do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O mezu, o corce i jej dwoch mezach, o wnuczce.Jednak zdarzenie to ostrzeglo czarownice, ze musi zmienic plany.Podziekowala wiesniaczkom za nocleg, powiedziala, ze szkoda jej oddalac sie od traktu, nogi ma juz stare i bolace, a wies jest kawalek drogi.Dostaly reszte podplomykow i kawalek sera i powedrowaly dalej.Ledwie jednak kobiety zniknely za wzgorkiem, czarownica z dziewczynka szybko zeszly z drogi i schowaly sie w lesie.***Mala pastuszka zyla w swoim swiecie u zyczliwych ludzi do czasu, az przybiegla po nia siostra gospodyni, podkuchenna u dziedzica.Do jej pana mial przyjechac ksiaze i zatrzymac sie u niego na noc.Potrzebne bylo wiec mnostwo ludzi do sprzatania, czyszczenia, gotowania, bicia swin i innych gospodarskich zajec, aby godnie przyjac druzyne ksiecia.Nawet male dzieci zabierano w takich razach do dworu, bo zawsze mogly sie do czegos przydac.Tue zaprowadzono do komory, gdzie pan przechowywal bron i zbroje, i polecono przy pomocy startego na proszek miekkiego bialego kamienia i szmatki polerowanie helmow.Zajecie bylo bardzo wazne, ludzie dziedzica, ustawieni szpalerem, mieli witac ksiecia w pieknie wyczyszczonych, blyszczacych helmach.Pogoda byla piekna, wiec Tua usiadla na progu komory, helm polozyla na spodnicy i objela go rozsunietymi kolanami, zeby sie nie przesuwal, i zabrala sie za prace.Mily wietrzyk chlodzil jej spocone czolo, a przed oczami ukladaly sie obrazy.Byla rycerzem w helmie na glowie, a przed nia garbil sie watly chlopak przylapany na goracym uczynku.Chlopak mial przypasany maly mieczyk, nie byl wiec zadnym sluzacym, ale zachowywal sie jak ktos nizszego stanu.Drzal przed rycerzem w helmie i kulil sie trwozliwie, czym wzbudzal jeszcze wieksza odraze pana.Co za niedojde splodzilem, zzymal sie pan.Psy sluza do polowan, szkoli sie je w tym celu, wychowuje od szczeniaka.Z psami nikt sie nie czuli, bo beda nieprzydatne.I ty wlasnie zepsules tak dobrze zapowiadajace sie zwierze!Spiacy w izbie nad komora dziedzic niespokojnie przewracal sie pod warstwa skor.Jeczal glosno, czasami chrapliwie.Nie byl juz starym, zmeczonym mezczyzna, tylko kilkuletnim chlopcem, ktoremu kazano wlasnorecznie zabic ulubionego szczeniaka.Trzymal w reku toporek i musial, musial to zrobic, bo byl poslusznym synem swego ojca i jego przyszlym spadkobierca i dziedzicem.Ale patrzyl nie na ojca, a na siebie oczami swego ojca, pelnymi niecheci i niepokoju, czy syn potrafi sie przemoc i okazac mezczyzna.Ta dwoistosc snu byla najbardziej przerazajaca cecha sennego koszmaru.Pamietal jak dzis swoja zalosc z powodu psa, lecz teraz odczuwal tylko wscieklosc na malca i odraze do jego mazgajstwa.Przebudzil sie nagle pelen wewnetrznego przekonania, ze sen obudzil w nim innego, obcego czlowieka, i przerazil sie.Czyzby juz moj czas dobiegal kresu i zaczynam widziec rzeczy takimi, jakie beda widoczne na Sadzie Ostatecznym?Zeby przekonac sie dowodnie, ze jeszcze zyje, wstal z poslania i podszedl do okna, otwierajac na osciez okiennice, i spojrzal w dol na nedzne stworzenie czyszczace ojcowski helm…***Czarownice i dziewczynke obudzil pies obszczekujacy je glosno i usilujacy szarpac skrawek sakwy.Kobieta kopnela go, lecz wowczas strzyknelo cos w krzyzu i nie mogla powstrzymac okrzyku bolu.Idacy droga ludzie zatrzymali sie, nasluchujac.Nie wygladali groznie, ale… Las szumial przyjaznie, slonce przeswitujace miedzy galeziami niczego nie ukrywalo, jednak czarownica i dziewczynka czuly wiszacy w powietrzu niepokoj.Szybko zebraly sie, otrzepujac z ubran galazki i igly, i pobiegly glebiej w las, zanim ludzie na drodze zaczna sie zastanawiac, kto i po co tam sie chowa.Moze pomysla, ze to rzezimieszki, i ufajac w sile swoich kijow, zapuszcza sie dalej, a dostrzeglszy, ze to tylko stara kobieta i dziecko, porachuja im grzbiety tymi kijami za to, ze tracili przez nie czas… Jak zawsze, lepiej umknac, nim cos sie zacznie.***Podejrzenie dziedzica, ze zrodlem jego snu byl helm ojca, wymagalo sprawdzenia.Zawolal pacholka, ubral sie przy jego pomocy, kazal wyszukac peto mocnego sznura i sprowadzic dziewczynke do lochow.Trzymal tam od jesieni pewnego wieznia, z ktorym nie wiedzial, co uczynic.Czlowiek ten w przebraniu wedrownego kuglarza i mima chodzil po okolicznych wsiach i popisywal sie swoimi sztuczkami oraz opowiadal rozne bajdy, nie poslugujac sie slowami, poniewaz uchodzil za niemowe.Nie byloby w tym nic dziwnego, chociaz mial jezyk, gdyby nie fakt, ze przedstawiane opowiesci nie byly wcale wesole i zabawne, a zdawaly sie nawolywac do czegos, czego trudno bylo sie domyslic.Moze czlowiek ten przenosil jakies wiesci, moze nawolywal do buntu; slychac bylo od pewnego czasu, ze odtracona Oda, poganska zona krola pana, spiskuje i gromadzi zwolennikow, ze na odleglych bagnach maja swoja kryjowke.Ale mimo przypalania kuglarza rozpalonym pretem i innych tortur, jakim poddawali go dosc niewprawni pacholkowie dziedzica, czlowiek ten tylko wrzeszczal i nic nie mowil, nawet gestami nie probowal odpowiedziec na pytania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl