do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiała być nieprzeciętnie piękna, bowiem maska, jaką nosiła, była odrażająca.Nietrudno było zauważyć, że musiała również być najzgrabniejsza i najsilniejsza ze wszystkich tancerek, ponieważ jej śrutaki były równie wielkie, jak te, które nosili stukilowi mężczyźni.W pewnej chwili musiała przeprosić za swój głos — w istocie nader niewłaściwy dla kobiety.Był ciepły, jasny, niczym ulotna melodia.— Bardzo przepraszam — powiedziała i zaczęła raz jeszcze, czyniąc swój głos zupełnie arywalentnym.— Harrison Bergeron, wiek lat czternaście — powiedziała kwakliwie — uciekł właśnie z więzienia, w którym trzymany był w podejrzeniu o knowania antyrządowe.Jest geniuszem i siłaczem, niemożliwym do pełnego wyrównania i należy się go wystrzegać jako szczególnie niebezpiecznego.Na ekranie błysnęła fotografia policyjna Harrisona Bergerona — najpierw do góry nogami, potem bokiem, potem raz jeszcze do góry nogami, na koniec jak należy.Zdjęcie przedstawiało Harrisona w całej okazałości, stojącego na tle planszy, wykalibrowanej w metrach i centymetrach.Miał dokładnie dwa metry i dziesięć centymetrów.W sumie jednak wyglądał jak skrzyżowanie turonia z choinką noworoczną.Nikt nigdy nie nosił cięższych kompensatorów, niż on.Radził sobie z nimi jednak szybciej, niż ludzie GW byli w stanie je wymyślać.W miejsce małego radyjka kompensacyjnego do ucha, nosił na głowie parę imponujących słuchawek, a na oczach wielkie okulary o grubych, falistych soczewkach.Okulary te w zamierzeniu miały go nie tylko czynić na wpół ślepym, lecz również przyprawiać o niesamowite bóle głowy.Cały był obwieszony szmelcem.Zwykle przy produkcji worków wyrównawczych dla ludzi szczególnie silnych starano się zachować pełną symetrię i swoistą wojskową schludność.Harrison jednak wyglądał jak chodząca składnica złomu.Przez życie zaś dane mu było przejść ze stu pięćdziesięcioma kilogramami.Ludzie GW zażądali również, by dla skompensowania miłej aparycji nosił on stale na nosie czerwoną gumową kulę, zgalał brwi i zakrywał niektóre ze swoich białych zębów czarnymi, maskującymi koronami.— Jeśli spotkacie tego chłopca — ciągnęła baletnica — nie próbujcie — powtarzam: nie próbujcie! — z nim dyskutować!W tym momencie rozległ się donośny zgrzyt wyważanych z zawiasów drzwi, a po nim okrzyki zaskoczenia i przestrachu.Fotografia Harrisona Bergerona na ekranie podskoczyła raz i drugi, jakby w takt trzęsienia ziemi.George Bergeron właściwie zidentyfikował to zjawisko — i miał po temu wszelkie dane, jako że nie raz już miał okazje przysłuchać się własnemu domowi, drżącemu w posadach w podobnym rytmie.— Boże wielki! — powiedział.— To musi być Harrison!Myśl tę jednak natychmiast wymiótł z jego głowy łoskot zderzenia samochodów.Kiedy znów mógł otworzyć oczy, na ekranie nie było już zdjęcia syna — wypełniał go żywy, oddychający Harrison.Stał pośrodku studia, wielki, chrzęszczący, błazeński — trzymając jeszcze w ręku klamkę drzwi wyrwanych z zawiasów.Przed nim, w oczekiwaniu śmierci, przypadli na kolana technicy, muzycy, spikerzy i baletnice.— Jam Cesarz! — zakrzyknął Harrison.— Słyszycie? Jam Cesarz! Każdy ma natychmiast robić wszystko, co rozkażę! — Tupnął nogą i studio znów się zatrzęsło.— Nawet teraz, gdy tu stoję — ryknął — okulawiony, skrępowany, oszpecony, większym jestem władcą niźli ktokolwiek przede mną! Patrzcie teraz, jak staję się tym, kim naprawdę mogę być!!Harrison zerwał z siebie niczym wilgotną bibułkę, troki balastów wyrównawczych.Zerwał rzemienie, wytrzymujące obciążenie dwóch i pół tysiąca kilogramów!Cały złom, spowijający ciało Harrisona, runął na podłogę.Harrison wsunął kciuki w podkówkę kłódki spinającej jego śrutak na karku — i ta rozpadła się z cichym chrzęstem; podobny los spotkał okulary i słuchawki, rozbite o ścianę.I gdy na koniec odrzucił również na bok gumowy klowni nos, oczom zebranym ukazał się mężczyzna zdolny wzbudzić respekt nawet u Thora, boga gromów.— A teraz dokonam wyboru Cesarzowej! — rzekł, spozierając na przycupniętych u jego stóp ludzi.— Niechaj tedy pierwsza, która odważy się powstać, podzieli ze mną tron i łoże!Upłynął czas jakiś, nim wreszcie podniosła się jedna z baletnic — chwiejna, zgarbiona niczym wierzba.Harrison wyjął jej z ucha kompensator mentalny, zdjął wyrównywacze fizyczne, a potem, z równie zadziwiającą delikatnością usunął z jej twarzy maskę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl