do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko było jego igraszką, ale teraz przynajmniej mógł pozwolić sobie nie zdawać z tego sprawy.W ciasnym wnętrzu Jaja zapiszczał głos Jeźdźca ogłaszającego czas pozostały do wypchnięcia pasażerów w zwykłą przestrzeń.Norman, archeolog i trzej pozostali podróżni tkwili już w ochronnych kokonach o podobnie białych, przejrzystych powłokach jak powłoka Jaja, wymieniając bezsensowne uwagi, które miały rozładować atmosferę, a jedynie informowały o zdenerwowaniu rozmawiających.Etka swego czasu podróżował w Zwierzętach między gwiazdami częściej, niż zwykłymi statkami w obrębie układów, między innymi na tym polegała jego praca; i teraz denerwował się bardziej z powodu spodziewanej kontroli na orbicie, niż samego lotu Jajem.Kiedy wreszcie potężne, niewidoczne, uplecione z mroku mięśnie Zwierzęcia wypchnęły ich z jego wnętrzności w kosmos, poczuł jedynie ulgę — przyspieszenie zamknęło usta gadającym i rozpętała się jedynie stosowna w takich chwilach cisza.Jajo zakręciło się, rzucając im w oczy pełną panoramę tego punktu przestrzeni.Dla wszystkich, prócz Normana, nie różnił się on od innych niczym; ta sama gwiezdna grochówka.Norman jednak czuł wiele innych rzeczy, których w żaden sposób nikt inny nie mógł odczuć, choć sam widok był dla niego tak samo suchy i niezrozumiały.Rozłożona na jego czole kolonia komórek zveurxa przekazywała mu obraz o straszliwie wykrzywionej perspektywie, ale w zamkniętych pomieszczeniach nie mógł wykorzystywać niczego innego i pozostało mu pogodzić się z paraboliczną, prostą i łzawą kulą.Prawdziwym jego zmartwieniem było co innego.Przewiezieni przez odławiacz do portówki zostaną prawie przenicowani.Duchowość Etki, która uratowała mu życie w orbitalnym parku, wyjdzie na jaw — nie ma siły.Po wystąpieniu (wygnaniu) z Mos–Mozu Norman podróżował wyłącznie nielegalnie — Zwierzętami i statkami przemytników, rebeliantów, niezależnych.Teraz, poganiany przez Korporację, nie miał takiej możliwości — musiał legalnie wpakować się w Jajo.Przy starcie Korporacja jakoś go upchnęła bez kontroli, lecz jak sobie poradzi na orbicie Azelfafage II? Tej rzeczy akurat nie wiedział.Erdan Adam nie przejmował się takim drobiazgiem — a powinien.Idiotą nie był, czego dowiódł nie raz.Więc? (Zresztą — jak można dowieść, że się nie jest idiotą? Łamigłówki słowne, cholera).Po godzinie dryfowania w przestrzeni dostrzegli wykluwający się cieniem pośród gwiazd kształt odławiacza.Statek zaszedł ich od tyłu, wyhamował zrównując swoją prędkość z ich prędkością i rozwinął skrzydła.Mroczne powierzchnie zamknęły ich i uniosły, choć nie zdawali sobie z tego sprawy.Chwilę potem błysnęło światło i powłoka Jaja stopiła się w nim jak lód.Kokony otworzyły się i wyszli na rampę objętą zewsząd sieciami asekuracyjnymi.Statek przyspieszał; skokroki stawały się coraz krótsze.Do wrót poczekalni doszli już normalnie.Przekroczyli jej próg i rozproszyli się po wielkim pomieszczeniu, w którym przebywało już ponad trzydzieścioro odłowionych wcześniej podróżników.Rozmawiali, czytali, odpoczywali, czuwali, posilali się w dajni i opijali w barku.Jednak Etka stanąwszy na wzorzystym dywanie poczekalni nie zrobił już ani jednego kroku: zamarł jak trafiony zlodowcem.Ciężkie wrota zawarły się za nim ze stekiem, lecz nawet na ich przełamanie się nie zwróciłby uwagi.Stała się jeszcze jedna rzecz, której nie udało mu się przewidzieć, ale tym razem nie był z tego zadowolony.Jak dwaj śmiertelni wrogowie, co za moment mają rozpocząć pojedynek, stali na dwóch końcach sali, naprzeciwko siebie, znieruchomiali, cisi i zamknięci na cały świat poza nimi dwoma: on i Obcy.Mówiono na nich: Obcy — i wiadomo było, o kogo chodzi.Nie było w poznanym kosmosie trzeciej rasy na tak wysokim poziomie rozwoju, by można ją było uznać za partnera.Oni, rzecz jasna, na siebie mówili: ludzie, lecz brzmienie tego słowa nie mogło być przekręcone na użytek ziemskiej nazwy, po prostu dlatego, że nie było takiego brzmienia — porozumiewali się za pomocą wymiennych świadomości.Zostali więc Obcymi (choć śmieszne i banalne było to imię), tym bardziej, że naprawdę byli obcy.Nie w sensie fizycznym — najlepszy dowód, że oddychali ziemskim powietrzem.Chociaż wyglądem nie przypominali człowieka — skrzyżowanie modliszki z kretem, a i to naciągane porównanie.Największy dowód antymiłości u Obcych (albowiem coś takiego, jak czysta miłość nie istniało u nich, taka irracjonalność nie była w ich naturze; co w niej było?) to morderstwo.I tu znowuż trudno wyjaśnić, co to jest antymiłość — na pewno nie nienawiść.Głównie z powodu takich właśnie trudności w porozumieniu się ludzie i Obcy trzymali się od siebie z daleka, nie kontaktując się, a przynajmniej nie wchodząc sobie w drogę.Jeśli już musieli, to zachowywali się jak ten tutaj — ignorowali przedstawicieli innej rasy.Ten pierwszy kontakt — prawdziwy kontakt, bo pomniejszych cywilizacji pierwotniaków znaleziono sporo — nie dał ludzkości niczego, a mógł dać wiele; Obcy niewątpliwie stali wyżej.Nie było jednak śmiałków, którzy wyprawialiby się w przestrzeń.Ci, którzy na fali pierwszej euforii polecieli tam, już nie wrócili.Skoro morderstwo jest u nich dowodem przyjaznych uczuć (czy w ogóle znają coś takiego, jak przyjazne uczucia?), to w takim razie…Obcy „stał” tuż przy ścianie, grzbiet jego kurtki śmierci dotykał puszystego gobelinu.Mechanizmy ukryte w jego odzieniu bez przerwy zadawały mu ból, a on ten ból spijał jak narkotyk.Żaden człowiek nie potrafił pojąć Obcego, nawet nie próbowano — dlaczego oni tak rozpaczliwie potrzebowali cierpienia, do czego im służyło? Nie było mostowych pojęć, a jeśli były, to jeszcze na nie nie natrafiono; każda rzecz okazywała się być owym wykrzywionym odbiciem.Ciągi myślowe ich i ludzi po prostu się nie przecinały.Teraz jednak przecięły się łańcuchy Etki i tego Obcego — stali, jak dwaj wrogowie, co mają przystąpić do pojedynku.O co? Musiał być powód, wspólny powód [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl