do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Benkendorf* i Dubelt wiedzieli, że Bułharin nie ma po prostu innego wyjścia.Skompromitował się tak strasznie, że nie pozostaje mu nic innego jak wierna służba - aż do śmierci.A Gogol przed Bożym Narodzeniem, jak pisze Lemke w książce „Żandarmi Mikołaja I a literatura rosyjska”, otrzymał z anonimowego źródła dwadzieścia tysięcy rubli.Jak się okazało, nadawcą był ciemięzca wolności, imperator Mikołaj I.Podobna sytuacja powstała w naszej literaturze po 1990 roku.Tylko w roli imperatora i Dubelta występował skromny, mądry i posłuszny czytelnik radziecki.On wolał oddać swoje pieniądze nie znanym i uznanym talentom, lecz wątpliwym, ale miłym sercu rzemieślnikom.Wśród nich były nie tylko roboty bojowe, ale i Tolkien, Frederick Forsyth i inni, wartościowi autorzy.Niestety, najwięcej było thrillerów niskiego lotu i banalnej literatury kobiecej zajmującej niszę pomiędzy weselnym wzruszeniem a lekką pornografią.Na usprawiedliwienie naszego prymitywnego czytelnika, który w niczym nie ustępuje czytelnikowi rumuńskiemu czy amerykańskiemu, należy powiedzieć, że znaczącą rolę w tym procesie odegrali wydawcy.Spieszyli się, by jak najszybciej jak najwięcej zarobić.Wydawali wszystko jak leci, dając owe „dzieła” tłumaczom, którzy w znajomości języka obcego nie wyszli poza instytut pedagogiczny, rosyjskiego zaś nie znali wcale.Niebagatelną rolę odegrało również kino i telewizja.Jakież to było wygodne - kupić (albo ukraść) amerykański pop-film ze ścigającymi się po autostradzie samochodami, z których strzelają z pistoletów albo cekaemów, dopóki jeden z samochodów nie wybuchnie jak bomba atomowa.Jęczeliśmy: ach, wszystko przepadło, zalała nas fala przemocy i tak zwanego seksu! Z każdym dniem jest coraz gorzej! Znikąd ratunku!Oczywiście trochę przesadzam.Ale jęk wisiał nad całym krajem.A w rzeczywistości byliśmy świadkami skomplikowanego (lecz pozytywnego) procesu zetknięcia się i wzajemnego oddziaływania dwóch kultur.Co prawda, tego rodzaju oddziaływanie nie zawsze bywa równorzędne.Amerykańska kultura masowa to obecnie największy przemysł na świecie.Zalała całą Ziemię, jej odbiorcami są nawet Eskimosi i Timorczycy.My zaś nie mieliśmy szczególnego wpływu na Amerykę - chociaż wcale nie zamykano tam przed nami drzwi.To była dla nas nowość.Wahadło, które przechyliło się na zachód, nie mogło zastygnąć w skrajnej pozycji.Wahadło zawsze dąży do punktu równowagi.W końcu nie jesteśmy jakimś tam malutkim kraikiem.Mamy swoje talenty.Te talenty wchłaniały informacje i zastanawiały się - jak wybrnąć z tej sytuacji?Trwało tworzenie antyciał.Szok kulturowy się skończył.Ciekawie było obserwować, jak we wszystkich dziedzinach sztuki zaczyna pojawiać się krajowa przeciwwaga dla masowej kultury Stanów Zjednoczonych.Nie będę w tym miejscu pisał artykułu krytycznego, zbyt mało czytałem, by trzeźwo i obiektywnie sądzić pisarzy, którzy rozkwitli czy pojawili się w ostatnim dziesięcioleciu.Chcę tylko wspomnieć o pewnych ciekawych zjawiskach w fantastyce rosyjskiej.Po pierwsze, pojawiła się nowa gałąź, której praktycznie nie było - fantasy.Obecnie rokrocznie drukuje się setkę książek fantasy, po ich stronicach wędrują smoki, drepczą magowie, chodzą elfy.Mało tego, rozsądne autorki - a procent twórców płci żeńskiej ciągle rośnie (szczególnie w dziedzinie kryminałów i książek fantasy) - szybko zrozumiały, że nie można wiecznie trwać w smokoelfowych ramkach, i przeszły do wykorzystania smoka Gorynycza, głuptaka Iwana i Baby Jagi.Króla zastąpiono kniaziem, złego władcę ciemności wymieniono na wikinga albo Tatarzyna.Po drugie, pojawiła się rosyjska fantastyka kontynuująca amerykańską produkcję masową.Takich książek są setki.Wśród bezpośrednich naśladowców zauważyłem również naprawdę dobrych pisarzy.Sytuacje, a nawet krajobrazy zaczerpnięte są z amerykańskich powieści, lecz bohaterowie noszą rosyjskie nazwiska.I wreszcie pojawiły się utwory symbiotyczne.Mam tu na myśli powieści, w których wykorzystano amerykańską broń pisma, wchłonięto amerykańskie doświadczenie i z tego wszystkiego wykuto coś rodzimego, rosyjskiego.W tej grupie pojawiły się największe i najwyraźniejsze osiągnięcia.Są to przeważnie pisarze czterdziestoletni (z małymi wahaniami w jedną lub drugą stronę); okazali się najbardziej interesujący.Zazdroszczę im nie tylko dlatego, że po zrzucenia kajdan „wolno - nie wolno, czarne - białe, nie wybierajcie”, oni zaczęli pisać dobrze i swobodnie.Po raz pierwszy od wielu lat wiem dokładnie, że tak jak pisze mój młodszy kolega (przepraszam, ale nie będę wymieniał nazwisk, jest ich kilka) - ja nie napiszę już nigdy.Nawet gdybym zdołał się zupełnie wyzwolić, mój czas minął.Do czego zmierzam? Spodziewana ewolucja w fantastyce zaszła nie pod koniec lat osiemdziesiątych, lecz w latach dziewięćdziesiątych.Dzisiaj jej efekty są wyraźnie widoczne i niepodważalne.Dla Amerykanów pozostajemy - i będziemy pozostawać - terra incognita, oni raczej z przyzwoitości niż ze szczerej pasji uznają istnienie Strugackich i Lema.Trzeba się z tym pogodzić.Niedawno kupiłem nowy, wyczerpujący informator „Filmy”.Przedstawiono w nim listę dziesięciu tysięcy najważniejszych filmów kinowych wszystkich czasów i narodów.Na końcu widnieje lista słynnych reżyserów świata w liczbie pięciuset.Jest tam nawet grupa Rosjan: Tarkowski, Michałkow, Michałkow-Konczałowski, Eisenstein.Oczywiście nie ma Danelii, Riazanowa,Todorowskiego, Sakurowa, Germana i innych wybitnych mistrzów, którym niejeden amerykański reżyser nie dorasta do pięt.Ale obrażanie się o to oznaczałoby odrzucenie obiektywnej prawdy - Ameryka jest samowystarczalna.W niej, jak w starożytnej Grecji, jest wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl