do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W³Ã³¿ go.- Louis, nie staæ nas.Nie staæ ciê.- Ciiii.Oszczêdza³em pieni¹dze od zesz³ych œwi¹t.A zreszt¹ nie kosztowa³ a¿tak du¿o, jak myœlisz.- A ile kosztowa³?- Nigdy ci tego nie powiem, Rachel - oznajmi³ uroczyœcie.- Nawet armiachiñskich speców od tortur nie zdo³a³aby wydobyæ ze mnie tej informacji.Dwatysi¹ce dolarów.- Dwa tysi¹ce! - Uœcisnê³a go nagle tak mocno, ¿e o ma³o nie spad³ ze schodów.- Louis, zwariowa³eœ.- W³Ã³¿ go - powtórzy³.Zrobi³a to.Pomóg³ jej z zapiêciem, a potem odwróci³a siê, by móg³ siê jejprzyjrzeæ.- Chcê iœæ na górê i obejrzeæ go - oœwiadczy³a.- Chyba chcê siê popuszyæ.- A pusz siê do woli - odpar³.- Ja wypuszczê kota i pogaszê œwiat³a.- Kiedy bêdziemy to robiæ - spojrza³a mu wprost w oczy - zamierzam zdj¹æwszystko, oprócz tego.- Zatem pusz siê szybko - rzuci³ Louis, a Rachel wybuchnê³a œmiechem.Z³apa³ Churcha i przewiesi³ go sobie przez rêkê - ju¿ dawno przesta³ zawracaæsobie g³owê szczotk¹.Niemal przywyk³ ju¿ do kota.Ruszy³ do wyjœcia, po drodzegasz¹c œwiat³a.Gdy otworzy³ drzwi pomiêdzy kuchni¹ i gara¿em, jego ³ydki owia³pr¹d zimnego powietrza.- Weso³ych Œwi¹t, Chu.Urwa³.Na wycieraczce le¿a³a martwa wrona, i to du¿a.G³owê mia³a czêœciowonadgryzion¹.Jedno oddarte skrzyd³o le¿a³o obok cia³a, niczym zwêglony skrawekpapieru.Church natychmiast wyœlizgn¹³ siê z objêæ Louisa i z zapa³em zacz¹³tr¹caæ pyskiem zamarzniêtego trupa.Nagle g³owa kota œmignê³a naprzód zeskulonymi uszami i zanim Louis zd¹¿y³ odwróciæ wzrok, Church wyrwa³ jedno zbia³ych zaszklonych oczu ptaka.Church znów atakuje, pomyœla³ Louis z obrzydzeniem i odwróci³ g³owê, zd¹¿y³jednak dostrzec zakrwawion¹ dziurê w miejscu wyrwanego oka.Nie powinno mnie toobchodziæ.Widywa³em ju¿ gorsze rzeczy.O, tak.Na przyk³ad Pascowa.Pascow by³znacznie gorszy.A jednak to go poruszy³o.¯o³¹dek œcisn¹³ mu siê gwa³townie.Ciep³e napiêcieseksualne Zniknê³o jak zdmuchniête.Chryste, ten ptak jest niemal tak du¿y jakon.Musia³ skoczyæ na niego w chwili nieuwagi.Du¿ej nieuwagi.Trzeba to posprz¹taæ.Nikt nie potrzebowa³ takiego prezentu w œwi¹tecznyporanek.I byt to jego obowi¹zek, nieprawda¿? O, tak.Jego i niczyj inny.Zrozumia³ to podœwiadomie w tamten wieczór, gdy wróci³a rodzina, a on zrozmys³em zwali³ opony na poszarpane cia³o zabitej przez Churcha myszy.Ziemia serca mê¿czyzny jest kamienista, Louis.S³owa te zabrzmia³y w jego myœlach tak jasno, wyraŸnie, przestrzennie, ¿e Louisdrgn¹³ lekko, jakby Jud zmaterializowa³ siê u jego boku i przemówi³ g³oœno.Mê¿czyzna hoduje, co mo¿e.opiekuje siê tym.Church wci¹¿ ³akomie szarpa³ ptaka.Teraz zaj¹³ siê drugim skrzyd³em.Ci¹gn¹³je tam i z powrotem, tam i z powrotem ze z³owieszczym szelestem.Nigdy nieoderwiemy go od ziemi, Orville.Jasne, Wilbur.Pieprzony ptak jest martwy jakpsie gówno.Równie dobrze mo¿na oddaæ go kotu.Nagle Louis kopn¹³ Churcha i to mocno.Zad kota uniós³ siê i opad³ na szerokorozstawione ³apy.Zwierzê odesz³o, rzucaj¹c mu kolejne z³e zielone spojrzenie.- Mo¿esz mnie zjeœæ - sykn¹³ Louis; w tej chwili sam przypomina³ kota.- Louis? - z sypialni dobieg³ cichy g³os Rachel.- K³adziesz siê?- Zaraz przyjdê - odkrzykn¹³.Muszê tylko posprz¹taæ ten ba³agan, Rachel.Bo tomój ba³agan.Poœpiesznie znalaz³ w³¹cznik œwiate³ w gara¿u.Podszed³ szybko doszafki pod kuchennym zlewem i wyj¹³ zielony worek.Nie umknê³o mu podobieñstwodo zdarzeñ tamtego wieczoru.Zaniós³ worek do gara¿u, po drodze zdejmuj¹cwisz¹cy na gwoŸdziu szpadel.Podniós³ wronê i wrzuci³ j¹ do torby.Nastêpniezrobi³ to samo z oderwanym skrzyd³em.Zawi¹za³ worek na wêze³ i wepchn¹³ go dokub³a po drugiej stronie hondy.Nim skoñczy³, nogi zupe³nie zdrêtwia³y mu zzimna.Church sta³ w drzwiach do gara¿u.Louis machn¹³ groŸnie ³opat¹ i kot znikn¹³niczym wir na powierzchni wody.Na górze Rachel le¿a³a w ³Ã³¿ku odziana jedynie w szafir.zgodnie z obietnic¹.Uœmiechnê³a siê leniwie.- Czemu to trwa³o tak d³ugo, wodzu?- Œwiat³o nad zlewem zgas³o - wyjaœni³ Louis.- Zmienia³em ¿arówkê.- PodejdŸ tutaj - rzek³a i ³agodnie poci¹gnê³a go ku sobie.Nie za rêkê.- Wie,kiedy œpisz - zaœpiewa³a cicho.Jej usta wygiê³y siê w lekkim uœmiechu.- I gdybudzisz siê.Louis, mój drogi, co to?- Coœ, co w³aœnie siê obudzi³o.- Louis zrzuci³ szlafrok.- Mo¿e powinniœmyspróbowaæ to uœpiæ przed przyjœciem Miko³aja.Jak s¹dzisz?Podpar³a siê na ³okciu.Poczu³ jej oddech, ciep³y i s³odki.- Wie, czy by³eœ grzeczny, czy te¿ nie.wiêc b¹dŸ grzeczny, bo bêdzie Ÿle.Czy by³eœ grzecznym ch³opcem, Louis?- Chyba tak.- Z trudem opanowa³ g³os [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl