do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z sejsmologami przyleciał Dimow.— Gdzie jest Niels? — zapytał Pawłysza zaraz po przywitaniu.Uznał za rzecz oczywistą, iż Pawłysz jest już we wszystkim zorientowany.— Pewnie w kraterze?— Wziął ze sobą nadajnik — powiedział Pawłysz.— Mam złe wiadomości — powiedział jeden z sejsmologów, którego Pawłysz nie mógł rozpoznać pod maską i przyłbicą.— Niels miał rację.Naprężenia w skorupie rosną szybciej, niż się tego spodziewaliśmy.Epicentrum będzie jakieś sto kilometrów stąd.Wskazał ręką w stronę słońca.Ocean był spokojny.Lód z zatoki już prawie zniknął.Drugi sejsmolog pospieszył do kopuły.— Spróbuję połączyć się z Nielsem — powiedział.— Kiedy mieli być podwodnicy? — zapytał Dimow Pawłysza.— Nie wiem dokładnie — odparł Pawłysz.— Podobno rano.— Do diabła z taką precyzją! — oburzył się Dimow i pobiegł za sejsmologami.— Widzi pan — powiedział radośnie Pfluge, wyciągając spod śniegu długi sznur wodorostu — Już stał się pan jednym z nas.Jeszcze wczoraj Dimow traktował pana niezwykle uprzejmie, a więc obojętnie.Burczeniem wyraża swoją sympatię, proszę zatem się nie obrażać.— Ani mi to w głowie — odparł Pawłysz — Cieszę się, że Dimow się na mnie złości.Kiedy wrócił do kopuły, trafił akurat na koniec bitwy Jerychońskiego z Dimowem.— Kto mógł przypuścić — wykrzyknął Jerychoński, gestykulując ręką, w której trzymał filiżankę kawy — że akurat dzisiaj zechce się panu urządzać trzęsienie ziemi?— Proszę mi dać tę kawę — odwarknął Dimow.— I tak parzyliście ją dla gości.— Naturalnie, bardzo proszę… — Jerychoński postawił kawę przed Dimowem.— I niech pan nie myśli, że przygoda Sandry i podwodników zupełnie mnie nie niepokoi.— Wcale tak nie myślałem — powiedział złośliwie Dimow — Ale przecież nikt nie kazał panu żenić się i rybą.— Dymitrze! — oburzył się Jerychoński.— Sandra jest wspaniałą kobietą, doskonałym biologiem i sportowcem, ale ma skrzela, o czym chyba pan wie nie gorzej ode mnie, chociażby jako chirurg.Wan uśmiechał się od ucha do ucha.— Mógł pan przynajmniej dopilnować, żeby wzięli ze sobą nadajnik Tego przecież wymagają wszystkie instrukcje.— A dlaczego pan sam tego nie dopilnował?— Bo nie mogę kontrolować poczynań wszystkich pracowników Stacji.Przyznaję jednak, że ja też jestem tu winien.— Dymitrze — wtrącił się do rozmowy Wan — nadajnik rzeczywiście jest niewygodny w użyciu, a oni wyruszyli we trójkę.Doskonale wiesz, że oni we trójkę nie boją się nawet diabła, nie mówiąc już o jakimś głupim trzęsieniu ziemi.Dimow machnął ręką, jednym haustem wypił kawę, oparzył się i przez chwilę nie mógł złapać oddechu.Wreszcie mu się to udało i powiedział:— Mało brakowało, żebym wyzionął ducha.Nareszcie mielibyście spokój.— Nie pozwolilibyśmy na to — powiedział Pawłysz.Jestem reanimatorem.W najgorszym razie zamroziłoby się pana i odesłało do ożywienia na Ziemię.Sejsmolodzy poszli na górę i obiecali za godzinę wrócić.Dimow połączył się ze Stacją i przekazywał powszednie polecenia, których nie zdążył wydać z rana, bo wyruszył w drogę bardzo wcześnie.Jerychoński znów zajął się badaniem taśm diagnostatu, a Wan rozbierał jakiś aparat.Zachowanie pozostałych w kopule ludzi było pozornie zwyczajne, ale napięcie w schronisku z każdą chwilą rosło.Podwodnicy powinni zjawić się już ponad godzinę temu, ale nadal ich jeszcze nie było.* * *Drugi wstrząs nastąpił mniej więcej w godzinę po przylocie Dimowa z sejsmologami.Wan odezwał się od radiostacji.— Niels mówi, że zwiększyło się wydzielanie gazów.Przyrost jest większy od przewidywanego.— Może ewakuować schronisko? — zaproponował Jerychoński.Zostalibyśmy tylko we dwóch z Nielsem.— Tylko bez paniki! — powiedział Dimow Wan, zapytaj Nielsa, co grozi wyspie.Ziemia pod nogami dygotała, jakby ktoś stukał od dołu w podłogę.— Jeśli nastąpi erupcja, strumień lawy popłynie w przeciwną stronę.Ale oczywiście niczego nie można za gwarantować.Wrócił sejsmolog Gogia z taśmami zdjętymi z automatycznych urządzeń kontrolnych.— Coś okropnego! — powiedział z nieukrywanym zachwytem — Jesteśmy świadkami prawdziwego kataklizmu.Nawet sobie nie wyobrażacie, co teraz dzieje się w oceanie!Dimow wstał.— Przykro mi — zwrócił się do Pawłysza.— Należałoby umożliwić panu powrót na Stację, ale nie mamy wolnego środka transportu.Jeszcze raz proszę mi wybaczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl