do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieznios³abym, gdybyœ zobaczy³ mnie w takim stanie - po podró¿y z Cejlonu przezBagdad, Rzym i Nowy Jork.Co za przykry kontrast.Stevie mia³ w zesz³ymtygodniu odrê, a maleñstwo nie da³o spaæ Har­ry’emu i mnie przez ca³¹ noc.- No, no - przerwa³ jej Laird ³agodnie.- I tak przez to wszystko przeœwiecaszprawdziwa ty.Wpadnê o pi¹tej, przywitam siê i zaraz wyjadê z powrotem,dobrze?***Jad¹c taksówk¹ do domu Amy, Laird stara³ siê wzbudziæ w sobie sentymentalneuczucia z powodu spotkania po latach.Próbowa³ odtworzyæ w pamiêci swojenajlepsze dni z Amy, ale wywo³a³ jedynie obraz nimf przypominaj¹cych gwiazdkifilmowe, o czerwonych wargach i nieobecnym spojrzeniu, tañcz¹cych wokó³ niego.Ten niedostatek wyob­raŸni, podobnie jak wszystko inne tego dnia, by³ przejawemcofniêcia siê do szczeniêcych lat w lotnictwie.Wszystkie ³adne kobietywydawa³y mu siê ulepione z tej samej gliny.Laird kaza³ taksówkarzowi, ¿eby na niego zaczeka³.- Wizyta bêdzie krótka i przyjemna - powiedzia³.Gdy podszed³ do ma³ego, zwyczajnego domku Amy, uda³o mu siê przywo³aæ na ustauœmiech smutnej dojrza³oœci, uœmiech cz³owieka, który krzywdzi³ i by³krzywdzony, który widzia³ wszystko, wiele siê nauczy³ i który ca³kiemprzypad­kowo zarobi³ po drodze mnóstwo pieniêdzy.Zapuka³ i czekaj¹c na otwarcie drzwi, skuba³ ³uszcz¹c¹ siê farbê na framudze.M¹¿ Amy, Harry, niski, zwalisty mê¿czyzna o mi³ej twa­rzy, zaprosi³ go doœrodka.- Przewijam dziecko - zawo³a³a z g³êbi domu Amy.­- Zaraz do was przyjdê.Harry by³ wyraŸnie onieœmielony okaza³¹ postur¹ Lairda, który popatrzy³ naniego przyjaŸnie z góry i poklepa³ po kole¿eñsku po ramieniu.- Zapewne wiele osób uzna³oby, ¿e to dziwna sytu­acja - powiedzia³.- Ale to,co zasz³o miêdzy mn¹ a Amy, to daleka przesz³oœæ.Byliœmy wtedy par¹ szalonychdziecia­ków, teraz wszyscy jesteœmy starsi i m¹drzejsi.Mam nadziejê, ¿e mo¿emyzostaæ przyjació³mi.Harry skin¹³ g³ow¹.- Jasne, czemu nie? - odpowiedzia³.- Napijesz siê czegoœ? Niestety, nie mamywielkiego wyboru.¯ytniówka czy piwo?- Nic nie szkodzi, Harry - machn¹³ rêk¹ Laird.- Pi­³em kawê z Maorysami,szkock¹ z Anglikami, szampana z Francuzami, kakao z Tupi.Napijê siê z tob¹¿ytniówki albo piwa.Gdy by³em w Rzymie.- Siêgn¹³ do kieszeni i wyj¹³ z niejtabakierê inkrustowan¹ pó³szlachetnymi ka­mieniami.- Przywioz³em drobiazg dlaciebie i Amy.­- Wcisn¹³ pude³eczko Harry’emu do rêki.- Kupi³em to za bezcen wBagombo.- Bagombo? - spyta³ oszo³omiony Harry.- Cejlon - wyjaœni³ swobodnie Laird.- Lata³em tam po sprzêt do po³owu pere³.Kasê robi³em fantastyczn¹, œrednia temperatura wynosi³a dwadzieœcia trzystopnie, ale nie znosi³em monsunów.Nie mog³em wytrzymaæ czekania w jednympokoju, a¿ deszcz przestanie padaæ.Mê¿czyzna musi byæ aktywny albo schodzi napsy - staje siê rozlaz³y i niemêski.- Uhum - mrukn¹³ Harry.Ma³y dom, kuchenne zapachy i rodzinny ba³agan za­czyna³y ju¿ przyt³aczaæLairda, sprawiaj¹c, ¿e chcia³ jak najprêdzej daæ st¹d drapaka.- Macie mi³y dom - powiedzia³.- Trochê ma³y - odrzek³ Harry.- Ale.- Przytulny – dokoñczy³ Laird.– Zbyt du¿a przestrzeñ mo¿e doprowadziæcz³owieka do sza³u, znam dobrze to uczucie.W Bagombo mia³em dwadzieœcia szeœæpokojów i dwanaœcioro s³u¿by do utrzymywania w nich porz¹dku, ale nie czu³emsiê tam szczêœliwy.Prawdê mówi¹c, dra¿ni³o to mnie.- Wzruszy³ ramionami.-Ale wynajmowa³em ten dom za siedem dolarów miesiêcznie i nie mog³em przepuœciætakiej okazji, prawda?Harry szed³ ju¿ do kuchni, ale zatrzyma³ siê w progu, jak ra¿ony piorunem.- Siedem dolarów miesiêcznie za dwadzieœcia szeœæ po­kojów? - rzek³ zniedowierzaniem.- Okaza³o siê, ¿e zosta³em oszukany.Poprzedni najemca p³aci³ trzy dolary.- Trzy - powtórzy³ cicho Harry.- Powiedz mi - spy­ta³ z wahaniem - czy naAmerykanów czekaw takich okolicach wiele miejsc pracy? Mo¿na siê gdzieœ za³apaæ?- Przecie¿ nie zostawi³byœ rodziny, prawda?Harry poczu³ wyrzuty sumienia.- Och, nie! Myœla³em, ¿e móg³bym ich zabraæ.- Nie, nie - zaprzeczy³ Laird.- Anga¿uj¹ tylko kawa­lerów.Zreszt¹, jesteœ tumi³o urz¹dzony.Poza tym, ¿eby ubiegaæ siê o du¿e pieni¹dze, musia³byœ mieæjakiœ odpo­wiedni fach.Powinieneœ umieæ lataæ, sterowaæ ³odzi¹, znaæ jêzyki.Zwykle werbuj¹ do pracy w barach w Singapurze, Algierii lub w podobnychmiejscach.Aleja teraz zamierzam poszukiwaæ na w³asn¹ rêkê z³Ã³¿ uranu wKlondike i po­trzebujê dwóch dobrych techników znaj¹cych siê na licznikuGeigera.Potrafisz naprawiæ licznik Geigera, Harry?- Nie - odpar³ ponuro Harry.- Có¿, i tak chc¹ zatrudniæ kawalerów - powiedzia³ Laird.- To piêkne okolice,obfituj¹ce w ³osie i ³ososia, ale warunki trudne.Nie ma tam miejsca dla kobieti dzieci.A czym ty siê zajmujesz?- Och - rzek³ smêtnie Harry - jestem kierownikiem dzia³u kredytów w domutowarowym.- Harry – zawo³a³a Amy – czy mo¿esz podgrzaæ kasz­kê dla dziecka i sprawdziæ,czy fasola jest gotowa?- Dobrze, kochanie - odpowiedzia³ napiêtym g³osem Harry.- Co powiedzia³eœ, skarbie?- Powiedzia³em: tak! - rykn¹³ Harry.W domu zapanowa³a pe³na zdumienia cisza.***Potem wesz³a Amy i Laird natychmiast j¹ sobie przypo­mnia³.Wsta³.Amy, œlicznakobieta o czarnych w³osach i ciemnych, m¹drych, czu³ych oczach, wygl¹da³a wci¹¿m³o­do, lecz na jej twarzy widnia³o zmêczenie.By³a ³adnie ubra­na, starannieumalowana i bardzo skrêpowana.- Eddie, jak mi³o - powiedzia³a z pe³n¹ rezerwy weso­³oœci¹.- Œwietniewygl¹dasz!- Ty równie¿ - odwzajemni³ siê Laird.- Doprawdy? Czujê siê taka wiekowa.- Nie powinnaœ.¯ycie wyraŸnie ci s³u¿y.- Jesteœmy bardzo szczêœliwi - rzek³a Amy.- Wygl¹dasz tak piêknie jak paryska modelka, jak gwiazda filmowa w Rzymie.- Nie mówisz serio - powiedzia³a mile po³echtana Amy.- W³aœnie ¿e tak.Widzê ciê w chanelowskim kostiumie, jak idziesz po ChampsElysées, stukaj¹c wysokimi ob­casami, ³agodny wiosenny wiatr rozwiewa twojeczarne w³osy, a wszyscy gapi¹ siê na ciebie - nawet ¿andarmi salutuj¹!- Och, Eddie! - wykrzyknê³a Amy.- By³aœ w Pary¿u? - spyta³ Laird.- Nie - odrzek³a têsknie Amy.- Niewa¿ne.W Nowym Jorku mo¿na prze¿yæ znacznie bardziej egzotyczne emocje.Potrafiê sobie wyobraziæ ciebie wœród t³umu, w teatrze, wszyscy mê¿czyŸnimilkn¹ i od­wracaj¹ siê, by po¿eraæ ciê wzrokiem.Kiedy by³aœ ostatnio w NowymJorku?- Hmmm? - spyta³a Amy, spogl¹daj¹c nieobecnym wzrokiem w dal.- Kiedy by³aœ ostatnio w Nowym Jorku? - powtórzy³ Laird.- Och, nigdy tam nie by³am [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl