do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Galadriela spojrza³a na Gimlego, który siedzia³ smutny i wzburzony, iobdarzy³a go uœmiechem.Krasnolud zaœ, na dŸwiêk starych nazw w rodzinnejswojej mowie, podniós³ wzrok i spotka³ jej oczy.Wyda³o mu siê, ¿e naglezajrza³ w serce przeciwnika i zobaczy³ w nim mi³oœæ i wspó³czucie.Wyrazzdumienia odmieni³ mu twarz i Gimli na uœmiech odpowiedzia³ uœmiechem.Wsta³niezgrabnie i k³aniaj¹c siê krasnoludzk¹ mod¹, powiedzia³:- Lecz jeszcze piêkniejszy jest kraj Lorien, a pani Galadriela jego klejnotem,cenniejszym ni¿ wszystkie skarby podziemi.Zapad³a cisza.Wreszcie znów przemówi³ Keleborn.- Nie wiedzia³em, ¿e tak straszne prze¿yliœcie losy - rzek³.- Niech Gimli niepamiêta mi ostrych s³Ã³w! P³ynê³y z serca przepe³nionego trosk¹.Zrobiê wszystkoco w mojej mocy, by wesprzeæ was, ka¿dego wedle jego potrzeb i ¿yczeñ,szczególnie zaœ tego spoœród ma³oludów, który dŸwiga brzemiê.- Znamy cel waszej wyprawy - powiedzia³a Galdriela patrz¹c wprost na Froda.-Nie chcemy jednak mówiæ o nim tutaj wyraŸniej.Ale zapewne oka¿e siê, ¿e nie napró¿no przybyliœcie do tego kraju w poszukiwaniu pomocy, co niew¹tpliwie le¿a³ow planach Gandalfa.Albowiem w³adca Galadrimów zaliczany jest donajm¹drzejszych elfów Œródziemia i mo¿e was obdarzyæ tym, czym nierozporz¹dzaj¹ nawet potê¿ni królowie.Od zarania ziemi przebywa na zachodzie,ja zaœ od niepamiêtnych czasów jestem przy nim.Jeszcze przed upadkiemNargothrondu i Gondolinu przyby³am tutaj zza gór i razem z Kelebornem przezd³ugie wieki walczymy, stawiaj¹c opór z³ym losom.To ja po raz pierwszy zwo³a³am Bia³¹ Radê.A gdyby nie pokrzy¿owano moichzamierzeñ, kierowa³by ni¹ Gandalf Szary, wtedy zaœ pewnie inaczej potoczy³ybysiê wypadki.Nawet dziœ zosta³a nadzieja.Nie bêdê wam radzi³a mówi¹c: zróbcieto albo zróbcie tamto.Bo nie czynem ani rad¹, ani wyborem dróg mogê wam byæpomocna, lecz wiedz¹ o tym, co by³o, co jest, a w pewnej mierze równie¿, cobêdzie.Jedno wam powiem: wasze zwyciêstwo wa¿y siê na ostrzu sztyletu.Je¿elizboczycie choæ o w³os, wszystko runie grzebi¹c nas pod gruzami.Nadziejawszak¿e nie zgaœnie, póki ca³a dru¿yna pozostanie wierna Sprawie.To rzek³szy zwróci³a na goœci przenikliwy wzrok i w milczeniu bada³a twarze,jedn¹ po drugiej.Nikt prócz Legolasa i Aragorna nie móg³ d³ugo znieœæ jejspojrzenia.Sam natychmiast zaczerwieni³ siê i zwiesi³ g³owê.Wreszcie pani Galadriela uwolni³a ich z wiêzi swoich oczu i uœmiechnê³a siêmówi¹c:- Nie dopuszczajcie leku do serc! Dzisiejsz¹ noc przeœpicie spokojnie.Westchnêli i nagle poczuli siê zmêczeni, jak po d³ugim, wnikliwym œledztwie,chocia¿ nie pad³o ani jedno pytania.- IdŸcie teraz! - powiedzia³ Keleborn.- Wyczerpa³y was troski i trudy.Nawetgdyby cel waszej wyprawy nie dotyczy³ nas z bliska, znaleŸlibyœcie w tymgrodzie schronienie, póki nie odzyskacie zdrowia i si³.Odpoczywajcie, na razienie bêdziemy mówili o dalszej drodze.Tê noc dru¿yna przespa³a na ziemi ku wielkiemu zadowoleniu hobbitów.Elfyrozpiê³y dla nich namiot wœród drzew opodal Ÿród³a i wymoœci³y im miêkkiepos³ania, a potem, melodyjnymi swoimi g³osami ¿ycz¹c im spokoju, zostawi³ysamych.Wêdrowcy czas jakiœ gawêdzili jeszcze wspominaj¹c poprzedni nocleg wkoronach drzew, marsz przez las oraz wizytê u Keleborna i pani Galadrieli.Wdalsz¹ przesz³oœæ nie odwa¿ali siê jeszcze zapuszczaæ myœl¹.- Dlaczego siê tak zaczerwieni³eœ, Samie? - spyta³ Pippin.- Za³ama³eœ siê takod razu! Mo¿na by ciê podejrzewaæ o nieczyste sumienie.Mam nadziejê, ¿e niemia³eœ sobie do wyrzucenia nic gorszego ni¿ ten niecny zamach na mój koc.- Ani mi w g³owie kraœæ twój koc - odpar³ Sam, wcale nie sk³onny do ¿artów.-Jeœli chcesz wiedzieæ prawdê, czu³em siê tak, jakby mnie ktoœ rozebra³ do naga,i by³o mi bardzo nieprzyjemnie.Zdawa³o mi siê, ¿e ona widzi we mnie wszystkoprzez skórê i pyta, co bym zrobi³, gdyby mi da³a mo¿noœæ powrotu do domu, doShire’u, do mi³ej w³asnej norki z ogródkiem.- A to zabawne! - powiedzia³ Merry.- Niemal dok³adnie tak samo by³o ze mn¹,tylko ¿e.tylko ¿e.Nie, wiêcej wolê nie mówiæ.- zakoñczy³ niezrêcznie.Wszyscy, jak siê okaza³o, doznali podobnego wra¿enia: ka¿dy czu³, ¿e muofiarowano wybór miêdzy ciemnoœci¹ roj¹c¹ siê od strachów, która go czeka wdalszej podró¿y, a czymœ innym, po¿¹danym gor¹co.Ka¿dy w wyobraŸni zobaczy³jasno przedmiot swoich marzeñ, który by osi¹gn¹³, gdyby zawróci³ z drogi,poniecha³ wyprawy i pozostawi³ innym wojowanie z Sauronem.- Ale mnie siê te¿ zdawa³o - wyzna³ Gimli - ¿e wybór pozostanie tajemnic¹ i ¿enikt prócz mnie nie dowie siê, co wybra³em.- Mnie siê to wyda³o niezmiernie dziwne - rzek³ Boromir.- Mo¿e to by³a tylkopróba, mo¿e ona usi³owa³a przenikn¹æ nasze myœli dla jakichœ w³asnych celów,ale mia³bym ochotê nazwaæ to kuszeniem: jakby nam ofiarowywa³a coœ, czymrzekomo rozporz¹dza.Nie trzeba chyba was zapewniaæ, ¿e nie chcia³em tego nawets³uchaæ.Mê¿owie z Minas Tirith dotrzymuj¹ s³owa.Boromir jednak nie powiedzia³ towarzyszom, co mianowicie wedle jego wyobra¿eniaofiarowywa³a mu pani Galadriela.Frodo nic mówiæ nie chcia³, chocia¿ Boromir dopytywa³ siê natarczywie.- W ciebie, powiernika Pierœcienia, najd³u¿ej siê wpatrywa³a - rzek³.- Tak - przyzna³ Frodo - ale to, co mi wówczas przychodzi³o na myœl, zachowamdla siebie.- B¹dŸ jednak ostro¿ny - powiedzia³ Boromir.- Nie wiem, czy mo¿na ca³kowicieufaæ tej pani elfów i jej zamiarom.- Nie wa¿ siê Ÿle mówiæ o pani Galadrieli! - surowo odezwa³ siê Aragorn.- Samnie wiesz, co gadasz.Ani w niej, ani w jej kraju nie ma nic z³ego, chyba ¿ektoœ ze sob¹ z³o przyniesie.Ale wtedy biada mu! Dzisiejszej nocy usnê bez lêkupo raz pierwszy od wyjazdu z Rivendell.Obym spa³ g³êboko i zapomnia³ choæ natych kilka godzin o moim bólu! Zmêczony jestem na ciele i na duszy.I Aragorn rzuciwszy siê na pos³anie natychmiast zapad³ w d³ugi sen.Towarzyszeposzli za jego przyk³adem, a ¿adne ha³asy ani senne widziad³a nie m¹ci³y imspoczynku.Kiedy siê zbudzili, bia³y dzieñ œwieci³ nad trawnikiem przednamiotem, a woda ze Ÿród³a, tryskaj¹c w górê i opadaj¹c, skrzy³a siê w s³oñcu.Spêdzili w Lothlorien kilka dni, o których niewiele umieliby powiedzieæ izachowaæ w pamiêci.Przez ca³y czas s³oñce œwieci³o jasno, z wyj¹tkiem chwilprzelotnych ciep³ych deszczów, po których zieleñ zdawa³a siê tym czystsza iœwie¿sza.Powietrze by³o ch³odne i ³agodne, jak wczesn¹ wiosn¹, lecz wyczuwalidoko³a g³êbok¹, zamyœlon¹ ciszê zimy.Mieli wra¿enie, ¿e nie robi¹ nic, tylkojedz¹, pij¹, odpoczywaj¹ i przechadzaj¹ siê wœród drzew, i to im zupe³niewystarcza³o.Keleborna i pani Galadrieli nie widywali póŸniej, z innymi elfami ma³orozmawiali, niewielu zreszt¹ Galadrimów zna³o jakikolwiek jêzyk prócz w³asnejleœnej mowy.Haldir po¿egna³ siê z dru¿yn¹ i wróci³ na pó³nocne pogranicze,którego teraz strze¿ono pilnie, wiedz¹c z opowiadañ goœci, co siê dzieje wMorii.Legolas przebywa³ niemal stale wœród Galadrimów, a po pierwszej nocyopuœci³ nawet wspóln¹ kwaterê dru¿yny, zjawia³ siê jedynie na posi³ki i czasemna pogawêdki.Czêsto wybieraj¹c siê poza miasto bra³ Gimlego, a towarzyszenadziwiæ siê nie mogli tej odmianie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl