do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co pan robi, Fiodorze Fiodorowiczu! Tam śpi kobieta, a pan pcha do pokoju mężczyznę!.Za szerzenie rozpusty na pewno pana po główce nie pogłaszczą!- Jaka znowu kobieta? - zaniepokoił się turysta.- Nie chcę! Mam żonę!- Jewdokio Siemionowna - dyrektor hotelu zamknął księgę i spojrzał na recepcjonistkę złym wzrokiem.- Zechce pani wyjść.Wybitną dojarkę przeniosłem do innego pokoju.Niech pani nie szerzy plotek.Cóż było robić? Dusia wzięła torbę i wyszła.Ale się nie poddała.Na drugi dzień, kiedy dyrektora nie było w pobliżu, poszła do numeru czternastego, zobaczyła tam wybitną dojarkę i bez owijania w bawełnę zadała jej pytanie:- Panią wczoraj przeniesiono do innego pokoju?”- Nie.- W pani pokoju nocował obcy mężczyzna?- Jak pani śmie! - zarumieniła się wybitna dojarka.Była młoda i ładna, a jej narzeczony został w Wołogdzie.- Poszedł sobie o jedenastej, tak? - Tu nikogo nie było - oczy wybitnej dojarki napełniły się łzami.- Jak pani śmie!Dusia jej uwierzyła i ze zdwojoną czujnością zaczęła śledzić dyrektora.Wpadł po dwóch dniach.A stało się to tak: zawiadomiono hotel, że rano przyjadą nurkowie-amatorzy w Ilości sztuk czterdzieści, a sezon turystyczny w pełni, hotel zapchany po brzegi.Dusia zobaczyła, że optymizm dyrektora zaczyna się chwiać.Podsłuchała nawet, jak dzwonił do Biełosielskiego, żeby ten ratował go od nurków, ale Biełosielski, przekonany o dyrektorskiej wszechmocy odpowiedział krótko:- Trzeba, Fiedia.Komu innemu może by i pomógł, opróżniając dla nurków-amatorów budynek Technikum Rzecznego, ale Fiodor Biełosielskiego rozpuścił.A szef też człowiek, lubi mieć święty spokój.Tak czy inaczej Fiodor nie poszedł tego dnia do domu, tylko zamknął się w swoim gabinecie.O dziesiątej wieczorem Dusia podkradła się pod drzwi i usłyszała męskie głosy, dyrektor nie był sam.Przyłożyła ucho do dziurki od klucza, ale nie mogła niczego zrozumieć.Wyszła na zewnątrz i stanęła pod oknem.Firanka lekko się odchyliła, więc Dusia zajrzała do środka.Potem zemdlała.A kiedy rześkie powietrze nocy i bzykanie komarów doprowadziły ją do przytomności, pogoniła pisać skargę na dyrektora z żądaniem natychmiastowego przysłania kontroli i przykładnego ukarania tego plugawca.Nurkowie-amatorzy przespali się jakoś na polowych łóżkach, a tego samego dnia - bo sygnał Dusi był mocno alarmujący - po obiedzie pojawiła się kontrola.Kontrola usiadła przeglądać księgi, a dyrektor wymknął się z hotelu i popędził do profesora Minca.- Ratunku! - powiedział.- Nie ustrzegłem się od kobry imieniem Dusia.Sprowadziła mi no głowę klęskę żywiołową.Jak tylko przejdą się z książką po pokojach, sprawa się rypnie.- Ech - westchnął Minc.- Nie chce mi się odrywać od kolejnego wynalazku, ale nie widzę wyjścia.Chodźmy do Biełosielskiego.To szeroka natura, pełna troski o dobro miasta, będziemy z nim szczerzy.Jeżeli go przekonamy, to wyjdziemy na swoje.A kontrolą się nie przejmuj.Niczego nie znajdą.Biełosielski przyjął ich od razu.Minca bardzo szanował, nawet chlubił się tym, że ten genialny mąż cenił Wielki Guslar wyżej niż inne miasta.Przeciwko Fiodorowi też nic nie miał.- W hotelu”Gęś” jest kontrola powiedział Minc, gdy już usiedli.- Niczego nie znajdą.- Atak, mam już wyniki - połapał się Biełosielski.- Tu trzeba, Fiedia, przypatrzeć się kolektywowi.W najzdrowszym kolektywie mogą znaleźć się jednostki nie w pełni uświadomione, ba - powiem więcej - elementy stojące na drodze postępu.Fiodor kornie spuścił głowę.Był tego samego zdania.- Kontrola niczego nie znajdzie kontynuował Minc.- Nadużyć finansowych nie było.Wszystkie rachunki zostały uregulowane.Może mi pan wierzyć.- No to dlaczego się denerwujecie? - z niejaką ulgą zapytał Biełosielski.- Dlatego, że to nie ostatnia kontrola - odparł Minc.- Wcześniej czy później znajdzie się jakiś skrupulant, który odkryje nieporządek.- Mówiliście, że niczego takiego nie ma!- Kantów nie ma - odpowiedział Minc - a nieporządek jest.Cechą szczególną nas, ludzi, jest odpędzanie od siebie wszelkich złych myśli.Pan, na przykład, na pewno dawno podejrzewał, że w hotelu nie wszystko jest, jak trzeba: przez wiele lat o pokoju trudno było nawet marzyć, a teraz zawsze są wolne miejsca.Ale dopóki wszystko szło gładko, postanowił pan niczego nie zauważać.- W tym coś jest - przyznał Biełosielski.- To moje wyraźne niedopatrzenie.Więc powiedzcie wreszcie o co chodzi i pomyślimy wspólnie.- Nie będę niczego ukrywał - zgodził się Minc.- Przyszedł do mnie towarzysz Łastoczkin i poprosił o pomoc.Zacząłem więc intensywnie myśleć nad rozwiązaniem kryzysu hotelowego w naszym mieście.Początkowo rozważałem metodę minimalizacji.- Sprecyzujcie! - poprosił Biełosielski.- Sprecyzuję.Metoda minimalizacji polega na redukcji odległości między atomami, dzięki czemu każda istota wielokrotnie się zmniejsza.Przeprowadziłem podobny eksperyment z szefem naszego przedsiębiorstwa budowlanego, Korneliuszem Udałowem, i był to eksperyment udany, jeżeli oczywiście nie brać pod uwagę pewnych komplikacji natury osobistej i rodzinnej.- Chwileczkę, chwileczkę - wtrącił Biełosielski.- Jak to? Widziałem wczoraj Korneliusza na zebraniu.Był zupełnie naturalnej wielkości!- Minimalizacja działa w określonym czasie, mniej więcej dobę, przy czym nie jest szkodliwa dla zdrowia.Osobnik poddany minimalizacji kurczy się do rozmiarów myszy, a potem wraca do normalnej wielkości.Myślałem najpierw, że kupimy w sklepie z zabawkami lalczyne zabawki, uszyjemy pościel, piżamki.Biełosielski pokiwał głową z niedowierzaniem.- I o to chodzi - profesor Minc zauważył ten ruch.- Też myślałem o kłopotach organizacyjnych.Każdemu wyjaśniać o co chodzi, budować magazyny na bagaże.A co będzie, jeżeli obywatele na delegacji będą chcieli robić w mieście zakupy? Albo komuś wyskoczy niezaplanowana narada?- Nie - zdecydowanie stwierdził Biełosielski.- Niech pan wybaczy, Lwie Chrystoforowiczu, ja się pod tym nie podpiszę.Nie zgadzam się.- I dobrze pan robi - potaknął Minc.- Ja sam też jestem przeciwny.Po prostu chcę panu unaocznić śmiały lot moich myśli.- Rzeczywiście - zgodził się Biełosielski.- Bardzo śmiały.- Tak więc porzuciwszy pierwszy pomysł - a także osiem innych, nad którymi nie będę się tu rozwodził - pozostałem przy najprostszej; czystej i na dzisiejsze czasy zwariowanej idei.Przy idei światów równoległych.- Czy to nie jakaś mistyka? - zaniepokoił się Biełosielski.- Problem w pełni naukowy - odparł Minc.- Czego dowodem hotel”Gęś”.- Proszę o szczegóły - surowo powiedział Biełosielski.- Kontrola już pracuje i muszę zapoznać się ze wszystkimi detalami.- Detali nie ma wiele.Musi pan przyjąć, że nasza Ziemia nie jest w kosmosie jedynaczką, W innych wymiarach istnieje wiele równoległych do niej światów.Wynalazłem więc urządzenie, które pozwala nawiązać łączność z tymi z nich, które są do Ziemi najbardziej podobne.Jest tam oczywiście miasto Wielki Guslar, hotel”Gęś” i pozostałe realia naszego życia.- Ja też jestem? - zapytal Biełosielski.- Jasne.choć niedokładnie taki sam.W jednym świecie jest pan żonaty, w drugim ma pan wąsy, w trzecim coś tam jeszcze.- Ciekawe - wyszeptał Biełosielski i w zadumie musnął palcami górną wargę.- W sumie różnice między światami istnieją.I to stało się podstawą mojego eksperymentu.Na przykład jeżeli u nas sympozjum na temat hodowli raków jest dzisiaj, to na Ziemi-2 zacznie się dopiero jutro, a na Ziemi-3 zamiast raków wczoraj zaczęły się obrady ekspertów od łowienia pod lodem krokodyli.- Rozumiem! - Ucieszył się Biełosielski.- I dzisiaj u nich hotele są puste!- Pańska domyślność jest zaiste druzgocąca - wykrzyknął Minc.- Intelekt prawdziwie dociekliwy jest wielką rzadkością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl