do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Jestem pewna, że jest wiele innych torów golfowych.— Ten sam problem — wszedłem jej w słowo, chyba trochę niegrzecznie.— W takim razie mógłby się pan przestawić na inny sport, prawda? A kiedy się panu znudzi, powrócić do golfa.— Ale problem jest ten sam.Miałbym zaliczone wszystkie dziury w 18 uderzeniach.Golf by się zużył.— Jest mnóstwo innych sportów.— Też by się zużyły.— Co pan jada codziennie rano na śniadanie? — Z tego jak kiwała głową, gdy jej mówiłem, wnioskuję, że z góry znała odpowiedź.— A widzi pan.Je pan co rano to samo.Śniadanie się panu nie nudzi.— Nie.— W takim razie niech pan myśli o golfie tak samo jak o śniadaniu.Może nigdy się panu nie znudzi zaliczanie wszystkich dziur w 18 uderzeniach.— Może — powiedziałem z powątpiewaniem.— Wygląda mi na to, że pani nigdy nie grała w golfa.A poza tym jest jeszcze jedna rzecz.— Mianowicie?— Zmęczenie.Człowiek się tu nie męczy.— Czy to źle?— Nie wiem.— Zmęczenie jest do załatwienia.— Jasne — odparłem.— Ale założę się, że to takie przyjemne zmęczenie.A nie taki kompletny uryp, że człowiekowi odechciewa się żyć.— Nie uważa pan, że jest pan nieco przewrotny? — Mówiła ostro, niemal niecierpliwie.— Czego pan chciał? Czego się pan spodziewał?Skinąłem głową do siebie i zrobiliśmy fajrant.Moje życie potoczyło się dalej naturalną koleją.To było jeszcze jedno powiedzenie, od którego śmiać mi się trochę chciało.Moje życie toczyło się dalej naturalną koleją, a w golfa robiłem nieskończone postępy.Robiłem też całą furę innych rzeczy:— odbyłem kilka wycieczek statkiem;— nauczyłem się pływać kajakiem, wspinać po górach, latać balonem;— wdałem się w różne niebezpieczne sytuacje i przeżyłem;— zgłębiłem dżunglę;— oglądnąłem rozprawę sądową (nie zgodziłem się z wyrokiem) ;— próbowałem zostać malarzem (wcale nie tak fatalnym, jak myślałem!) i chirurgiem;— oczywiście zakochałem się mnóstwo razy;— udawałem, że jestem ostatnią osobą na świecie (i pierwszą).Nie oznacza to, że przestałem robić te rzeczy, które robiłem od przybycia tutaj.Miałem stosunki z coraz większą ilością kobiet, czasem więcej niż jedną na raz; jadłem coraz rzadsze i dziwniejsze potrawy; poznałem wszystkich sławnych ludzi, jacy mi tylko przyszli do głowy.Na przykład poznałem wszystkich piłkarzy świata.Zacząłem od sławnych, potem tych, których podziwiałem, ale nie byli szczególnie sławni, potem tych, których pamiętałem nazwiska, ale nie pamiętałem, jak wyglądali, ani jak grali; na koniec poprosiłem o resztę, o wrednych, nudnych, brutalnych graczy, których wcale a wcale nie podziwiałem.Spotkania z nimi nie były przyjemne — poza boiskiem byli tak samo wredni, nudni i brutalni — ale nie chciałem, żeby mi się skończył zapas piłkarzy.Potem mi się skończył zapas piłkarzy.Poprosiłem o następną rozmowę z Margaret.— Poznałem wszystkich piłkarzy — powiedziałem.— Obawiam się, że na futbolu też się słabo znam.— I nic mi się nie śni — powiedziałem tonem zażalenia.— A na co panu sny? — odparła.— Niech pan powie, na co panu sny?Wyczułem, że mnie sprawdza, że chce wiedzieć, jak dalece jestem poważny.Czy to coś więcej niż zwykły problem przystosowawczy?— Myślę, że należy mi się wytłumaczenie — oświadczyłem, muszę przyznać, że trochę pompatycznie.— Może pan pytać, o co pan zechce.— Oparła się w swym biurowym fotelu.— Chciałbym, żeby nie było żadnych nieporozumień.— Godna podziwu ambicja.— Tak właśnie mówiła, jak jakaś wielka dama.Pomyślałem, że najlepiej zacznę od początku.— Więc tak, jestem w Niebie, tak?— Ależ oczywiście.— No to co z niedzielami?— Nie nadążam za pańskim tokiem myślenia.— O ile nie straciłem rachuby czasu, gdyż rzadko zerkam na kalendarz, w niedzielę gram w golfa, chodzę na zakupy, jem kolację, uprawiam seks i nie mam wyrzutów sumienia.— Czy to nie.wspaniałe?— Nie chcę wyjść na jakiegoś niewdzięcznika — powiedziałem ostrożnie — ale gdzie jest Bóg?— Bóg? Pan chce Boga? O to chodzi?— Czy to jest kwestia, czego ja chcę?— To jest dokładnie ta kwestia.Czy chce pan Boga?— Ja raczej myślałem, że to w tę stronę nie działa.Raczej myślałem, że jedno z dwojga, albo jest, albo go nie ma.A ja się dowiem, czy tak czy tak.Nie myślałem, że to może zależeć ode mnie.— Oczywiście, że zależy.— Aha.— Niebo jest dziś demokratyczne — powiedziała.Potem dodała: — A przynajmniej jest demokratyczne, jeśli pan sobie tego życzy.— Co to znaczy, że jest demokratyczne?— Nie narzucamy już nikomu Nieba — powiedziała.— Wysłuchujemy zapotrzebowań ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl