do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet jeśli zauważył jej sarkazm, nie dał tego po sobie poznać.Również nie skomentował uwagi służącego o braku zainteresowania jej osobą ze strony mężczyzn.- Dokąd idziemy? - spytał natomiast.Na piętrze skręcili w lewo.- Na strych.- Na strych? - powtórzył zdziwiony.- Tak.Tam jest ukryty sejf.Długo wspinali się po schodach.Mijali opustoszałe teraz pomieszczenia.Nastrój Ariel poprawiał się z minuty na minutę.Była w domu.Nieważne, że została porwana, że ubranie miała całe w strzępach.Wkrótce Trevain ją wypuści, jeśli oczywiście dotrzyma słowa.Musiała tylko zdobyć informacje, których potrzebował.Nie chciała nawet myśleć, co się stanie, jeśli ich nie znajdzie.- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła wreszcie z ulgą.- Schody są wąskie, proszę uważać.Otworzyła drzwi na strych.Wewnątrz panował półmrok i zaduch.Zapaliła lampę, jasnożółty płomień oświetlił wąskie schody.- Zaraz się pan przekona, że nasze stopnie nie rozpadają się pod stopami.Stanęła na jednym, żeby zademonstrować ich trwałość.Trevain zignorował ten przytyk, a szkoda, bo Ariel bawiła się coraz lepiej.Uniosła spódnicę i ostrożnie zaczęła wchodzić na górę.Gdy była mała, często wspinała się na szczyt schodów z sankami i z zawrotną prędkością zjeżdżała w dół.Zabawa skończyła się pewnego dnia, gdy przyłapała ją guwernantka.Uśmiechnęła się na widok wgłębień wyżłobionych płozami.- Boże, bardzo tęsknię za domem.- Ja też - odparł.Ariel zesztywniała.Jak strasznie musi być opuścić ukochany dom, by szukać brata.Do tej pory nie zastanawiała się nad sytuacją Nathana.Postanowiła mu pomóc z własnych egoistycznych pobudek, mimo że w głębi duszy buntowała się przeciwko pomaganiu komuś, kto ją nikczemnie wykorzystał.Co prawda powinna czuć się lepiej, bo spełniała dobry uczynek, ale ból, który sprawił jej Trevain, był wciąż zbyt dotkliwy.Na podłodze strychu walały się stare ubrania.Odetchnęła z ulgą, gdy spostrzegła to, czego szukała: potężną, dębową szafę, która musiała przysporzyć sporo kłopotów przy wnoszeniu na górę.Postawiła lampę na podłodze i ruszyła w stronę ściany, przy której stał mebel.Tworzyło ją osiem nachodzących na siebie płyt.Ariel położyła dłoń na jednej z nich.Były złączone luźno, ale nie na tyle, żeby się rozstąpić.Ariel na szczęście wiedziała, w jaki sposób należy je przesunąć.Górną płytę podsunęła do góry, a potem odchyliła niższą.Płyta wypadła i Ariel położyła ją na podłodze.Potem wyjęła następną, aż ich oczom ukazał się wierzch jakiegoś metalowego przedmiotu.Sejfu, jak zorientował się Nathan.- Niech mnie licho porwie.- I pewnie pana porwie, ale nie będziemy teraz dyskutować o pana duchowych rozterkach.Gdyby się odwróciła, zobaczyłaby, że Trevain skrzywił się z niesmakiem.Jednak wyraz jego twarzy zmieniał się w miarę, jak Ariel odsłaniała coraz większą powierzchnię sejfu.Sam nigdy by go nie odnalazł.Ze zdenerwowania spociły mu się dłonie.Modlił się, żeby informacje, których potrzebował, były w środku.- Umie pani otworzyć zamek?- Oczywiście - odparła.Drzwiczki otworzyły się ze zgrzytem.Wewnątrz sejfu znajdowały się dokumenty.Żadnej biżuterii, tylko papiery.Nathan wstrzymał oddech.Ariel wyjęła dokumenty.- Proszę mi je oddać.- Nie.- Słucham? - zdziwił się.- Powiedziałam, nie.Chcę je sama najpierw przejrzeć.Przecież nie ma powodu, aby oglądał pan coś, co nie dotyczy pańskiego brata.Trevain nie wierzył własnym uszom.Jak ona mogła mu się sprzeciwiać? Zmrużył oczy.- Niech mi pani odda dokumenty.- Nie.- Ariel - ostrzegł ją i ruszył w jej kierunku.Rzuciła mu spojrzenie, w którym udało jej się wyrazić i pogardę, i irytację.- Dobrze więc.Proszę.Zamaszystym ruchem podała mu dokumenty.Wyrwał je z jej ręki.- Dziękuję - mruknął.Ariel zignorowała go i przysiadła na kufrze.Nathan z zapałem wziął się do przeglądania papierów.Na wierzchu znalazł listę nazwisk żołnierzy, którzy mieli dostać awans.Gdy jednak sprawdził pozostałe dokumenty, okazało się, że są to jedynie rachunki lorda i kilka listów.W sejfie była też torba ze złotem.Miał ochotę rzucić wszystko na ziemię.- Widzę, że nic pan nie znalazł.- Nie - warknął.Ariel sprawiała wrażenie równie rozczarowanej jak on.- Może powinniśmy przeszukać gabinet ojca.Tak też zrobili.Nathan zdziwił się, że Ariel tak chętnie mu pomagała.Nie rozumiał jej pobudek, ale był wdzięczny za to, co dla niego robiła.Niestety, niczego nie znaleźli.- Niech to szlag trafi - rzucił wściekły.- Nic? - spytała cicho [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl