do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pani doktor Przemęcka - stwierdził fakt blondyn.- Tak.- Izabella Przemęcka?- Tak.Niech panowie usiądą, proszę.Słucham panów.- A nie - uśmiechnął się blondyn.- To ja słucham.- Nie bardzo pana rozumiem, panie…- Komisarzu.To odpowiednik dawniejszego porucznika.- Chodziło mi o nazwisko, nie o szarżę.- Nejman.Andrzej Nejman.A to jest aspirant Zdyb.Przepraszam panią, pani doktor.Uznałem prezentację za zbędną, bo pani mnie przecież zna.Pani telefonowała do mnie.Wymieniając moje nazwisko.I szarżę, jak się pani dowcipnie wyraziła.- Ja? - zdziwiła się szczerze Iza.- Ja do pana telefonowałam? Proszę pana, ja od początku przypuszczałam, że to jakaś pomyłka.A teraz jestem pewna, że tak jest.Nigdy nie dzwoniłam na milicję.Nigdy.Pomylił mnie pan z kimś innym.- Pani Izo - powiedział poważnie Nejman.- Bardzo proszę, niech pani nie utrudnia mi zadania.Pracuję nad sprawą morderstwa popełnionego na ogródkach działkowych imienia Róży Luksemburg, obecnie generała Andersa.Pewnie pani słyszała: trzech nastolatków zaszlachtowanych przy użyciu sierpa, kosy, bosaka lub podobnego narzędzia.Słyszała pani? To niedaleko stąd, na przedmieściu.- Słyszałam.Ale co ja mam z tym wspólnego?- Nie wie pani? Zajmuje się pani jedną z ofiar tego wypadku.Pośrednią ofiarą, tak to nazwijmy.Elżbieta Gruber, lat dziewięć.Ta mała dziewczynka, która widziała cały przebieg zdarzenia, przebieg zbrodni.Leży w tym szpitalu.Słyszałem, że pani się nią zajmuje.- Ach, ta dziewczynka w komatozie… Nie, panowie, to nie jest moja pacjentka.Doktor Abramik…- Doktor Abramik, z którym już rozmawiałem, twierdzi, że pani bardzo interesuje się tym przypadkiem.Ta Gruber to pani krewna?- Skądże znowu… Żadna krewna, nie znam jej.Nie znałam nawet jej nazwiska…- Pani Izo.Niech pani przestanie.Tolek, pozwól.Brunecik sięgnął do aktówki, wyjął mały, płaski magnetofon, National Panasonic.- U nas - powiedział Nejman - nagrywa się rozmowy.Pani rozmowa ze mną też została nagrana.Niestety, nie od początku…Wbrew woli komisarz zaczerwienił się.Początek rozmowy nie nagrał się z prozaicznych powodów - w kieszeni magnetofonu tkwiła wówczas kaseta z „But Seriously” Phila Collinsa, przegrana z płyty kompaktowej.Brunecik wcisnął klawisz.- …przerywaj, Nejman - powiedział głos Izy.- Co cię to obchodzi, kto mówi? Ważniejsze jest, co mówi.A mówi to: nie wolno ci zrobić tego, co zamierzasz.Rozumiesz? Nie wolno.Co chcesz osiągnąć? Chcesz wiedzieć, kto zabił chłopców na ogródkach działkowych? Mogę ci powiedzieć, jeśli chcesz.- Tak - powiedział głos komisarza.- Chcę.Proszę mi powiedzieć, kto to zrobił.- Zrobił to ten, który przeszedł przez przedartą Zasłonę.Gdy rozbrzmiał veehal, Zasłona pękła, a on przeszedł.Kiedy Zasłona pęka, ci, którzy znajdą się w pobliżu, są zgubieni.- Nie rozumiem.- I nie musisz - powiedział ostro głos Izy.- Wcale nie musisz rozumieć.Masz po prostu przyjąć do wiadomości, że ja wiem, co zamierzasz uczynić.Wiem też, że tego zrobić nie wolno.I po prostu dzielę się z tobą tą wiedzą.Jeśli mnie nie posłuchasz, skutki będą straszne.- Chwileczkę - odezwał się głos Nejmana.- Miała mi pani powiedzieć, kto…- Już powiedziałam - przerwał głos Izy.- Niech więc pani powtórzy, proszę.- Po co ci to? Myślisz, że możesz coś zrobić temu zza Zasłony? Jesteś w głębokim błędzie.On jest poza twoim zasięgiem.Ale ty… Ty jesteś w jego zasięgu.Strzeż się.- Pani mi grozi.- To było stwierdzenie, nie pytanie.- Tak - powiedział beznamiętnie głos Izy.- Grożę.Ale to nie ja ci zagrażam.Nie ja.Nie potrafię wytłumaczyć ci wielu rzeczy, wielu faktów, nie mogę znaleźć właściwych słów.Ale jedno mogę… mogę cię ostrzec.Czy nie za dużo już było ofiar? Ci chłopcy, Elżbieta Gruber.Nie rób tego, co zaplanowałeś, Nejman.Nie rób tego.- Proszę posłuchać…- Dosyć.Zapamiętaj.Nie wolno ci.Trzasnęła słuchawka.- Pan mi pewnie nie uwierzy… - zaczęła Iza.- Już nie jesteśmy na ty? - przerwał Nejman.- Szkoda.To było miłe i bezpośrednie.W co nie uwierzę? Że to nie była pani? Faktycznie, trudno by mi było.A teraz, proszę bardzo, słucham.Co ja zaplanowałem? Dlaczego nie wolno mi tego zrobić?- Nie wiem.To nie ja… To nie był mój głos.- Kim jest dla pani mała Gruber?- Nie wiem… Nikim… Ja…- Kto zamordował dzieciaki na działkach? - Nejman mówił cicho, nie krzyczał, ale mięśnie na szczękach drgały mu wyraźnie i miarowo.- Kto to był? Dlaczego jest poza moim zasięgiem? Dlatego, że jest nienormalny, prawda? Jeżeli go złapię, nie pójdzie do pudła, ale do szpitala, takiego jak ten? A może właśnie do tego? A może już tu był? Co? Pani doktor?- Nie wiem! - Iza uniosła pięści w mimowolnym geście.- Nie wiem, mówię panu! To nie ja dzwoniłam! Nie ja!Nejman i aspirant Zdyb milczeli.- Ja wiem, co pan myśli - powiedziała wolno Iza.- Wątpię.- Pan myśli… Że jak w tym dowcipie… że my tym się różnimy od pacjentów, że chodzimy na noc do domu.- Brawo - powiedział Nejman bez uśmiechu.- A teraz słucham.- Ja… niczego nie wiem.Ja nie telefonowałam…- Pani doktor - powiedział Nejman spokojnie i przymilnie, jak do dziecka.- W porządku, ja wiem, że taśma magnetofonowa to wątlutki dowód.Że może pani zaprzeczyć.Może pani, na ogólnie przyjętej fali, oskarżyć nas nawet o manipulację, o fabrykowanie dowodów, o co pani chce.Ale jeżeli faktycznie chodzi pani na noc do domu zasłużenie, a nie tylko dzięki czyjemuś błędowi w diagnozie, to orientuje się pani, jakie będą skutki, gdy sprawa się wyda.A sprawa wyda się prześlicznie.Musi się wydać, bo tak się składa, że zamordowani chłopcy mają ważnych rodziców i żadna siła nie wstrzyma śledztwa, wręcz przeciwnie.Wie pani, co się wówczas stanie.- Nie rozumiem, o co panu chodzi.- To ja pani powiem.Pani myśli, że jeżeli maniak z ogródków jest pani krewnym lub kimś bliskim, to nie będzie pani odpowiadać karnie za krycie go.Może.Ale oprócz odpowiedzialności karnej jest jeszcze inna odpowiedzialność.Jeżeli okaże się, że kryła pani homicydalnego maniaka, to w tym szpitalu, a i w innych szpitalach tej branży na całym świecie, będzie pani skończona.Uratować może panią jedynie zdrowy rozsądek.Czekam, aż go pani przejawi.- Pan… Powtarzam, że nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi - opuściła głowę Iza.- To nie był mój głos, słyszy pan? Podobny, ale nie mój.To nie był mój sposób wyrażania się.Ja tak nie mówię.Może pan spytać, kogo pan chce!- Pytałem - powiedział Nejman.- Mnóstwo osób panią rozpoznało.Wiem też, z jakiego aparatu dzwoniono.Niech się pani poważnie zastanowi, pani Izo.Proszę przestać kierować się emocjami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl