do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lanca ghala trafi³a j¹ z boku w szyjê i przebi³a j¹ na wylot.Wattockniewiele móg³ dla niej zrobiæ.Ma³a, czarna i stara, umiera³a samotnie poœródm³odych mê¿czyzn.Napotkawszy jej spojrzenie, Rolery podesz³a do niej z mis¹pe³n¹ krwawych wymiocin.Stare oczy wpatrywa³y siê w ni¹ z napiêciem, twarde,mroczne i pozbawione g³êbi - jak ska³a.I Rolery spojrza³a prosto w te oczy,choæ nie by³o to w zwyczaju jej rasy.Z obanda¿owanego gard³a doby³ siê charkot, wargi poruszy³y siê bezsilnie.Prze³amaæ w³asne bariery.- Ja ciebie s³ucham - wypowiedzia³a dr¿¹cym g³osem zwyczajow¹ formu³kê.„Oni odejd¹ - rozleg³ siê w jej myœlach g³os Alli Pasfal, wycieñczony i s³aby.- Bêd¹ próbowali dogoniæ g³Ã³wn¹ armiê, która odesz³a na po³udnie.Boj¹ siê nas,boj¹ siê œniego³aków, boj¹ siê domów i ulic.S¹ przera¿eni, odejd¹ po tymataku.Powtórz to Jacobowi.S³yszê ich, s³yszê ich.Powiedz Jacobowi, ¿e oniodejd¹.jutro."- Powiem mu - odpar³a Rolery i wybuchnê³a p³aczem.Umieraj¹ca stara kobietawpatrywa³a siê w ni¹ bez s³owa i bez ruchu, oczami jak czarne kamienie.Rolery wróci³a do swojej pracy, bo ranni potrzebowali opieki, a Wattock niemia³ ¿adnego innego pomocnika.A poza tym, jaki sens mia³oby szukanie Agatatam, na górze, w zgie³ku i wrzawie, poœród zakrwawionych œniegów, by powtórzyæmu, nim zostanie zabity, ¿e jakaœ ob³¹kana stara kobieta powiedzia³a tu¿ przedœmierci¹, ¿e prze¿yj¹.Zabra³a siê do roboty z twarz¹ wci¹¿ jeszcze mokr¹ od ³ez.Jeden z farbornów,ciê¿ko ranny, ale cierpi¹cy ju¿ znacznie mniej po cudownym lekarstwie Wattocka,maleñkiej kulce, po po³kniêciu której ból zmniejsza³ siê lub w ogóle ustêpowa³,spyta³: - Dlaczego p³aczesz? - pyta³ sennie, z zaciekawieniem, jak pytaj¹ siênawzajem dzieci.- Nie wiem - odpar³a Rolery.- Œpij ju¿.- A jednak wiedzia³a,dlaczego p³acze, choæ tylko mgliœcie; dlatego, ¿e promieñ nadzieiprzedzieraj¹cy siê przez rezygnacjê, w której ¿y³a od tylu dni, okaza³ siênieznoœnie bolesny, a ból, jako ¿e by³a tylko kobiet¹, wyciska³ jej z oczu³zy.Tu, na dole, nie sposób by³o to wiedzieæ na pewno, ale dzieñ musia³ siê chyliæku koñcowi, bo Seiko Esmit przynios³a na tacy gor¹cy posi³ek dla Rolery,Wattocka i tych rannych, którzy mogli jeœæ.Zaczeka³a, ¿eby zabraæ z powrotemmiski, wiêc Rolery powiedzia³a jej, ¿e stara Pasfal Alterra nie ¿yje.Seiko skinê³a tylko g³ow¹.Na jej twarzy malowa³o siê ogromne napiêcie,wygl¹da³a bardzo dziwnie.- Strzelaj¹ ¿agwiami - powiedzia³a podniesionym g³osem - i rzucaj¹ z dachówp³on¹ce deski.Nie mog¹ sforsowaæ barykad, wiêc chc¹ spaliæ budynki i wszystkienasze zapasy, ¿ebyœmy wymarli na mrozie z g³odu.Jeœli Ratusz siê zajmie, toznajdziecie siê tu w pu³apce.Sp³oniecie ¿ywcem.Rolery zabra³a siê do jedzenia i nic nie odpowiedzia³a.Gor¹cy bhan doprawiono sosem z miêsa i siekanymi zio³ami.Farborni nawetpodczas oblê¿enia gotowali lepiej ni¿ oni w najlepszym okresie jesiennejobfitoœci.Zjad³a ca³¹ swoj¹ porcjê, pó³ porcji, które zostawi³ jeden zrannych, wyskroba³a resztki z kilku innych misek i odnios³a tacê Seiko,¿a³uj¹c, ¿e to ju¿ wszystko.Bardzo d³ugo nie pojawia³ siê nikt wiêcej.Ranni spali, pojêkuj¹c przez sen.By³o ciep³o; gor¹ce powietrze z p³on¹cego gazu bi³o w górê przez rusztyogrzewaj¹c du¿¹ salê przyjemniej ni¿ ognisko namiotu.Poprzez oddechy œpi¹cychdochodzi³o j¹ czasami cichutkie tykanie okr¹g³ych przedmiotów na œcianach; i ponich, i po szklanych szafkach, i po wysokich rzêdach ksi¹g pe³ga³y z³ote ibr¹zowe odblaski p³on¹cych równo jêzyczków gazu.- Da³aœ mu œrodek przeciwbólowy? - spyta³ szeptem Wattock.Wzruszy³a ramionamina potwierdzenie i wsta³a z pod³ogi od jednego z rannych.Siadaj¹c obok niejprzy stole s³u¿¹cym im do ciêcia banda¿y, stary nastawiacz koœci wygl¹da³ jakbymu przyby³o pó³ Roku.Rolery uwa¿a³a, ¿e jest wspania³ym lekarzem.¯eby daæ muchoæ na chwilê zapomnieæ o zmêczeniu i os³odziæ mu gorycz zniechêcenia,spyta³a:- Starszy, jeœli to nie od z³ego uroku broni gnij¹ rany, to od czego?- Och, to przez takie ma³e stworzonka.Tak maleñkie, ¿e wcale ich nie widaæ.Móg³bym ci je pokazaæ tylko przez specjalne szk³o, takie jak to w gablocie podœcian¹.Te stworzonka ¿yj¹ prawie wszêdzie - na broni, w powietrzu, na skórze.Jeœli dostan¹ siê do krwi, organizm z nimi walczy i to w³aœnie ta walkawywo³uje opuchliznê, zaczerwienienie i tak dalej.Tak powiadaj¹ ksiêgi.Mniejako lekarza nigdy to nic nie obchodzi³o.- A dlaczego te stworzonka nie gryz¹ farbornów?- Bo nie lubi¹ cudzoziemców - odpar³ Wattock i prychn¹³ œmiechem z tego swegoma³ego dowcipu.- Musisz chyba wiedzieæ, ¿e jesteœmy cudzoziemcami.Bezza¿ywania co jakiœ czas dawki pewnych enzymoidów nie trawilibyœmy nawettutejszej ¿ywnoœci.Nasza struktura chemiczna ró¿ni siê odrobinê od lokalnegowzorca organicznego, co ujawnia siê w cytoplazmie.Nie wiesz, co to znaczy?Znaczy to, ¿e jesteœmy zrobieni z nieco innego materia³u ni¿ wy.- I dlatego macie ciemn¹ skórê, a my jasn¹?- Nie, to nie ma ¿adnego znaczenia.To zupe³nie powierzchowne wariacje - kolorskóry, budowa oka i tak dalej.Nie, ró¿nica wystêpuje na ni¿szym poziomie ijest bardzo ma³a - jedna moleku³a w ³añcuchu dziedzicznoœci.- Wattock zapali³siê i rozsmakowa³ w swoim wyk³adzie.- To oznacza, ¿e nie odbiegacie zbytnio odOgólnego Typu Humanoidalnego.Tak napisali pierwsi koloniœci, a oni wiedzieli.Ale ró¿nica ta powoduje, ¿e nasze organizmy nie mog¹ trawiæ miejscowegopo¿ywienia organicznego bez specjalnej pomocy, ¿e jesteœmy odporni na waszewirusy.Choæ szczerze mówi¹c, z tymi enzymoidami to lekka przesada.Zwyk³achêæ wiernego naœladowania Pierwszego Pokolenia.A po czêœci zwyk³y zabobon.Sam na w³asne oczy widzia³em ludzi powracaj¹cych z d³ugich wypraw myœliwskichczy te¿ uchodŸców z Atlantiki zesz³ej Wiosny, którzy nie brali zastrzyków anipastylek z enzymoidami przez dwa i trzy cykle ksiê¿yca i nie mieli ¿adnychk³opotów z trawieniem.W koñcu ¿ycie wykazuje zdolnoœci adaptacyjne.-Wypowiedziawszy te s³owa, zmieni³ siê nagle przedziwnie na twarzy i spojrza³ nani¹ szeroko otwartymi oczyma.Rolery ogarnê³o poczucie winy, bo nie rozumia³aani s³owa z tego, co jej t³umaczy³; ¿adne z kluczowych s³Ã³w nie pochodzi³o zjej jêzyka.- Co ¿ycie wykazuje? - spyta³a nieœmia³o.- Zdolnoœci adaptacyjne.Przystosowuje siê.Reaguje.Zmienia! Przy odpowiedniejpresji koniecznoœci i odpowiedniej liczbie pokoleñ zaczyna dominowaæ forma okorzystniejszych zmianach dostosowawczych.Czy promieniowanie s³oneczne mo¿e nad³u¿sz¹ metê dzia³aæ w kierunku dopasowania struktur biochemicznych domiejscowej normy?.W takim razie wszystkie poronienia i martwe porody by³ybywynikiem nadmiernej adaptacji albo niezgodnoœci miêdzy matk¹ a przystosowanymp³odem.- Przesta³ wymachiwaæ no¿ycami do ciêcia banda¿y i pochyli³ siêponownie nad robot¹, ale ju¿ w nastêpnej chwili podniós³ g³owê i wpatruj¹c siêna powrót gdzieœ przed siebie niewidz¹cym spojrzeniem, mrukn¹³: - Dziwne,dziwne, bardzo dziwne.Czy wiesz, co z tego wszystkiego wynika? ¯e krzy¿owezap³odnienie mo¿e byæ jednak mo¿liwe.- S³ucham ciê jeszcze raz - szepnê³a Rolery [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl