do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaparł się plecami, pokonując nacisk i udało mu się przekręcić koło unieruchamiające klapę na właściwym miejscu.Tuzin małych, miękkich i puszystych kulek wiercił się w szczelinie, w miejscu gdzie klapa stykała się ze ścianą.Setki innych, nie uwięzionych, napełniały płyn wokół Cory i Granta.Ciśnienie powietrza wypychało płyn.Uszy ich wypełnił syczący odgłos.W tej chwili Granta interesowało tylko usuwanie przeciwciał.Kilka usadowiło się na jego piersi, ale to nie było w tej chwili ważne.Ważna była Cora.Przeciwciała otoczyły jej ciało od piersi do uda.- Zaciskają się, Grant - powiedziała.Widział udrękę na jej twarzy i słyszał, z jakim wysiłkiem mówiła.Płyn szybko opadał, ale nie mieli już dużo czasu i Grant załomotał do wewnętrznych drzwi.- Nie.mo.gę.od.dy.- dyszała Cora.Drzwi otworzyły się, płyn wlał się do głównej części statku.Ręka Duvala złapała ramię Cory i wciągnęła ją do środka.Grant podążył za nią.- Boże, dopomóż nam! Spójrzcie na nich! - powiedział Owens.Z miną pełną wstrętu i mdłości zaczął odrywać przeciwciała.Jedno pasmo oddarte, potem drugie, potem jeszcze jedno.Półżartem Grant powiedział:- Teraz to łatwe.Po prostu zmiećcie je.Wszyscy pomagali.Przeciwciała wpadły do płynu pokrywającego podłogę mniej więcej na cal wysoko, poruszały się słabo.- Ich przeznaczeniem jest działanie w płynie ustrojowym.Gdy otoczy je powietrze, cząsteczkowe siły przyciągania zmieniają ich naturę - rzekł Duval.- Dopóki są z daleka.Coro.Cora oddychała głębokimi, nierównymi haustami, Duval delikatnie zdjął jej hełm.Przywarła do ramienia Granta, wybuchnęła nagle płaczem.- Byłam przerażona! - załkała.- Oboje byliśmy - zapewni! ją Grant.- Czy być przerażonym to wstyd? Wiesz, że strach ma swój cel.- Delikatnie gładził jej włosy.- Powoduje przypływ adrenaliny, można wtedy płynąć szybciej i dłużej, i dużo więcej wytrzymać.Sprawny mechanizm strachu stanowi podstawę bohaterstwa.Duval odepchnął Granta na bok.- Dobrze się pani czuje, panno Peterson?Cora odetchnęła głęboko i powiedziała z wysiłkiem.- Zupełnie dobrze, doktorze.- Musimy się stąd wynosić - rzekł Owens.Był już w swojej kopule.- Nie mamy czasu do stracenia.ROZDZIAŁ 16MÓZGMonitory telewizyjne ożyły.- Generale Carter.- Tak, co się dzieje?- Oni znów płyną, sir.Są już poza uchem i kierują się w stronę skrzepu.- Ha! Przeżyli! - Spojrzał na zegar kontrolny.Dwanaście minut.Szukał cygara.Dostrzegł je na podłodze, nawet nie zauważył, kiedy spadło.Podniósł je i odrzucił ze wstrętem.- Dwanaście minut.Czy mają szansę, Reid?Reid wyglądał na przygnębionego.- Mogą to zrobić.Mogą nawet usunąć skrzep.Ale.- Ale?- Ale nie wiem, czy potrafimy wydostać ich na czas.Wiesz, że nie możemy sondować mózgu, żeby ich wyciągnąć.Gdybyśmy mogli to zrobić, niepotrzebna byłaby ta wyprawa.Teraz muszą dostać się do mózgu, a potem do jakiegoś punktu, z którego wydostaniemy ich.Jeśli tego nie zrobią.Carter powiedział płaczliwie:- Dwie filiżanki kawy i cygaro, a ja nie wypiłem ani łyka i ani razu się nie zaciągnąłem.- Docierają do podstawy mózgu, sir - nadszedł meldunek.*Michaels był przy swoich mapach, Grant zaglądał mu przez ramię.- Czy to tutaj to skrzep?- Tak - odpowiedział Michaels.- Zdaje się, że jest daleko.Mamy tylko dwanaście minut.- Nie jest tak daleko, jak na to wygląda.Teraz będziemy płynąć bez przeszkód.Znajdziemy się przy podstawie mózgu za niecałą minutę, a stamtąd to już bliziutko.Nagły potok światła zalał okręt.Grant zdumiony podniósł wzrok i zobaczył na zewnątrz potężną ścianę mlecznego światła.Jej granice były niewidoczne.- Błona bębenkowa - powiedział Michaels.- Po przeciwnej stronie jest świat zewnętrzny.Grant doznał przejmującego uczucia tęsknoty.Prawie zapomniał, że istnieje świat zewnętrzny.Zdawało mu się, że przez całe życie podróżuje bez końca przez świat kanałów układu krążenia.Światło z zewnętrznego świata przesączające się przez błonę bębenkową przypomniało mu, że istnieje inny świat.Michaels, pochylając się nad mapą, rzekł: - Kazał mi pan wrócić na pokład od komórek rzęskowych, prawda, Grant?- Zgadza się, Michaels.Chciałem, żeby był pan na okręcie, a nie przy tych komórkach.- Niech pan to powie Duvalowi.Jego nastawienie.- Czym się pan przejmuje? Jego nastawienie jest zawsze nieprzyjemne, prawda?- To było obraźliwe.Nie pretenduję do miana bohatera.- Dobra, powiem mu.- Dziękuję, Grant.I.i niech pan ma na oku Duvala.Grant roześmiał się.- Oczywiście!Zbliżył się Duval.Wyglądał tak jakby wiedział, że o nim mowa.Zapytał obcesowo;- Gdzie jesteśmy, Michaels?Michaels spojrzał na niego z kwaśną miną i odrzekł:- Jesteśmy w okolicy wejścia do przestrzeni podpajęczynówkowej.Dokładnie u podstawy mózgu.- W porządku.Może byśmy popłynęli obok nerwu okoruchowego?- Dobrze - odpowiedział Michaels.- Jeśli to da panu najkorzystniejsze dojście do skrzepu, to popłyniemy tamtędy.Grant wszedł do magazynu, gdzie na koi leżała Cora.Uczyniła ruch, jakby chciała wstać.- Nie.Zostań tam.- Usiadł na podłodze obok niej, opasując kolana ramionami.Uśmiechnął się.- Nic mi nie jest - powiedziała - Po prostu symuluję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl