do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej oczy mia³y kolor g³êbokich, ch³odnych wód kana³u w miejscach, gdzie pada³na nie cieñ - by³y niemal fioletowe, z pochwyconymi w g³êbi bursztynowymiiskierkami.W owych oczach widaæ by³o myœli, p³ywaj¹ce wokó³ niczym ryby,niektóre jasne, inne mroczne, jedne szybkie i zrêczne, inne powolne, leniwe; aczasami, jak wówczas gdy spogl¹da³a w miejsce, gdzie winna œwieciæ Ziemia, wjej oczach pozostawa³a jedynie barwa, nic poza tym.Matka siedzia³a na dziobie,jedn¹ rêkê po³o¿y³a na burcie, drug¹ na kolanach okrytych granatowymibryczesami.Z jej koszuli, otwartej u góry niczym bia³y kwiat, wy³ania³a siêsmuk³a opalona szyja.Spogl¹da³a naprzód, usi³uj¹c dostrzec, co ich tam czeka.Poniewa¿ jednak niewidzia³a dostatecznie wyraŸnie, obejrza³a siê w stronê mê¿a i w jego oczachujrza³a odbicie przysz³oœci, a ¿e obraz ów odzwierciedli³ tak¿e jego w³asn¹stanowczoœæ i determinacjê, twarz matki odprê¿y³a siê i kobieta odwróci³a siê zulg¹, wiedz¹c nagle, czego ma szukaæ.Timothy tak¿e spogl¹da³ w dal, jednak widzia³ jedynie cienk¹ kreskê kana³u,fioletow¹ w szerokiej, p³ytkiej dolinie, otoczonej niskimi zwietrza³ymiwzgórzami.Nitka wody siêga³a dalej, a¿ do miejsca, w którym znika³a pozagranic¹ nieba.Ów kana³ przecina³ miasta, które potrz¹œniête grzechota³ybyniczym chrab¹szcze w pustej trupiej czaszce.Setka, dwie setki miast, za dniaœni¹cych gor¹ce letnie sny, nocami ch³odne letnie koszmary.Ponoæ przebyli miliony mil tylko po to, aby ³owiæ ryby - ale w rakiecie zosta³abroñ.To by³y wakacje.Po co zatem zabrali prowiant, który wystarczy³by im wzupe³noœci na wiele lat, a teraz czeka³ ukryty w pobli¿u rakiety? Wakacje.Jednak¿e za zas³on¹ wakacji nie kry³a siê beztroska rozeœmiana twarz, lecz coœsrogiego, koœcistego, budz¹cego grozê.Timothy nie potrafi³ podnieœæ zas³ony,zaœ pozostali dwaj ch³opcy byli ca³kowicie poch³oniêci faktem, ¿e jeden z nichskoñczy³ w³aœnie dziesiêæ, a drugi osiem lat.- Ani œladu Marsjan.Lipa.- Robert opar³ spiczasty podbródek na splecionychd³oniach, spogl¹daj¹c gniewnie przed siebie.Tato zabra³ ze sob¹ atomowe radio, przypiête do przegubu.Jego dzia³anieopiera³o siê na staromodnej zasadzie: przyk³ada³o siê odbiornik do koœci ko³oucha, ten zaœ przekazywa³ wibracje, przynosz¹ce melodie b¹dŸ g³osy.Tatow³aœnie go s³ucha³.Jego twarz wygl¹da³a jak jedno z owych zrujnowanychmarsjañskich miast - zapadniêta w sobie, wyschniêta, niemal martwa.Po chwili da³ pos³uchaæ mamie.Jej usta rozchyli³y siê ze zdumienia.- Co siê.- zacz¹³ Timothy, nie zdo³a³ jednak dokoñczyæ myœli, bowiem w tymw³aœnie momencie rozleg³y siê dwa og³uszaj¹ce, szarpi¹ce koœci wybuchy.Po nichnast¹pi³o kilkanaœcie cichszych trzasków.Ponownie unosz¹c g³owê, tato natychmiast przesun¹³ dŸwigniê.£Ã³dŸ skoczy³anaprzód, podskakuj¹c i trzês¹c siê gwa³townie.To sprawi³o, ¿e Robert otrz¹sn¹³siê z zadumy, zaœ Michael z przera¿onym, choæ radosnym piskiem, przywar³ do nógmamy, patrz¹c, jak tu¿ obok jego nosa przep³ywa rw¹cy pr¹d.Tato przesun¹³ ster, zmniejszy³ prêdkoœæ i skrêci³ w maleñki boczny kanalik podstarym kamiennym nabrze¿em, cuchn¹cym krabim miêsem.£Ã³dŸ uderzy³a o brzeg zdostateczn¹ moc¹, by wszyscy polecieli naprzód, jednak¿e nikomu nie sta³o siênic z³ego i tato obróci³ siê natychmiast, by sprawdziæ, czy zmarszczki nawodzie mog¹ wskazaæ komuœ drogê do ich kryjówki.Niewysokie fale liza³ykamienie i cofa³y siê, zderzaj¹c siê nawzajem i migocz¹c w s³oñcu.Po chwiliwszystko ucich³o.Tato nas³uchiwa³.Podobnie pozostali.Oddech ojca odbija³ siê echem niczym uderzenia piêœci o mokre kamienienabrze¿a.Przycupniêta w cieniu mama obserwowa³a go kocimi oczyma wposzukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki.Wreszcie tato odprê¿y³ siê i odetchn¹³ z ulg¹.- Rakieta, oczywiœcie.Chyba robiê siê nerwowy.To by³a rakieta.- Co to by³o, tatusiu? - spyta³ Michael.- Co?- Och, po prostu wysadziliœmy nasz¹ rakietê - odpar³ Timothy staraj¹c siê, byzabrzmia³o to mo¿liwie nonszalancko.- S³ysza³em ju¿ wczeœniej podobne wybuchy.Nasza w³aœnie wylecia³a w powietrze.- Czemu wysadziliœmy rakietê? - spyta³ Michael.- Co, tato?- To wszystko czêœæ zabawy, g³uptasie - wyjaœni³ Timothy.- Zabawy! - Michael i Robert uwielbiali to s³owo.- Tato urz¹dzi³ ten wybuch, ¿eby nikt nie wiedzia³, gdzie wyl¹dowaliœmy anidok¹d pop³ynêliœmy.W razie gdyby ktokolwiek nas szuka³.Rozumiecie?- O rany! Tajemnica!- Wystraszy³a mnie w³asna rakieta - przyzna³ tato, zwracaj¹c siê do mamy.-Naprawdê robiê siê nerwowy.To niem¹dre s¹dziæ, ¿e zjawi¹ siê tu jeszcze jakieœrakiety, mo¿e poza jedn¹, jeœli Edwards i jego ¿ona poradzili sobie z w³asnymstatkiem.Ponownie przy³o¿y³ do ucha maleñki odbiornik.Po dwóch minutach opuœci³ rêkê,jakby odrzuca³ star¹ szmatê.- Nareszcie koniec - rzek³ do mamy.- Radio zesz³o w³aœnie z atomowej fali.Wszystkie inne stacje umilk³y.W ci¹gu ostatnich paru lat ich liczba ci¹gle siêzmniejsza³a.Teraz w eterze panuje cisza.I prawdopodobnie tak ju¿ zostanie.- Na jak d³ugo? - chcia³ wiedzieæ Robert.- Mo¿e wasze prawnuki znów us³ysz¹ jak¹œ wiadomoœæ - odpar³ tato.Przez chwilêsiedzia³ bez ruchu.Dzieci milcza³y, pora¿one jego smutkiem i rezygnacj¹,poczuciem klêski i pogodzenia siê z losem.Wreszcie ponownie wyp³ynêli na wody kana³u i ruszyli dalej, w stronê, w któr¹zmierzali ju¿ wczeœniej.Robi³o siê póŸno.S³oñce zni¿a³o siê na niebie.Przed sob¹ widzieli szeregmartwych miast.Tato rozmawia³ cicho ze swymi synami.W przesz³oœci czêsto bywa³ roztargniony ioddala³ siê od nich, teraz jednak jego s³owa by³y niczym pieszczota i ch³opcywyczuli to natychmiast.- Mike, wybierz jakieœ miasto.- Co, tato?- Wybierz miasto, synu.Jedno z tych, które mijamy.- W porz¹dku - odpar³ Michael.- Które mam wybraæ?- To, które podoba ci najbardziej! Wy tak¿e, Robercie, Tim.Wybierzcie swojemiasta.- Chcê mieæ miasto, w którym mieszkaj¹ Marsjanie! - zawo³a³ Michael.- Na to mo¿esz liczyæ - odpar³ tato.- Przyrzekam ci.-Jego s³owa by³yprzeznaczone dla dzieci, lecz oczy szuka³y jedynie mamy.W ci¹gu dwudziestu minut minêli szeœæ miast.Tato nie wspomina³ ju¿ owybuchach.Znacznie bardziej interesowa³a go zabawa z synami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl