do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy po prostu chciał go zaznajomić z sytuacją?Hafner jak gdyby odgadł myśli biologa.— W nocy — podjął — oświetlimy reflektorami zapasy przeniesione z magazynu.Wystawi się też uzbrojone warty do czasu, kiedy będziemy mogli umieścić żywność w nowym budynku.Zajmie to około dziesięciu dni.Tymczasem dojrzeją szybko wegetujące plony.Domyślasz się, że szczury zaraz się na nie rzucą.Trzeba zabezpieczyć naszą przyszłą żywność, musisz więc uaktywnić swoje zwierzęta.i — Jak to? — zdziwił się biolog.— Przepisy zabraniają wypuszczania jakichkolwiek zwierząt na teren planety przed ostatecznym zakończeniem badań nad możliwościami złych skutków.— To potrwa dziesięć, może dwadzieścia lat.Sytuacja jest alarmowa.Ja przejmę odpowiedzialność na piśmie, jeżeli sobie życzysz.Marin był stanowczo przeciwny.Bał się powtórzenia plagi królików w Australii czy też historii planety opanowanej przez ślimaki.Jednakże nie miał wyboru.— Obawiam się, że to nie jest sposób na szczury takiej i wielkości — bąknął.— Masz hormony.Możesz je zastosować.Hafner odwrócił się i zaczął omawiać z inżynierem szczegóły przyszłej budowy.Marin polecił zebrać martwe szczury i przechować w zamrażalni celem przeprowadzenia dokładnych badań.Następnie udał się do laboratorium — pracował nad metodą postępowania ze zwierzętami domowymi, które przywieźli koloniści.Zastosował pierwsze zastrzyki i bacz nie obserwował swe obiekty do czasu, gdy ustąpił wstrząs początkowej fazy wzrostu.Upewniwszy się, że życiu pacjentów nie grozi niebezpieczeństwo, podjął dalsze zabiegi.Z kolei zajął się szczurami.Zastanawiające były różnice ich wymiarów, występujące również i w budowie wewnętrznej.Szczury posiadały normalne organy, które jednak różniły się między sobą znacznie.Uzębienie też było niejednolite.To potężne kły tkwiły w nieproporcjonalnie drobnych szczękach, to miniaturowe ząbki nie pasowały do silnie rozwiniętej struktury kostnej.Dotychczas Marin nie zetknął się nigdy z gatunkiem równie niezwykłym.Kiedy rozpoczął mikroskopowe badania tkanek i zestawił wyniki, stwierdził mniejsze rozbieżności.Osobniki różniły się pod tym względem nie tak wyraźnie, lecz wystarczająco, by budzić zdziwienie.Tyczyło to szczególnie komórek reprodukcyjnych.Pod wieczór biolog odczuł raczej, niż usłyszał ledwie uchwytny szelest maszyn budowlanych.Wyjrzał z laboratorium i zobaczył ulatujące w górę kłęby dymu.Po wypaleniu roślinności dym niezwłocznie opadł.Tylko powietrze wibrowało nadal od gorąca.Magazyn budowano na wzgórzu.Drobne zwierzątka buszujące w trawie zaatakowały najwrażliwsze miejsce: zaopatrzenie w żywność.Wobec tego wszelka roślinność zniknęła z placu przyszłej budowy.Nie pozostało ani źdźbła murawy.Teriery.W przeszłości były to psy łowne okresu rolnictwa.Mały wzrost wyrównywały zaciekłością w bojach z gryzoniami.Posługiwano się nimi ongi na polach i w spichlerzach, a przez krótki czas pełniły podobne zadania.na nowo kolonizowanych planetach, gdzie warunki były zbliżone do ziemskich.Koloniści przywieźli ze sobą teriery.Były one nadal zwinne i usposobione wrogo do gryzoni, lecz już nie małe.Marin dokonał nie lada dzieła — psy zachowały szybkość ruchów i energię, osiągając przy tym wzrost doga.Szczury przeniosły się tymczasem na uprawy szybko wegetujących plonów.Odmiany te wyhodowano specjalnie na użytek kolonistów.Zbiór odbywał się w niewiele tygodni po zasiewie.Po czterokrotnym wykorzystaniu zasoby gleby wyczerpywały się doszczętnie, co nie miało znaczenia w początkowym okresie życia na nowej planecie, obfitującej w urodzajne tereny.Powódź szczurów zalewała pola, wypuszczono więc psy.Uganiały się wśród roślinności, polowały.Skok, kłapnięcie zębami, jeden ruch głowy i — szczur leżał z pogruchotanymi kośćmi, a pies szukał kolejnej ofiary.Po całych dniach teriery myszkowały na polach i mordowały.Wieczorem wracały do osady, wyczerpane i zbroczone krwią — zazwyczaj nie własną.Marin ładował je antybiotykami, bandażował rany, odżywiał dożylnie, a nieuleczalnie okaleczone zabijał podczas snu.Rano budził psy zastrzykami podniecającymi i — wzmocnione — wyprawiał do walki.Przed upływem dwóch dni szczury zorientowały się, że nie sposób żerować za dnia.W zmniejszonej liczbie atakowały pola nocą.Wspinały się na łodygi, obgryzały kłosy, niszczyły jarzyny.Koloniści zainstalowali reflektory.Godzinę przed zmierzchem biolog zwołał psy i uśpił zastrzykami.Obudzone tak samo po nastaniu ciemności, poszły ku polom chwiejąc się na nogach.Ożywił je dopiero zapach szczurów.Były równie zawzięte jak zwykle, chociaż mniej zwinne.Szczury nadciągnęły z sąsiednich łąk, nie — jak dotychczas w pojedynkę czy po kilka.Przyszły gromadą.Piszcząc, szeleszcząc trawą postępowały w stronę pól [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl