wirusa.Samuelson w wersji Truitta przypominał zniewieściałego Michaela Caine'a.- Mam nadzieję, Ŝe zna się pan na rzeźbach tego rodzaju?- O, tak! - zapewnił Truitt.- Jestem dyplomowanym historykiem sztuki azjatyckiej.To jedna z moichulubionych form.Ho wskazał gestem schody i ruszył przodem.- Posąg jest znany jako Złoty Budda.Zetknął się pan juŜ z nim?Skręcili na pierwszym podeście i znów zaczęli się wspinać.- Obawiam się, Ŝe nie - wysapał Truitt.- Czy był kiedykolwiek wystawiany?- Nie - odparł szybko Ho.- Przez kilkadziesiąt lat naleŜał do prywatnego kolekcjonera.- Więc będę go musiał dokładnie obejrzeć dla porównania ze znanymi mi eksponatami.Pokonali drugą kondygnacj ę i weszli na ostatnią.- Ma pan bardzo ładny dom - skłamał Truitt.- Te schody to mahoń, prawda?- Tak - potwierdził Ho, zatrzymał się przed gabinetem i wsunął do zamka kartę magnetyczną.-Brazylijski.Zbudowano je ręcznie bez jednego gwoździa czy śruby.Otworzył drzwi i weszli do środka.- Piękny pokój - zachwycił się Truitt i spojrzał przez gabinet na Złotego Buddę.- Ale nie moŜe się równać z tym.Podszedł do Buddy, Ho za nim.- Wspaniały - rzucił lekko Truitt.- Mogę go dotknąć?- Proszę - odrzekł Ho.Inspektor ubezpieczeniowy zachowywał się dokładnie tak, jak Ho sobie wyobraŜał - okazywałszacunek i zachwyt.Była duŜa szansa, Ŝe ocena wypadnie po jego myśli.A jeśli nie, był pewien, Ŝeuda mu się zmusić agenta do kapitulacji.Truitt przesunął dłońmi po twarzy Buddy, potem zajrzał woczy z klejnotów.- Mogę zapytać o jego historię?- Pochodzi z XIII wieku z Indochin - wyjaśnił Ho.Truitt otworzył małą skórzaną teczkę i wyjął lupę jubilerską.PrzyłoŜył ją do oka i obejrzał kamienieszlachetne.- Wyj ątkowe.Ho obserwował, jak rzeczoznawca ogląda Buddę od góry do dołu.Inspektor wydawał siękompetentny, więc Ho postanowił zagadnąć go o ukryty schowek.- Pewien historyk pogrzebał trochę dla mnie w przeszłości i wspomniał, Ŝe niektóre z takich posągówmiały wewnątrz komory.- Część Buddy, symbolizująca jego umysł w stanie wyciszenia - odparł szybko Truitt.- PróŜnia.- Więc słyszał pan o tym? - powiedział Ho.- O, tak - potwierdził Truitt.Cieszył się, Ŝe korporacja wyposaŜyła go w materiały o dawnej sztuceazjatyckiej.Było tam słowo "próŜnia".- Nie znalazłem tego tutaj.Thank you for evaluating PDF to ePub Converter.To get full version, you need to purchase the software from: http://www.pdf-epub-converter.com/convert-to-epub-purchase.html- Przyjrzyjmy się mu bliŜej - zaproponował Truitt.Badali posąg przez dwadzieścia minut, ale bez skutku.Truitt postanowił to wykorzystać.- MoŜemy na chwilę usiąść? - zapytał.Usiedli po przeciwnych stronach biurka gospodarza.- Na jaką sumę chciałby pan ubezpieczyć posąg w naszej firmie?- Myślałem o mniej więcej dwustu milionach - odparł Ho.- To raczej więcej niŜ mniej - uśmiechnął się Truitt.Pochylił się do przodu i zawartość teczki, którą trzymał przed sobą, wypadła na podłogę.Kiedy zbierałrzeczy, umieścił pod biurkiem Ho małą pluskwę.- Przepraszam - powiedział i z powrotem połoŜył teczkę na kolanach.- A o jakiej sumie pan myśli? - zapytał Ho.- Brak ukrytej komory właściwie zwiększa wyjątkowość posągu - skłamał Truitt.- Pański Budda musibyć co najmniej kilkadziesiąt lat starszy, niŜ przypuszczałem.PróŜnie zaczęto robić w XII wieku.MoŜliwe, Ŝe ma pan przedmiot o takiej wartości, Ŝe nie sposób go wycenić.Ho błysnął swoim groteskowym uśmiechem.Uwielbiał być najlepszy i teraz uwaŜał, Ŝe przechytrzyłnajmądrzejszych kolekcjonerów sztuki na świecie.Dwieście milionów dolarów, które zapłacił zaposąg, wydawało mu się początkowo ogromną sumą, ale w tej chwili wyglądało na to, Ŝe tanio kupiłBuddę.- I co pan proponuje? - zapytał.- Mógłbym bez ryzyka ubezpieczyć posąg na dwukrotnie wyŜszą sumę, niŜ pan wymienił - odrzekłTruitt - ale to oczywiście zwiększy składki.Szło lepiej, niŜ się spodziewał.Przez swoją chciwość Ho pozbył się wątpliwości, kim jestubezpieczyciel.Truitt zjawił się tu jako obcy, teraz był przyjacielem dającym prezent.Oszustwa udają się tylko wtedy, kiedy ofiara chce wierzyć w to, co słyszy.Ho chciał.- Ale.- zaczął wolno - jeśli ubezpieczę posąg na wyŜszą sumę, banki podniosą mi oprocentowaniekredytów.- Owszem - przytaknął Truitt - mają taki zwyczaj.Ho wolno pokiwał głową.- Ile wyniosłaby składka od czterystu milionów?- Musiałbym się oczywiście porozumieć z naszą centralą - odrzekł Truitt - ale bez trudu poświadczęwartość przedmiotu.Ho oparł się wygodnie.Dotarło do niego, Ŝe ma naprawdę bezcenne dzieło sztuki.Teraz musiał się tym pochwalić przed innymi bogaczami.- Wydaję dziś przyj ęcie - powiedział.- Widziałem przygotowania - uśmiechnął się Truitt.- Jest pan oczywiście zaproszony - oznajmił Ho.- Ale zastanawiałem się, czy nie pokazać posągugościom.Byłbym spokojniejszy, gdybym przed obliczeniem stałej składki ubezpieczeniowej miałtymczasowy aneks do polisy.Tylko na dziś.- Ma pan oczywiście na myśl i wystawienie posągu na dole? - upewnił się Truitt.Ho nie o tym myślał, ale uznał, Ŝe pomysł jest dobry.- Tak - odparł.- MoŜe nawet na zewnątrz?Truitt skinął głową.- Pozwoli pan, Ŝe wykonam krótki telefon?Ho wskazał aparat, ale Truitt wyjął komórkę i wcisnął szybkie wybieranie numeru.- Tu Samuelson.- Richard, ty skurwielu, jesteś fantastyczny! - odpowiedział głos.- Od kilku minut słuchamy was przezpluskwę.Dobra robota.- Chciałbym znać stawkę za jednodniowy aneks do polisy pana Ho, którą wystawimy na dzieło sztukio wartości czterystu milionów dolarów, kiedy obliczymy wysokość stałej składki.- Bla, bla, bla.- odrzekł operator na "Oregonie".- No, dobra.Zaraz coś wymyślę.Co powiesz nadwadzieścia tysięcy dolców? Zresztą, sam zdecyduj.Ale na twoim miejscu wziąłbym od niegogotówkę.Moglibyśmy urządzić imprezę, kiedy będzie po wszystkim.Truitt skinął głową.- Rozumiem.Więc będzie potrzebna liczniejsza ochrona.Moment.Truitt zasłonił ręką telefon.Operator na "Oregonie" odwrócił się do Hanleya.- Truitt jest dziś rewelacyjny.Mnie nie wpadłoby do głowy, Ŝeby tak to rozegrać.Ho czekał, co powie inspektor.- Opłata za jednodniowy aneks wyniesie osiemnaście tysięcy pięćset dolarów amerykańskich.Alemoja centrala nalega na wzmocnienie ochrony.Na szczęście współpracujemy z miejscową firmąochroniarską, więc moje biuro skontaktuje się z nimi i za godzinę przyślą tu kilku swoich ludzi, jeśli topanu odpowiada.- Czy ochrona jest wliczona w opłatę za aneks? - zapytał Ho.Truitt zastanowił się szybko, ale wolał nie przeholować.- Opłata obejmuje usługi trzech ochroniarzy, ale będziemy musieli wziąć od pana gotówkę - odrzekłpowaŜnie.Ho wstał i podszedł do sejfu.- Brzmi rozsądnie - przyznał.Truitt uśmiechnął się.Oferta wcale nie była rozsądna, ale skąd Ho miał o tym wiedzieć?- Zawiadomię ich - powiedział Truitt.Ho zaczął obracać pokrętłem zamka szyfrowego sejfu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl