[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.*Zdziwienie i osłupienie, niedowierzanie i zwątpienie, obawa i wielka trwoga - oto cała gama różnorakich uczuć, których doznał Pan słuchając opowiadania żony.Na wiadomość, że sfagam jest sam, nie wytrzymał, żeby nie zapytać:- A w jakiż to sposób ten unikalny okaz zamierza przygotować przybycie przedstawicieli swojego gatunku? Bo chyba nie przypuszcza, że my będziemy mu w tym pomagać!Pani popatrzyła na męża i dopiero po chwili odezwała się:- On chce, żebyśmy zabrali go do Egiptu, żeby tam szukać śladów ich dawnej kolonii.Twierdzi, że to bardzo ważne.- No tak, „on chce”! No tak, „on twierdzi!” (Pan podniósł się i zaczął przemierzać pokój wzdłuż i wszerz).A więc dobrze.Czy on jest sfagam, czy co innego, mogę cię zapewnić, że tu miejsca nie zagrzeje.Do Egiptu! A może jeszcze na Księżyc? Dobrze zrobiłaś, że przysłałaś mi ten telegram.Nie bój się, ja się tym wszystkim zajmę.Po pierwsze, gdzie on teraz jest?- Nie wiem, kochanie.Przez cały dzień siedział w bibliotece.Bałam się zajrzeć, co on tam robi.Ale o tej porze pewnie już wyszedł na dwór.Jak się zupełnie ściemni, zacznie spacerować i robić jakieś tam swoje obserwacje.- Doskonale - powiedział Pan.- Zaraz zamknę drzwi na zasuwę i pozbędziemy się go.Pani wyjaśniła mu, że to niestety nie jest takie proste, ponieważ zamki nie stanowią dla sfagama żadnej przeszkody - przechodzi przez drzwi z taką łatwością, jakby ich w ogóle nie było.- A więc - podjął Pan - mamy znosić to stworzenie, kiedy tylko mu się spodoba, ulegać jego kaprysom i pozwalać mu plądrować dom? Nigdy! Słyszysz, co mówię, nigdy!I dla podkreślenia wagi tych słów energicznie uderzył pięścią w nocny stolik.- Posłuchaj, Jerzy.Nie denerwuj się.Policz do dziesięciu, co? Bo mnie się w głowie kręci.Pan usiadł niechętnie.- Widzisz, ja miałam czas, żeby się nad tym zastanowić - ciągnęła Katarzyna.- Jest tylko jedno wyjście: trzeba go zabić.Bieda w tym, jak przed nim zataić tę myśl, skoro on czyta w mózgach.*W przeciwieństwie do żony, która pokrzepiona na duchu obecnością mężczyzny, spokojnie zasnęła, Pan miał noc koszmarną.To piekł się na wolnym ogniu w garnku-rakiecie, wokół której tańczyły frenetycznie hordy kotów, to znów uciekał po łące narcyzów przed sfagamem uzbrojonym w tasak i co chwila wpadał w błotnistą kałużę.O świcie zerwał się ze snu oblany potem i krzyknął: w nogach łóżka siedział sfagam i przyglądał mu się z uwagą.Jego ciało promieniowało żywym niebieskim światłem; niesamowicie wyglądał w blasku poranka.Pan odruchowo złapał rewolwer z nocnego stolika i nacisnął spust.Huknął strzał - stary rewolwer był nabity! Pani zerwała się jak oparzona, a Pan poczuł zimny pot na plecach i gwałtowne dreszcze.Podwójny strach: po pierwsze - co by było wczoraj wieczorem, gdyby tak żona nieświadomie nacisnęła spust; po drugie - wystrzelona z odległości trzydziestu centymetrów kula musiała trafić w kota, a przecież nie zrobiła mu nic złego.Sfagam rzucił Panu spojrzenie ironiczne i pogardliwe zarazem.- Było to głupie posunięcie, ale nie trzeba się bać.Wasze reakcje zdradzają paniczną trwogę, a ja nie mam wobec was żadnych złych zamiarów.Pan nie odpowiedział.Miał zbyt ściśnięte gardło.Pani poruszyła kołderką na nogi, żeby wiedzieli, że i ona nie śpi.Przy tym ruchu spadł jakiś okrągły przedmiot, na który Pan spojrzał z przerażeniem.Była to kula, nietknięta, nie zniekształcona.- Powinniście byli pomyśleć, że moje władze umysłowe są w stanie przeciwstawić nieprzekraczalną barierę pospolitym kawałkom ołowiu.Powinniście - ciągnął dalej sfagam gasząc jednocześnie niebieskie światło promieniujące z jego ciała - powinniście jasno sobie uświadomić, że nie możecie mi nic zrobić.Z chwilą gdy ukończę moje zadanie, opuszczę was, ale obecnie potrzebuję waszej pomocy i musicie mnie usłuchać.Zresztą nie będziecie mieli powodu do narzekań,.O ile dobrze rozumiem, metal, który nazywacie złotem, ma w waszych oczach wielką wartość, jakkolwiek nie posiada żadnych użytkowych właściwości.Pan twierdząco skinął głową, a Pani popatrzyła na sfagama zaintrygowana.- Spójrzcie - powiedział sfagam, łapą wskazując telefon na nocnym stoliku.Mlecznobiały aparat przybrał nagle charakterystyczną żółtą barwę.- Transmutacja elementarna - podjęła istota z planety Minax - ale wy nie odkryliście jeszcze, na czym to polega.No, cóż? Sądzę, że w końcu się zrozumiemy.Egipt to wspaniały kraj, zobaczycie.*Począwszy od tej chwili musieli się podporządkowywać prawom bezwzględnego dyktatora.Po pierwsze nie wolno im było korzystać z biblioteki, bo sfagam przekształcił ją w swoje laboratorium.Przeprowadzał jakieś tajemnicze doświadczenia, a Pan musiał w związku z tym nieustannie kursować między sklepami a domem; znosił kwiaty, jarzyny, ziarna wszelkiego gatunku, to znów przeróżne dziwaczne przyrządy, retorty, noże chirurgiczne, spawarki, blachy z różnych metali, próbki minerałów, to znów stosy książek w najrozmaitszych językach, które sfagam czytał bez żadnej trudności.Mieszkanie wyglądało teraz trochę jak skład towarów, trochę jak stara rupieciarnia.Pewnego dnia, kiedy Pan wracał z klatką pełną kanarków w jednym ręku i pudełkiem świnek morskich w drugim, przeprowadzany współczującymi spojrzeniami dozorczyń, kiedy usłyszał, jak oschły głos poleca mu, aby zajmował się odtąd tym przychówkiem, zrozumiał, że miarka się przebrała.Dość łatwo pogodził się z nieobecnością Rozalii, którą następnego dnia po zamachu stanu wysłano na miesiąc na wieś; jego osobista wygoda nie ucierpiała na tym, bo Katarzyna chcąc nie chcąc musiała zająć się domem.Jeszcze łatwiej pogodził się z faktem, że musiał porzucić swój zawód na czas nieokreślony: obecność sfagama przynosiła mu więcej złota tygodniowo niż jego praca w ciągu trzech czy czterech miesięcy.Również bez protestu, lepiej niż żona, znosił chwilową przerwę w stosunkach towarzyskich.Póki ta istota tu jest, nie można żyć normalnie.Ależ nie, nie byli więźniami! Początkowo nawet się dziwili, że pozostawiono im tyle swobody: mogli, kiedy chcieli, telefonować, wychodzić z mieszkania, iść do teatru, do restauracji.Sfagam nie wprowadził żadnych szczególnych ograniczeń.Po zastanowieniu się jednak zrozumieli, ze nie mogą nic zrobić.Oznajmić ludziom, że przybysz z innej planety przebywa w ich mieszkaniu? Natychmiast by ich posłano do domu wariatów.Przenieść się gdzie indziej? Ale gdzie? I co robić bez pieniędzy? Prosić o pomoc policję? Lepiej o tym nie myśleć.Konsekwencje mogłyby się okazać gorsze niż zło obecne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]