do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił głowę i powoli otwarł oczy.Kochali się prawie całą noc.Na różne sposoby.Lindsey spała, zwinięta w kłębek, plecami do niego.Jego dłoń spoczywała na jej piersi.Uśmiechnął się.Nie wypuścił jej z objęć nawet przez sen.Pomału przesunął dłoń niżej, wzdłuż żeber, obok pępka, aż do łona.Nawet nie drgnęła.Poczuł w sobie dziką, prymitywną żądzę.Ale pohamował się.Lindsey zasłużyła na dużo więcej.Zrobiła tej nocy wielki krok na drodze do uniezależnienia się od ojca.Małżeństwo zaczynało dawać efekty.Ona dostała, czego chciała.On zaś udobruchał senatora, dla dobra całej rodziny.I wcale nie czuł się jak kozioł ofiarny.Wstał ostrożnie i poszedł do łazienki.Wziął prysznic i ogolił się.Postanowił golić się dwa razy dziennie, żeby nie poranić jej delikatnej skóry.Po leniwym śniadaniu włożyli kostiumy kąpielowe i poszli na plażę.Tym razem Lindsey włożyła kostium bikini, a na wierzch sukienkę plażową.Znaleźli wolny parasol i Jared rozłożył ręcznik.– Mogłabyś równie dobrze nic na siebie nie wkładać – powiedział, kiedy zdjęła sukienkę.Widziała głód w jego spojrzeniu i sprawiło jej to przyjemność.Ale za nic nie przyznałaby się do tego.Mogłoby jeszcze bardziej przewrócić mu się w głowie.Po tej niezapomnianej nocy zastanawiała się, czy będzie kiedykolwiek potrafiła kochać się z jakimkolwiek innym mężczyzną.Oczywiście, że tak, pomyślała.Jedziesz do Nowego Jorku, a to jest tylko krótki przystanek.Ale musiała przyznać, że Jared pokazał jej kilka rzeczy, o których nie piszą w żadnych książkach.Na samo wspomnienie uśmiechnęła się.Jared sięgnął po olejek do opalania.– Spalisz się zaraz.Chyba jeszcze nigdy nie wystawiałaś na słońce tyle skóry.Wylał trochę olejku na dłoń, roztarł i zaczął smarować brzuch Lindsey.Po chwili jego dłonie znalazły się pod skrawkami materiału na jej piersiach.– Jared! – Chwyciła go za nadgarstki.– Jesteśmy na plaży!– I? – spytał niewinnym głosikiem.– Przecież tylko smaruję cię olejkiem do opalania.Nie ma w tym nic złego.Roześmiała się.– Chyba jednak z przodu wysmaruję się sama.– Obróciła się.– Ty możesz zająć się plecami.– To wcale nie jest zabawne.Zerknęła przez ramię z radosnym uśmiechem.– Naprawdę? Zaskakujesz mnie.W nocy nie mówiłeś nic takiego.– Mówił ci już ktoś, że jesteś strasznie pyskata?– Nie.– Bo tak dobrze maskowałaś się do tej pory za tą królewską pozą.– O czym ty mówisz?– Połóż się, nasmaruję ci nogi.Roztaczasz wokół siebie taką aurę wyniosłości, że od pierwszej chwili skojarzyłaś mi się z rodziną królewską.Ale ostatniej nocy udowodniłaś, że pod tą maską kryje się prawdziwa tygrysica.Smarował jej nogi, aż jego palce zawędrowały pod brzeg skąpych majteczek.Poderwała głowę.– Tam nie musisz mnie smarować.– Masz rację.Chodźmy do wody.Wbiegli na płyciznę.Wtedy Jared wziął ją na ręce i ruszył na głębszą wodę.Przywarta do niego i rozejrzała się dookoła.– Tutaj woda sięga mi ponad głowę, wiesz o tym? Oczy mu się zaświeciły.– Nie martw się.Nie upuszczę cię.Ale spróbujmy zrobić sobie trochę wygodniej, zgoda?Przesunął ją przed siebie i opasał się jej nogami.– Chyba nie.– Zaczerwieniła się.– Ależ tak.– Ale.Tyle tu ludzi dokoła.– Nikt nie zobaczy nic, prócz tego, że trzymasz mnie za szyję.– Odsunął na bok skrawek materiału i gładko wszedł w nią.Zacisnęła powieki i jęknęła.A on chwycił ją za pośladki i przyciągnął do siebie.– Wygodnie? – spytał.– Jesteś niezaspokojony.– Pocałowała go.Więcej nie zdołała już powiedzieć.Zamknęła oczy.Nie ma nic wspanialszego niż odrobina słońca, ocean i seks.– Och, Jaredzie, nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś tak ekscytującego, tak fascynującego, tak.Brak mi słów, żeby to opisać.Wiem tylko, że tego poranka nigdy nie zapomnę.Jedli lunch w kawiarnianym ogródku po pełnym atrakcji poranku na wyspach Mujeres.– Teraz już wiem, gdzie jest moje miejsce.Nie jestem aż tak wart zapamiętania, jak pływanie z delfinami, co? – Jemu poranek także dostarczył wspaniałych wrażeń.Gdy obserwował szczęśliwą Lindsey.Senator nie rozpozna swojej córki.Zmarszczyła nosek.– Wiesz, co mam na myśli – powiedziała.– Jak wielu ludzi mogło znaleźć się tak blisko tych bajkowych stworzeń? Mają tak rozumne i inteligentne spojrzenia, jakby znały wszystkie tajemnice wszechświata.– Cieszę się, że ci się podobało.– Uśmiechnął się szeroko.– Nigdy ich nie zapomnę.Umilkli.– Tydzień prawie się skończył – powiedziała, gdy już zjedli.– Niesamowite, jak te dni szybko minęły.– Dopóki nie przyjechaliśmy tutaj, nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo potrzebowałem uciec od prawdziwego świata.– Prawdziwy świat.Tak, rzeczywiście nasz dom jest w zupełnie innym świecie.– Za kilka tygodni pojedziesz na północ.Nie zapomnij ciepłej kurtki i zimowych butów.– Pogoda będzie zupełnie inna niż tutaj, to prawda.– To co, jesteś gotowa do powrotu na kontynent? – spytał po chwili.Kiwnęła głową.– Chyba tak.Jeśli chcemy pojechać jutro do ruin Majów, musimy przeznaczyć na to cały dzień.– Nie musimy tam jechać, wiesz przecież.– Owszem, musimy.Jutro będzie nasz ostatni dzień tutaj.A bardzo chciałabym je zobaczyć.– Wyszli z kawiarni i poszli na przystań.– Jesteś bardzo zmęczona, prawda? – spytał, gdy płynęli do hotelu.– Co masz na myśli, żeglarzu? – Spojrzała nań zalotnie i prowokująco.Chwycił ją w ramiona i na oczach współpasażerów pocałował z pasją i namiętnością, podpowiadając, w jaki sposób zamierza spędzić resztę popołudnia.Rozdział 10Lindsey i Jared dotarli do domu późno wieczorem w sobotę.Byli zmęczeni.Podróżą i powrotem do realnego życia.Lindsey usnęła już w samochodzie i nie obudziła się przez całą drogę.Kiedy Jared wyłączył silnik, z uśmiechem pogłaskał ją po policzku – Hej, śpiochu, jesteśmy w domu.Zamrugała i powoli uniosła powieki.– Dom? Już?– Podróż chyba ci się nie dłużyła, prawda?– Która godzina? – Przeciągnęła się, ziewnęła.– Trochę po północy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl