do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiłował skupić myśli na Incarnación, mając nadzieję, że zniweczy to jego opętanie Mirandą i pozwoli wrócić do Puerto Morada; przekonał się jednak, że nie potrafi wyobrazić sobie swej żony inaczej, niż jako czarnego ptaka przycupniętego przed migotliwym szarym klejnotem.A przecież Miranda wydawała się chwilami równie nierzeczywista.Pewnego dnia, kiedy siedzieli na brzegu Rio Dulce obserwując płynące po falach odbicie niedalekiego już pełni księżyca, wskazała je dłonią i rzekła: - Mój świat jest tak bliski, Estebanie.Aż tak dotykalny.Możesz sobie myśleć, że prawdziwy jest księżyc na niebie, a ten, to tylko odbicie; ale czymś najbardziej rzeczywistym, czymś najlepiej ukazującym rzeczywistość, jest powierzchnia zdolna tworzyć złudę odbicia.Przejść przez tę powierzchnię jest tym, czego obawiasz się najbardziej, a przecież to rzecz tak nieuchwytna, iż prawie nie spostrzeżesz, że już przeszedłeś.- Mówisz jak stary ksiądz, który uczył mnie filozofii - powiedział Esteban.- Jego świat.jego niebo - to były też pojęcia filozoficzne.Czy tym jest twój świat? Czystą ideą? A może są tam ptaki, dżungle i rzeki?Wyraz jej twarzy, na poły oświetlonej, na poły skrytej w cieniu, był jak zaćmienie słońca, a głos również nie zdradzał uczuć.- Nie bardziej niż tu - odparła.- Co to ma znaczyć? - zapytał gniewnie.- Dlaczego nie dasz mi jasnej odpowiedzi?- Gdybym próbowała opisać ci mój świat, wziąłbyś mnie po prostu za sprytnego łgarza.- Wsparła głowę na jego ramieniu.- Zrozumiesz wcześniej czy później.Nie znaleźliśmy się wzajem tylko po to, by poczuć ból rozłąki.W tym momencie jej piękność - tak samo jak jej słowa wydawała się rodzajem kamuflażu skrywającego inne, mroczne i przerażające piękno; a przecież wiedział, że Miranda ma rację, że ani jeden dowód, jaki mogłaby przytoczyć, nie pokona mieszkającego w nim lęku.Pewnego popołudnia, popołudnia tak oślepiająco jasnego, że nie sposób było patrzeć na morze bez zmrużenia oczu, popłynęli na łachę widoczną na zielonym tle wody jako wąska, sierpowata wysepka.Esteban brnął i potykał się, Miranda natomiast płynęła, jakby woda była jej żywiołem: śmigała pod nim jak ryba, łaskotała i pociągała go za stopy, wywijając się, nim zdołał ją pochwycić.Potem wędrowali po piasku, przewracali stopami rozgwiazdy, zbierali małże na obiad, aż Esteban dostrzegł sunącą pod wodą od strony otwartego morza ciemną plamę średnicy kilkuset stóp: wielką ławicę królewskiej makreli.- Szkoda, że nie mamy łodzi - powiedział.- Makrele byłyby smaczniejsze od małży.- Nie potrzebujemy łodzi - odparła.- Pokażę ci dawny sposób połowu ryb.Jęła kreślić na piasku skomplikowany wzór, a kiedy go ukończyła, powiodła Estebana na płyciznę i kazała mu stanąć w odległości kilku stóp twarzą do siebie.- Patrz na dzielącą nas wodę - poleciła.- Nie podnoś wzroku i stój zupełnie nieruchomo, póki ci nie powiem.Zaczęła śpiewać pieśń o nierównym rytmie; rytmie, który przywiódł mu na myśl kapryśne bryzy tej pory roku.Większości słów nie pojmował, ale pozostałe uznał za patukańskie.Po minucie ogarnęły go zawroty głowy, tak jakby jego nogi stały się długie i cienkie, on zaś sam spoglądał w dół z wielkiej wysokości, oddychając rozrzedzonym powietrzem.Potem pod powierzchnią rozciągającego się między nim a Mirandą fragmentu morza zmaterializował się maleńki ciemny punkt.Esteban przypomniał sobie opowieści dziadka o Dawnych Patukach, o tym, jak z pomocą bogów potrafili kurczyć świat, ściągać z oddali wrogów i w jednej chwili przemierzać olbrzymie dystanse.Ale bogowie byli martwi, a ich moce zniknęły ze świata.Pragnął obejrzeć się na brzeg i zobaczyć, czy są teraz z Mirandą parą wyższych od palm miedzianoskórych olbrzymów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl