do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.¯o³nierz musia³ straszliwiecierpieæ, jednak nie wyda³ z siebie jêku.Jason wiedzia³, ¿e aby ten cz³owiek móg³ znowu chodziæ, potrzebna by³a fachowapomoc chirurgiczna.Zastanawia³ siê, jaki los czeka rannego w tym barbarzyñskimœwiecie.Dowiedzia³ siê szybko.- Nie mo¿esz chodziæ, nie mo¿esz jechaæ.Nie mo¿esz byæ wojownikiem.-powiedzia³ Temuchin.- Wiem - odpowiedzia³ koczownik prostuj¹c siê i odchylaj¹c podtrzymuj¹ceramiona.- Lecz jeœli mam umrzeæ, chcê umrzeæ w walce i byæ pochowanym z moimikciukami.Nie utrzymam miecza by walczyæ z demonami w podziemnym œwiecie, jeœlinie bêdê ich mia³.- Niech tak bêdzie - powiedzia³ Temuchin, dobywaj¹c miecza.- By³eœ dobrymwojownikiem i towarzyszem.¯yczê ci szczêœcia w bitwach, które stoczysz.Bêdêsiê bi³ z tob¹ sam, gdy¿ to przynosi zaszczyt ponieœæ œmieræ z rêki wodza.Nie by³ to rytualny pojedynek.Wojownik pomimo rany walczy³ dzielnie.JednakTemuchin poprowadzi³ walkê tak, by przeciwnik sta³ ca³ym ciê¿arem na zranionejnodze.Nie móg³ tego zrobiæ, wiêc krótkie pchniêcie mieczem pod ¿ebra przerwa³ojego cierpienia.- Jest jeszcze jeden ranny - stwierdzi³ Temuchin, wci¹¿ trzymaj¹c zakrwaionymiecz.¯o³nierz ze z³amanym ramieniem wyst¹pi³ naprzód.Rêkê mia³ na temblaku.- Ramiê wyzdrowieje - rzek³ - skóra nie pêk³a.Mogê jechaæ i walczyæ, choæ niemogê strzelaæ z ³uku.Temuchin waha³ siê przez chwilê, nim odpowiedzia³.- Potrzebujemy ka¿dego cz³owieka.Jeœli uczynisz tak, jak powiedzia³eœ, towrócisz z nami do obozu.Ruszamy, gdy tylko pogrzebiecie tego cz³owieka.-Odwróci³ siê do Jasona.- Ty pojedziesz przede mn¹, tylko nie rób ¿adnego ha³asu- najwyraŸniej nie ceni³ wysoko wojennych umiejêtnoœci Jasona.- Szukamymiejsca, gdzie s¹ ¿o³nierze.Gronostaje odwiedzali ten kraj w przesz³oœci, lecznigdy nie by³o ich wiêcej ni¿ dwóch lub trzech naraz.Unikali wojska iatakowali farmy, ale zdarza³o siê im walczyæ z ¿o³nierzami.To od nichdowiedzia³em siê siê o prochu.Zabili jednego ¿o³nierza i zabrali mu proch, alekiedy przytkn¹³em do niego ogieñ, tylko siê spali³.Gronostaje przysiêgali, ¿ewybucha, a ja im wierzê.Zdobêdziemy proch, a ty bêdziesz strzela³.- ZaprowadŸ mnie tam - powiedzia³ Jason - a ja ci poka¿ê, jak siê to robi.B³¹dzili po lesie, a¿ - dobrze po pó³nocy -jeniec przyzna³ siê p³aczliwie, ¿ezgubi³ drogê w ciemnoœciach.Temuchin zacz¹³ biæ nieszczêœnika, a w koñcu, zrezygnowany, zarz¹dzi³odpoczynek do rana.Deszcz znów zacz¹³ padaæ.U³o¿yli siê jak moglinajwygodniej pod ociekaj¹cymi drzewami.Jason czu³ w ustach nieprzyjemny smak.Tym razem nie sprawi³o tego jedzeniegotowane na odchodach ani wstrêtny achadh.Nie móg³ zapomnieæ masakry nafarmie."WejdŸ miêdzy drzewa, a stracisz z oczu las" - pomyœla³.Tak, topowiedzenie dok³adnie pasowa³o do jego obecnego zachowania.Mieszka³ wœródkoczowników, ¿y³ tak jak oni i w koñcu sta³ siê cz¹stk¹ ich szczepu.Byli tointeresuj¹cy ludzie.Od czasu, gdy przeniós³ siê do obozu Temuchina, odkry³ wnich wiele ciep³a, a poczucie humoru mieli chyba najlepsze w ca³ej Galaktyce.Da³o siê z nimi ¿yæ.Byli na swój sposób uczciwi, przestrzegali swych w³asnychpraw, lecz jednoczeœnie byli przera¿aj¹co okrutni.Mordowali bezlitoœnie, zzimn¹ krwi¹.Nie mia³o znaczenia, ¿e czynili to zgodnie ze swym systememwartoœci.To nic nie zmieni³o.Jason mia³ wci¹¿ przed oczyma miecz zatopiony wciele dziecka.Znajdowa³ siê wœród drzew i straci³ z oczu las.Zapomnia³, ¿e to w³aœnie ciludzie wyr¿nêli w pieñ pierwsz¹ wyprawê górnicz¹ i ¿e w ten sposóbpotraktowaliby ka¿dego przybysza spoza ich œwiata.By³ wœród nich szpiegiem imia³ siê przyczyniæ do ich ostatecznego upadku.Tak i tylko tak to musiwygl¹daæ.Móg³ ¿yæ w zgodzie z samym sob¹ dopóki by³ pewien, ¿e gra jedynie sw¹rolê i ca³a ta maskarada ma jakiœ cel.Koniecznym Jest zniszczyæ spo³eczn¹strukturê nomadów po to, by Pyrrusanie mogli bezpiecznie otworzyæ tu swojekopalnie.Samotny i przygnêbiony, dr¿¹cy z zimna w tê deszczow¹ noc, mia³ wra¿enie, ¿eca³y plan nie ma szansy powodzenia.Do diab³a z tym wszystkim! U³o¿y³ siêwygodniej, próbuj¹c zasn¹æ, jednak wci¹¿ mia³ przed oczyma obraz walki."Naswój sposób jesteœ wielkim cz³owiekiem Temuchinie - myœla³.- Ale mam zamiarciê zniszczyæ".Deszcz pada³ bezlitoœnie.O pierwszym brzasku ruszyli dalej, posuwaj¹c siêcich¹ kolumn¹ przez zamglony las.Wziêty do niewoli ch³op szczêka³ zêbami zestrachu, dopóki nie rozpozna³ polany i œcie¿ki.Szczêœliwy i uœmiechniêty,pokaza³ im w³aœciw¹ drogê.Wepchniêto mu w usta kawa³ek jego w³asnego ubrania,by nie móg³ krzyczeæ.Nagle us³yszeli trzask ³amanych ga³¹zek i jakieœ g³osy.Kolumna stanê³a wmilczeniu.Do szyi jeñca przytkniêto miecz.Nikt siê nie poruszy³.Rozmowastawa³a siê coraz g³oœniejsza i zza zakrêtu wysz³o dwóch ludzi.Zrobili parêkroków nim dostrzegli nieruchome, ciche postacie majacz¹ce we mgle tu¿ przednimi.Zanim zd¹¿yli cokolwiek zrobiæugodzi³o ich pó³ tuzina strza³.- Co to za kije maj¹ w rêkach? - spyta³ Jasona Temuchin.Jason zsun¹³ siê z siod³a odwróci³ butem najbli¿sze zw³oki.Mê¿czyzna by³ bez zbroi.Mia³ tylko lekki, ¿elazny napierœnik i he³m na g³owie.Odziany by³ w skórê i szorstkie sukno.W rêku wci¹¿ jeszcze œciska³ coœ, cowygl¹da³o jak prymitywny muszkiet.- Nazywaj¹ to strzelb¹ - odrzek³ Jason, podnosz¹c broñ.- Do tego w³aœnie u¿ywa siê prochu, który wyrzuca kawa³ek metalu i zabija.Proch i metal wk³ada siê do tej rury.Kiedy naciœnie siê na ma³¹ dŸwigienkê,ten kamieñ wysy³a iskrê do prochu, który wybucha i wyrzuca metal [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl