do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kirus zachwiał się i z trzaskiem wpadł w krzaki, ale nie zwalił się, utrzymał na nogach, i trzaski trwały — to znaczyło, że Apollo–Sojuz przedziera się w upatrzonym kierunku.Donik ruszył do domu.Spotkanie z Apollo–Sojuzem na pierwszy rzut oka wydawało się pozbawione sensu, ale z naukowego punktu widzenia dało niemało.Przecież wykonano prawdziwy naukowy eksperyment — pijak pokazał przybyszom, że jest zdenerwowany z powodu rozbicia butelek.Dlatego natychmiast pojawiły się nowe flaszki.Czyli teoria Donika była słuszna, przybysze czytają w myślach i błyskawicznie na nie reagują.Pozostało tylko zrozumieć, czy przedmioty i istoty, które są podsuwane ludziom, by zażyli szczęścia — to fantomy, pustka czy też sami przybysze.Jeśli przybysze, to czy to znaczy, że Apollo–Sojuz został kanibalem? Wyobrażacie sobie, jak będzie oceniana ludzkość w galaktycznej wspólnocie? Będą nas nazywali rasą kanibali… Planeta Kanibali! Koszmar na kółkach!Donik aż się obejrzał, bo może jakiś przechodzień podsłuchuje jego myśli? Ale przechodniów nie było.Ludzie zajmowali się swoimi sprawami.Tylko Donik wariował.Tak na oko, tajemnica przybyszy została rozwiązana — to są odmieńce.Dlatego wyłapać ich nie będzie łatwo.Ale zanim się zacznie polowanie na przybyszy, trzeba wyjaśnić, dlaczego się tak zdradzili.Siedzieliby sobie po kątach i nie byłoby problemu — nikt by ich nie zauważył.A tak — stracili przewagę zaskoczenia.Zresztą z tą utratą przewagi… Nic nie stracą, jeśli sprzątną Donika.A jak go sprzątną? Można potrącić samochodem, otruć, utopić, nasłać najemnego zabójcę…Donik poczuł się nieswojo.Odwrócił się ponownie, za nim nadal nikogo nie było widać.Chociaż to o niczym nie świadczyło.Przybysze podkradną się niezauważalnie.Donik przyśpieszył.I jeszcze przyśpieszył.Potem pobiegł do baraku, zdyszany wbiegł po schodach i wdusił dzwonek.Dzwonek się rozdarł, ale Donik nie puścił przycisku.Otworzyła babcia.— Co ci się stało? Uciekasz jak kot przed psami.— Każdy ucieknie, jeśli za nim widma ruszą.Babcia uznała, że Donik sobie żartuje.— Będziesz jadł kolację?Cała rodzina w komplecie siedziała przed telewizorem.Tego należało się spodziewać.Donik kolacji nie chciał, ale poprosił o herbatę.— Jak tam twoi przybysze? — zapytała Kat’ka, nie oczekując odpowiedzi, ponieważ była pochłonięta telewizyjnymi przygodami.— Trzeba coś zrobić.I to pilnie — rzekł Donik.— Powiedz nam o swoich kłopotach — zaproponowała babcia.— Będzie ci lżej.Opowiedział nie tylko o przylocie przybyszy, ale i o dramatycznej historii Apollo–Sojuza.Nikt się nie zdziwił i nie przestraszył.Babcia wzięła do ręki już zrobione plecy swetra i długo wąchała kawałek wykonany z tajemniczych motków.— Po co wąchasz? — zapytał Donik.— To ma inny zapach — odpowiedziała babcia.— Ciszej, przeszkadzacie oglądać — odezwała się matka.— Daj, ja też powącham — powiedziała Kat’ka.— Ostrożnie, bo się możesz zatruć — uprzedziła matka.— Może jakiejś trucizny dodają do wełny.— Pachnie dzikimi preriami — oceniła Kat’ka, która dopiero co skończyła powieść „Angelika w Nowym Świecie”.— Oni musieli uznać — powiedziała babcia — że ulubioną rzecz będę szanowała.Może już wypróbowali tę taktykę na innych planetach.— Tak mówisz, jakbyś bywała na innych planetach — rzuciła Kat’ka.— Nie trzeba bywać.Wystarczy przeżyć życie.Tylko dłuższe niż twoje, i sensowne.— Akurat! Sensowne! — oburzyła się Kat’ka.— Przez całe życie po barakach! Co to za życie! Nawet w Bułgarii nie byłaś, a o innych planetach dyskutujesz.— A ty jak byś chciała żyć? — zapytała babcia ze smutkiem w głosie.— Ja bym chciała wyjść za firmę.— Aha, już cię jakiś biznesmen zechce!— Najpierw wygram konkurs piękności!Babcia i wnuczka zaczynały pustą i wielokrotnie już wałkowaną rozmowę, więc Donik wtrącił się szybko:— Milczcie, przecież przybysze nas słuchają!— Słuchają? — dopiero teraz ta prawda dotarła do matki.— Co za świństwo! Nikt im nie dawał prawa!— Oczywiście, że nie dawał — zgodził się Donik.— Ale i nie pytali.— Już mi stąd uciekać! — zaczęła krzyczeć matka.— Natychmiast! Żeby śladu po was nie było!— A kogo ty konkretnie wypędzasz? — zapytał Donik, a Kat’ka zachichotała.— Już ona wie kogo — odezwała się babcia.— Przyznajcie się, kto włożył do szuflady buteleczkę francuskich perfum?— To moje, zapomniałam o nich — powiedziała matka.— Od kiedy to kupujesz francuskie perfumy za osiem dych, a potem o nich zapominasz?— To prezent — odpowiedziała matka, która już sama zaczęła w to wierzyć.— Podarował mi pewien mężczyzna, który prosił, żebym nikomu nie pokazywała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl