do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadto grupa postêpowej m³odzie¿y, zas³yszawszy coœ okontestacji, pod³o¿y³a w instytucie bombê.Na szczêœcie eksplozja rozsadzi³atylko klozety w jednym pionie gmachu.Nie naprawiono ich do koñca œwiata,poniewa¿ puste kokosy, co mia³y funkcjonowaæ jako p³ywaki wedle pomys³u pewnegoracjonalizatora, wci¹¿ tonê³y.Sugerowa³em profesorowi, by u¿y³ swych wielkichwp³ywów dla sprowadzenia czêœci, rzek³ jednak, ¿e tylko znaczny cel uœwiêcafatyguj¹ce œrodki.Tak¿e mieszkañcy naszej dzielnicy urz¹dzili parokrotnie demonstracje antydoñdowe, obawiali siê bowiem, ¿e rozruch komputera obruszy lawinê czarów nauniwersytet, wiêc i na nich, bo czary mog¹ byæ niecelne.Profesor kaza³ otoczyægmach wysokim parkanem, na którym sam wymalowa³ znaki totemiczne, chroni¹ceprzed oberwaniem z³ych uroków.P³ot kosztowa³, jak pamiêtam, cztery beczkisamogonu.Stopniowo nagromadziliœmy w bankach pamiêci czterysta dziewiêædziesi¹tmiliardów bitów magicznych, co w przeliczeniu œwarnetycznym równa³o siêdwudziestu te—ragigamagemom.Maszyna, wykonuj¹c osiemnaœcie milionów operacjina sekundê, pracowa³a trzy miesi¹ce bez przerwy.Przedstawiciel IntemationalBusiness Machines, in¿ynier Jeffñes, obecny przy rozruchu, mia³ Doñdê i naswszystkich za pomyleñców.A ju¿ to, ¿e Doñda ustawi³ zespo³y pamiêci naspecjalnie czu³ej wadze, sprowadzonej ze Szwajcarii, sprowokowa³o Jeffriesa doniesmacznych uwag za plecami profesora.Programiœci byli okropnie przygnêbieni, gdy¿ komputer po tylu miesi¹cach pracynie zaczarowa³ ani mrówki.Doñda ¿y³ jednak w nieustannym napiêciu, nieodpowiada³ na ¿adne pytania, lecz co dzieñ chodzi³ sprawdzaæ, jak wygl¹dawykres, który waga rysowa³a na taœmie odwijaj¹cego siê z bêbna papieru.WskaŸnik rysowa³, rzecz oczywista, liniê prost¹.Œwiadczy³a ona, ¿e komputernie drga — dlaczego¿ by jednak mia³ drgaæ? Z koñcem ostatniego miesi¹caprofesor j¹³ przejawiaæ znamiona depresji, ju¿ po trzy, a to i cztery razydziennie chodzi³ do laboratorium, nie odpowiada³ na telefony i nie tyka³gromadz¹cej siê korespondencji.Lecz dwunastego wrzeœnia, gdym szykowa³ siê ju¿na spoczynek, wpad³ do mnie blady i roztrzêsiony.— Sta³o siê! — zawo³a³ od progu.— Teraz to ju¿ pewne.Zupe³nie pewne.—Wyznajê, ¿e siê przel¹k³em o jego umys³, jaœnia³ dziwnym uœmiechem.— Sta³o siê— powtórzy³ jeszcze kilka razy.— Co siê sta³o? — krzykn¹³em wreszcie.Patrza³ na mnie jak wyrwany ze snu.— Prawda, ty nic nie wiesz.Przybra³ na wadze jedn¹ setn¹ grama.Ta przeklêtawaga jest tak ma³o czu³a! Gdybym mia³ lepsz¹, wiedzia³bym ju¿ wszystko miesi¹ctemu, mo¿e i wczeœniej!— Kto przybra³ na wadze?— Nie kto, lecz co.Komputer.Bank pamiêci.Wiesz przecie, ¿e materia i energiaposiadaj¹ masê.Otó¿ informacja nie jest ani materi¹, ani energi¹, a przecie¿istnieje.Dlatego powinna mieæ masê.Zacz¹³em o tym myœleæ, gdy formu³owa³emprawo Doñdy.No, bo có¿ to znaczy, ¿e nieskoñczenie wiele informacji mo¿edzia³aæ bezpoœrednio, bez pomocy jakichœ urz¹dzeñ? Znaczy to, ¿e ogrominformacji przejawi siê wprost.Domyœla³em siê tego, ale nie zna³em formu³yrównowa¿noœci.Có¿ tak patrzysz? Po prostu — ile wa¿y informacja.Musia³em wiêcobmyœliæ ten ca³y projekt.Musia³em.Teraz ju¿ wiem.Maszyna sta³a siê ciê¿szao jedn¹ setn¹ grama; tyle wa¿y wprowadzona informacja.Rozumiesz?— Profesorze — wyj¹ka³em — jak¿e, a te wszystkie czary, te magie, mod³y,zaklêcia, jednostki CGS, Czar na Grami Sekundê…Zamilk³em, zdawa³o mi siê, ¿e p³acze.Zacz¹³ siê trz¹œæ, ale to by³ bezg³oœnyœmiech.Zebra³ palcem ³zy z powiek.— A co mia³em robiæ? — rzek³ spokojnie.— Zrozum: informacja ma masê.Ka¿da.Byle jaka.Treœæ nie ma najmniejszego znaczenia.Atomy te¿ s¹ takie same, czytkwi¹ w kamieniu, czy w mojej g³owie.Informacja ci¹¿y, ale jej masa jestnies³ychanie ma³a.Wiadomoœci ca³ej encyklopedii wa¿¹ oko³o miligrama.Dlategomusia³em mieæ taki komputer.Ale pomyœl: kto by mi go da³? Komputer zajedenaœcie milionów na pó³ roku, ¿eby go ³adowaæ byle bzdurami, nonsensem,sieczk¹? Byle czym!Jeszcze nie mog³em och³on¹æ z zaskoczenia.— No… — rzek³em niepewnie — gdybyœmy pracowali w powa¿nym oœrodku naukowym, wInstitute for Advanced Study a³bo w Massachusetts Institute of Technology…— A ju¿ci — parskn¹³ — przecie¿ nie mia³em ¿adnych dowodów, nic, prócz prawaDoñdy, które jest poœmiewiskiem! Nie maj¹c komputera musia³bym go wynaj¹æ, awiesz, ile kosztuje godzina pracy takiego modelu? Jedna godzina! A japotrzebowa³em miesiêcy.I gdzie¿bym siê dopcha³ w Stanach! Przy takichmaszynach siedz¹ tam teraz t³umy futurologów, obliczaj¹ warianty zerowegowzrostu ekonomiki, to jest teraz modne, a nie wymys³y jakiegoœ Doñdy zKu³ahari!— Wiêc ca³y projekt — te magie — to by³o na nic? Zbêdne? To¿ na samo zebraniemateria³Ã³w wydaliœmy przez dwa lata…Niecierpliwie wzruszy³ ramionami.— Nic nie jest zbêdne w zakresie tego, co konieczne.Gdyby nie ten projekt, niedostalibyœmy grosza.— Ale Uabamotu, rz¹d, Ojciec Wiecznoœci — to¿ oczekuj ¹ czarów!— Och, bêd¹ mieli czar, jeszcze jaki! Ty wci¹¿ nie wiesz… S³uchaj: ci¹¿enieinformacji nie by³oby niczym rewelacyjnym, gdyby nie konsekwencje… Istnieje,uwa¿asz, krytyczna masa informacji, tak samo, jak krytyczna masa uranu.Zbli¿amy siê do niej.Nie my, tutaj, ale ca³a Ziemia.Zbli¿a siê do niej ka¿dacywilizacja buduj¹ca komputery.Rozwój cybernetyki to pu³apka zastawiona przezNaturê na Rozum!— Krytyczna masa informacji? — powtórzy³em.— Ale przecie¿ w ka¿dej g³owieludzkiej jest mnóstwo informacji, a je¿eli nie liczy siê, czy jest m¹dra czyg³upia…— Nie przerywaj mi wci¹¿.Nie mów nic, bo nic nie rozumiesz.Wy³o¿ê ci to naanalogii.Liczy siê gêstoœæ, a nie iloœæ wiadomoœci.To —jak z uranem.Analogianieprzypadkowa! Uran rozrzedzony — w ska³ach, w glebie —jest nieszkodliwy.Warunkiem eksplozji jest wyosobnienie i koncentracja.Tak i tutaj [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl